30 lipca 2015

Dingo zawsze między prześladowcami

Pa, pa, Drodzy Czytelnicy.
Spotkamy się po biwaku. 
Wyjeżdżam na Saharę gonić psy Dingo.

Taki już los biednych piszczków.
Wrócę jak zatęsknię. 

Ps Przywiozę Wam pamiątkę. 
Jeśli nie ma na Saharze dość sklepów, to albo będzie to słoik piachu, albo kawałek ogona.

Do zobaczenia kiedyś tam.

29 lipca 2015

Wiarygodność

Zadzwonił wczoraj do mojego syna jakiś pan z ogłoszenia.
Miał przyjść dzisiaj do niego i odkupić kartę graficzną.
Umówili się punktualnie co do godziny, raz nawet tamten przestawił godzinę spotkania.
Dzieciak czekał na faceta cały dzień, stresował się, gładził pudełko z kartą, sprawdzał czy wszystko w nim gra, itd.
Gość nie przyszedł, nie zadzwonił, nie odwołał wizyty. Choćby przez szacunek dla drugiego człowieka.
Kilka dni temu, tak dla odmiany, napisał do mnie kolega z podstawówki (a potem nawet zadzwonił).
Chciał się spotkać ze mną, bo... muzycy przecież mają wspólne tematy.
Ja nawet cieszyłam się na to spotkanie, ponieważ też chciałam sobie z nim pogadać i o muzyce też.
Głusza i cisza, a termin spotkania już chyba minął.
Wystarczyło przecież, choćby coś wymyślić...


Jest mi przykro.
Przykro mi z tego powodu, że nie jestem w stanie dać dziecku tego o czym marzy.
Mój syn odkłada na nowy komputer.
Ja, pomagam mu na tyle na ile potrafię.
Jednak niepotrzebnie znowu zawiódł się na człowieku.
To na razie tylko dzieciak, a już się przysposabia... do dorosłości.

W czasach kiedy mój dziadek był młody, słowo oznaczało SŁOWO.

28 lipca 2015

Poland

Dzisiaj pan ze sklepu z ubraniami powiedział mi żebym nie przeklinała.
Ja tylko zażartowałam, że zamiast napisu "England", na koszulce powinien widnieć napis "Poland".
No ale jasne. Trzeba swoje chwalić zamiast... narzekać.
Problem polega na tym, że ludzie zdychają.
Ci trochę słabsi i ci trochę mniej przebojowi.
Ci, którzy wolniej się uczą, albo ci którzy mają chore nogi.
Ci, którzy leczą się na depresję, albo ci, których nie stać na leki.
Mniejsza o to.
Przecież nie wszyscy są piękni, zdrowi, młodzi i zdolni.
W drugiej grupie plasują się złodzieje.
Przecież nie wszyscy...
Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego.

27 lipca 2015

Boża ochrona

Chciałabym opowiedzieć o pewnej historii, o której usłyszałam niedawno od mojej znajomej.
To tak w nawiązaniu do wpisu pt. "Igła w stogu siana".
Kiedy jakieś dwa, albo trzy lata temu w naszym mieście spadł bardzo obfity deszcz i znaczna część piwnic została zalana wodą, oraz różnymi zanieczyszczeniami, piwnica mojej znajomej pozostała przez wodę nietknięta.
W tym czasie nie było jej w domu (pojechała do innego miasta odwiedzić rodzinę) i o deszczu dowiedziała się dopiero po przyjeździe, od sąsiadki.
To taka typowa piwnica w starych blokach podzielona na małe klateczki.
Pomiędzy podłogą a drzwiami były bardzo duże szpary, jednak jej piwniczka pozostała w środku zupełnie sucha.
Sąsiadka znajomej była w niezłym szoku, kiedy obie zeszły obejrzeć piwnicę.
Ta część piwnicy, która należała do mojej znajomej pozostała całkowicie nietknięta wodą, oraz mułem.


Moja znajoma jest Chrześcijanką i bardzo często modli się o bezpieczeństwo swojego domu.
To wydarzenie jednak i ją samą bardzo zaskoczyło.
Dodam, że jej piwniczka nie znajduje się na żadnym podwyższeniu, ani nie jest w żaden sposób uszczelniona.
Bóg naprawdę potrafi zaskakiwać.

Miłość


Przykro patrzeć na swoich bliskich.
Na swoich bliskich, których tak bardzo kocham.
Niektórzy starzeją się i cierpią.
Niektórzy po prostu nie mają środków do życia.
Nie jestem w stanie pomóc dziadkowi i babci.
Śmierć jest przecież nieuchronna.
A oni są już bardzo starzy.
Dzisiaj śnił mi się dziadek.
Stał gdzieś pośród młodych ludzi i łamał się z nimi chlebem.
To na znak oddania swojego życia Jezusowi.
Bardzo się o niego martwię.
Chcę go jeszcze kiedyś zobaczyć.
W ogóle chciałabym zobaczyć jeszcze wielu innych ludzi.
Nawet tych, którzy nie poznają mnie na ulicy.
Jeśli nie teraz, to później. Poczekam.

26 lipca 2015

Potyczki z wiarą

Robiłam dzisiaj małe przemeblowanie na blogu i zmieniłam min. tytuł bloga, na taki... jakim on jest faktycznie. Chodzi mi o pierwszy człon tytułu. Drugi pełni funkcję informacyjną tylko.
Nie będzie dzisiaj świadectw - ani tych drobnych, ani jakichś bardziej spektakularnych.
Stresuję się przed jutrem....
Przed poniedziałkiem.
Przed......
Nie lubię wrzasków, chociaż może ominą mnie tym razem.
Nie należę do osób płaczliwych, ale agresja słowna, to też agresja.
Należy jednak zachować zimną krew.
Pozdrawiam i miłego wieczoru życzę wszystkim.
Albo i dnia.

25 lipca 2015

Igła w stogu siana

Tak gwałtownej ulewy, jak ta, która przeszła dzisiaj nad miastem nie widziałam jeszcze nigdy.
Ulice przypominały potoki i gdyby nie to, że ten ulewny deszcz nie trwał zbyt długo, skończyłby się to "murowaną" powodzią.
Piwnicę jeszcze do tej pory mamy całą zalaną.
Niestety woda wybiła też szambo, które ulokowane jest w piwnicy.
Na szczęście najgorsze już mamy za sobą.
Co jednak wprawiło mnie w największe osłupienie, to to, że najwięcej wody, oraz gnoju z szamba zebrało się w miejscu, na którym stał karton z Bibliami.
Jeszcze rano pisałam o tym jak je stamtąd wyniosłam w minioną niedzielę.
Od niedzieli leżą na komodzie...
Czyste, pachnące, bezpieczne.
Czy coś więcej powinnam jeszcze dodać?


Tak. Bóg chroni, to co należy do Niego.


Na koniec dopowiem tylko tyle, że znaczna część książek zostanie spalona.
Mam na myśli te ubrudzone pomyjami, doszczętnie zamoczone.
Niestety nie mamy warunków do bawienia się w eko pralnię...

Cytat

       
        "Człowiek bez wizji jest człowiekiem bez przyszłości.
         Człowiek bez przyszłości będzie zawsze odwracał się 
         do swojej przeszłości". 
 

Niezbędny minimalizm

Boli mnie głowa, rano obudziłam się z okropnym kacem.
Nie piłam, to tylko stan przypominający kaca.
Bywa, że budzę się rano z jakimiś mdłościami i bólem głowy.
Może to reakcja na stres?
Cokolwiek...
Zapomniałam o czymś napisać.
Ostatnio, w niedzielę, kiedy byłam w piwnicy, znalazłam stertę książek.
Przygotowane są na sprzedaż, albo na wydanie ich w dobre ręce.
Po co mają leżeć i kurzyć się...
Książki zmagazynowała tam mama, a ja uratowałam tylko te (kilka miesięcy temu), które dla mnie coś ważnego znaczyły.
Znacznej części książek pozbyłyśmy już wcześniej, ale od pewnego czasu cała sprawa ucichła i te, które ostały się przed zmianą lokalizacji zostały wyniesione właśnie do piwnicy.
Widocznie taki los książek - na nowo zostały przyobleczone w grubą warstwę kurzu.
Tego dnia postanowiłam zejść do piwnicy po karton.
Potrzebowałam znaleźć taki, w którym mogłabym przechować zimowe rzeczy z szafy - czyli bardzo duuuży.
Rzecz jasna, zbroję się na wypadek nalotu z kosmosu - bryłek lodu.
To tak na za 15 lat.
A tak całkiem serio, to swetry latem nie są mi do szczęścia zupełnie potrzebne.
Chciałam zanieść je na strych, niech sobie spokojnie leżą i czekają na zimę, robiąc miejsce w szafie bardziej przewiewnej garderobie.
Jedyny karton, który mnie satysfakcjonował zajmowały właśnie książki, których nowi właściciele najwyraźniej nie pojawili się w odpowiednim czasie.
Zaczęłam wyciągać je z pudła i ku swojemu zaskoczeniu znalazłam na jego dnie kilka egzemplarzy Biblii, jakąś książkę o modlitwie i jeszcze inną, też z modlitwami.
Widocznie mama chciała się ich pozbyć, a może i nie, dlatego właśnie zostały ukryte w głębokich czeluściach.
Dużą niebieską Biblię zaczęłam kartkować, po czym otworzyłam ją - ot tak, bezmyślnie - na rozdziale Izajasza 33.
Ten tekst dosłownie wbił się we mnie, odpowiedział na kilka krótkich, ale bardzo istotnych pytań.
Wiedziałam i czułam, że niektóre słowa Bóg skierował bezpośrednio do mnie.
Wykorzystał daną sytuację, oraz to niesforne, a może i obskurne miejsce po to, by móc odpowiedzieć na nurtujące mnie pytania.
Wniosek jest taki, że warto robić porządki w szafie i że wszystko czego do szczęścia potrzebujemy... i tak Bóg we właściwym czasie nam ofiaruje, a czasem po prostu...objawi.
Oczywiście, warunek jest taki, że nie możemy uprawiać samowolki.

Słoneczne lato

W telewizji i internecie straszą nas mini epoką lodowcową, która ma zawitać w Europie i Afryce Północnej gdzieś za ok.15 lat (!).
Gdyby nie to, że moje dzieci będą w tym czasie już dorosłe, wiadomość ta ucieszyłaby mnie (i je) znacznie bardziej.
Najwyżej na sanki pójdę z wnukami, daj Boże.
Jak mogę się domyślić, dane te to tylko dane szacunkowe, określające prawdopodobieństwo wystąpienia zmian w klimacie.
Nie jest to na razie jeszcze żaden pewnik.

A ja, chciałabym poprosić ludzi, którzy czytają tego bloga o modlitwę o pracę.
I o wakacje dla moich dzieci i o lato... dla nich.


24 lipca 2015

Słowa jak kamień

Nanoszę drobne poprawki na bloga.
Niestety tak już mam.
Ciągłe dążenie do perfekcji w słowie.

Nadal zjada mnie stres, a ja wciąż utwierdzam się w przekonaniu, że nie warto tkwić w tym bagnie.
W tym bagnie, tu i teraz, wśród ludzi, którzy są moimi braćmi.
Tak, tak. Nawet łopata im nie pomoże.
Słów nie cofnę, bo jakoś nie mam ku temu przesłanek.
Wiem, że nie mogę stracić środków do życia, nie teraz, nie latem.
Lato obiecałam dzieciom. Czekają na nie od lat...
Ale dostałam dzisiaj słowo.
Znienacka, jak zawsze.
"Czekaj".
Widocznie ufność w Bogu to właśnie czekanie...
Cóż pozostaje?
Ufać!

23 lipca 2015

W gąszczu czai się żmija

Wróciłam właśnie z wycieczki rowerowej, na której udało mi się sfotografować drzewo.
To nie żart.
Kawał lasu poszedł do wycinki  (ostatnio biegała w nim sarna).
Mam nadzieję, że nikt nie wybuduje tam następnego Carrefoura, albo Lidla, albo nie zrobi parkingu, czy betonowej ścieżki zdrowia.
A mogło być tak pięknie.
Mogło, ale nie jest, więc będzie.
A ja sama jestem trochę w stresie ze względu na niestabilną sytuację życiową.
Nie mogę za dużo na blogu o wszystkim opowiadać, ale po prostu martwię się o siebie i o dzieci.
Jednak, jeśli kot żyje i nie pogruchotał sobie kości spadając z drugiego piętra na beton, to i u mnie nie może być źle.
Jedno jest pewne: ludzie mają w sobie zbyt wiele jadu.
Polak, gdyby mógł, to by Polaka zatłukł łopatą.
A teraz puenta:
Nawet łopata nie pomoże.

21 lipca 2015

Deszcz i po deszczu

Gdyby mój aparat robił przyzwoite zdjęcia, sfotografowałabym piękną tęczę na niebie.
Sfotografowałam, ale zdjęcie jest ponure dość.
A to naprawdę super wygląda.
Tęcza podobno jest znakiem przymierza.
Jej pojawienie się na niebie zawsze budzi posmak czegoś tajemniczego.
W końcu pojawia się przecież na niebie.

Niebo

Ostatnio nie mam specjalnie siły, ani ochoty pisać.
Może to dobry czas, żeby podziękować Bogu za deszcz.
Tak pięknie pada.
Niebo całe pojaśniało...
Za kaszę gryczaną, którą ugotowałam na kolację.
Trochę się rozgotowała, ale to nic, nieważne.
Dziękuję.
Za dzieci. Bardzo je kocham.
Za to Panie, że mnie stworzyłeś  - mogłabym nie pisać teraz bloga.
Teraz to już naprawdę niebo zajaśniało.
Nie ściemniam!
Dziękuję.
I za wiele innych rzeczy.
Nie mam dość siły, żeby teraz pisać.
Napiszę może później.

19 lipca 2015

Wczoraj i dzisiaj

Nie wiem jak to jest, ale popołudniami pogoda znacznie się psuje.
I tak jak wczoraj nad jeziorem - gdzieś po godzinie 16.00 - niebo zaszło chmurami, tak i dzisiaj trudno mówić o ładnej pogodzie.
Nie przeszkadza mi ona absolutnie.
Myślę raczej o dzieciach, wakacje przecież tak krótko trwają.
A potem znowu szkoła...
Moja kuzynka wrzuca na facebooku jakieś filmiki z uzdrowicielami z Indii i różne inne podobne rzeczy.
Też kiedyś w tym siedziałam.
Może to dlatego, że nasza babka notorycznie wróżyła z kart, taka jakaś trochę odjechana była.
U kuzynki rozmnożyło się to przez pączkowanie, u mnie też, jednak później <na szczęście> mi przeszło.
Nie wspominam dobrze czasów, w których interesowałam się New Age.
Po iluś latach ćwiczeń oddechowych, medytacyjnych, zabawy hipnozą, i mniejsza o to z czym jeszcze miałam bardzo przykre doświadczenia.
Zaczynałam min. tracić energię do życia.
Chodziłam strasznie wycieńczona, do tego stopnia, że nawet nie miałam siły myśleć.
Myślenie abstrakcyjne zaczynało sprawiać mi ogromne problemy, a pojęcia "wczoraj", "dzisiaj" stały się dla mnie kompletnie niezrozumiane.
Oczywiście, to tylko nieliczne przykłady pojęć, z którymi sobie nie radziłam.
Kiedy tata śmiertelnie zachorował byłam już tak wycieńczona, że nie byłam w stanie pomagać mamie w obowiązkach, które polegały na opiece nad chorym człowiekiem.
Wówczas ciężko było mi uzasadnić swoją postawę, tak aby ostatecznie została ona przyjęta ze zrozumieniem.
O uczuciu chłodu w ciele i rozpieraniu - jakby przez jakąś energię - od środka już nawet nie wspominam.
To był bardzo trudny czas.
Modliłam się, ale to nic nie pomagało.
Byłam już zbyt słaba.
Potem odstąpiłam od wielu różnych praktyk (np. ZEN), przestałam czytać książki New Age - choć wiem, że to dość szerokie pojęcie.
Niby wszystko się uspokoiło, a tu trach.
We śnie zobaczyłam piekło, o którego istnieniu nawet mi się nie śniło w najgorszych snach.

18 lipca 2015

Dom weselny

Jak na dobitkę, w domu weselnym, na który mam rzut z okna znowu jakaś impreza.
Już nie chodzi o to, że w nocy będą hałasować.
Oni mnie po prostu nenerwują.
Jutro zapomną o ślubie i będą podważać swoje wcześniejsze słowa.
Kocham cię, za to że jesteś.
A jesteś:
-
-
-
-
-
-
-
I jeszcze milion jakichś innych frazesów.
To już może lepiej faktycznie tonąć w melancholii?
Przynajmniej człowiek nie wznosi się, a potem nie upada.
Nie ma sinusoidy i robienia z siebie wariata.

Promienie słoneczne

Mimo wysokich temperatur i utrzymującego się słońca, niebo znowu zaszło chmurami.
Dzisiaj, kiedy byłam nad jeziorem, chciałam porobić jakieś zdjęcia.
Tak pięknie przebijały promienie słoneczne przez chmury.
Niestety mój aparat jest dość słabej jakości jak sądzę i niestety nie potrafi rejestrować tak istotnych szczegółów.
Z roweru dzisiaj raczej też wyjdą nici...
Jednak bardziej od jazdy rowerem brakuje mi chyba kogoś, kto olśniłby mnie jakąś myślą, dobrym słowem, ciepłem.

Miasto opustoszało, czy mi się tylko wydaje ?

Nie być jak ze szkła

Niektórzy ludzie są strasznie nudni.
Są tak nudni, że sama zastanawiam się nad tym, jak z sobą wytrzymują.
Ale ta nudność, to często brak wyobraźni i zbytnia przyziemność.
Przywiązanie do tradycji rodzinnych (pójść w wykrochmalonej koszuli do kościoła), dbanie o swoje podwórko (co jest moje, to jest moje) nie są niczym złym.
Ale jeśli człowiek za bardzo kręci się tylko wokół swojego domu, garnków, męża, dzieci i pracy, i choćby nie wiem jak był idealny, to jeśli nie ma światła w jego słowach, nie ma światła w jego myślach i... poczucia humoru też, i choćby odrobiny szaleństwa, to...
To kicha.

 Miłego dnia.

Idę do szklarza odebrać stłuczoną naprawioną szybę do swojej
...rudery.


17 lipca 2015

Polska

Nie widzę w tym kraju przyszłości dla siebie.
Zresztą, tak jak większość moich znajomych.
To miasto i tak już przypomina sanatorium, jeśli patrzeć na średnią wieku... Sanatorium "Pod Klepsydrą".
Co prawda Polska nie jest jeszcze najgorszym padołem na tym świecie, jednak to też średnio pocieszający argument na rzecz kurczowego trzymania się kraju.
Łącznie ok. trzy tysiące Syryjczyków otrzyma niebawem azyl w Polsce.
Polacy oczywiście niezadowoleni są z tego powodu, przecież oznacza to trzy tysiące mniej miejsc pracy dla nas (wyłączając z tego Syryjskie dzieci).
O ile mniej miejsc pracy dla Anglików, Islandczyków, Norwegów, Szwedów, Irlandczyków, Szkotów oznaczają nasze wyjazdy za granice kraju?
Tego już nikt nie policzy.
Liczby przecież stale rosną...
Śmieciowe umowy, albo prace bez umowy, a jeśli są już te prace, to za tak śmieszne pieniądze, że trzeba zastanawiać się nad tym, czy zapłacić rachunki, czy kupić sobie coś do jedzenia.
I pomyśleć, że za taką Polskę walczyli nasi dziadkowie.

Ps. Kamień znalazła moja córka na wycieczce. Przypomina Polskę?



16 lipca 2015

Świadectwa ludzi, którzy widzieli Niebo

Na stronie, do której link podaję poniżej można znaleźć przepiękne świadectwa ludzi, którzy przeżyli śmierć kliniczną.
Obejrzałam chyba już wszystkie i powiem tyle, że zrobiły na mnie mocne wrażenie.
Naprawdę skłaniają do zastanowienia się nad sobą i nad swoim dotychczasowym życiem.
Jeśli ktoś nie wierzy w Boga, to może warto aby zapoznał się z relacjami z podróży do Nieba i wysłuchał tego co mają do powiedzenia ludzie, którzy... w zasadzie nie powinni już żyć.
Zapraszam.

https://www.youtube.com/playlist?list=PL_RzR3XzM96UkAQTHMWjPuAisU7Xg5q3a

Fluidy

Mawiają psychologowie, że mowa ciała jest najpotężniejszym źródłem informacji o człowieku.
Nie jego słowa, które bardzo często rozmijają się z prawdą, a właśnie gesty, mimika, ruch źrenic, itd.
Trzeba być naprawdę dobrym aktorem, aby umieć nad nią zapanować (nad mową ciała) i świadomie umieć swoim zachowaniem sterować.
Ja zwykle przyglądam się ludziom dość uważnie. I faktycznie z czyjegoś zachowania można wiele wywnioskować.
Jest jeszcze inne ważne źródło informacji o ludziach.
Chodzi mi o to, że mimowolnie odbieramy komunikaty o otaczających nas osobach ze sfery "mniej namacalnej".
Wydaje mi się, że Chrześcijanie na to, jak na lato, ale mam swoje zdanie na ten temat.
Każdy człowiek i każdy przedmiot posiada swoją otoczkę energetyczną.
Wiele książek nurtu New Age często i gęsto poświęca temu zagadnieniu sporo miejsca w swoich publikacjach..
Nie czytuję tych książek, ale przyznać muszę, że kwestia posiadania aury jest dla mnie sprawą oczywistą.
Bardzo dobrze widzę energetyczną otoczkę wokół ludzi, drzew, zwierząt i przedmiotów.
I mimo, że czasem zdolności ponad naturalne mają pochodzenie demoniczne, to sprawę wielokrotnie powierzałam w modlitwie Jezusowi:
"Panie, jeśli owa umiejętność widzenia aury nie pochodzi od Ciebie, to proszę, zabierz ją ode mnie".
Bóg nie zabrał mi jej, ale właściwie po jakimś czasie zapomniałam też nawet o jej istnieniu, jest dla mnie tak naturalna.
Przy dobrym oświetleniu widać dość wyraźnie powłokę energetyczną, która otacza ludzi.
Delikatnie mieni się ona kolorami tęczy.
Nie będę się rozwodzić na ten temat, ale jak sądzę jest to właśnie ta przestrzeń, przez którą dochodzą do nas niewidzialne komunikaty od innych ludzi.
Czasem czujemy, że od kogoś bije ciepło, a od kogoś innego zimno. Że jeden człowiek budzi w nas pozytywne myśli, inny negatywne.
Że przy jednym odczuwamy respekt, a przy innym złość, albo strach, albo wszystko naraz jednocześnie;)
Że ktoś kocha, albo nienawidzi, że...
I tak dalej i tak dalej...

Znajomi

Jak to jest, że czasami rozmawia nam się lepiej ze znajomymi, niż z własnymi rodzicami?
Niby geny dziedziczone, jednak osobowości skrajnie odmienne.
Mam takie dwie osoby, które bardzo lubię.
Młodszego o 10 lat kolegę i znajomą, starszą ode mnie o ponad 20 lat.
Obaj wierzący ludzie.
Mam jeszcze koleżankę w swoim wieku, taką ze szkolnej ławki.
Też się bardzo lubimy.
Niekiedy mówimy o sobie "mąż i żona".
Jej tata czasem z nas sobie żartuje, że obie zbzikowane jesteśmy.
Nieraz mówi do mojej koleżanki w ten sposób: "Ty i ta twoja XY idealnie pasujecie do siebie".
To ma być taki nieco sarkastyczny dowcip.
Bez uśmieszku oczywiście się nie obywa.
Wierzę w to, że kiedy się modlimy, to Bóg wybiera nam ludzi, których spotykamy.
Pismo Święte mówi o tym, że czasem nawet Anioły gościmy w swoim domu.
Czasem są to niewidzialne istoty, a czasem widzialne - przy dobrych wiatrach.
Obym na swojej drodze spotkała choć jednego anioła...

15 lipca 2015

Cierpienie

Blog spychany jest na coraz to dalsze strony...
Mówi się trudno.
Czytając artykuł o Syryjczykach (wpis poniżej), myślę sobie: gdzie Bóg w takich sytuacjach się znajduje?
Wielu Chrześcijan - tych, których poznałam osobiście i tych, których znam tylko ze słyszenia wie jak wiele Bóg w ich życiu uczynił.
Wiedzą, bo doświadczyli uzdrowień ze śmiertelnych chorób, z niedowidzenia, z niedowładów, i z wielu, wielu innych rzeczy, wobec których medycyna rozkłada ręce.
Dlaczego zatem tak okrutnie cierpią ludzie - innym razem?
Nie wiem, nie wiem, nie wiem.
Ciężko mi to zrozumieć. Sama przecież cierpię...
I mimo wszystko wierzę.
Niestety - podejrzewam - każdy ma swoje granice.

14 lipca 2015

Uchodźcy z Syrii

Przeczytałam przed chwilą artykuł o uchodźcach z Syrii.
Podziwiam tych ludzi.
Boże, co się na świecie dzieje.
Pierwsi uchodźcy z Syrii już w Polsce

Myśliwce

Czy ktoś może wytłumaczyć mi, dlaczego tu myśliwce latają?
Być może to był jeden i ten sam samolot, bo w odstępie 1 godziny przeleciały łącznie dwa.
Za pierwszym razem słychać było okropny rumor.
Przez moment poczułam się bezbronna...
Pojawiły się jakieś migawki przed oczami.
Czarny anioł.

Kapitulacja

Jeszcze nie tak do końca, ale w znacznym stopniu... poddaję się.
Po prostu daję sobie na luz.
Za dużo walczę, za dużo szamoczę się, za mało ufam i pozwalam.
Bogu.
Jednak moje ego jest jeszcze zbyt silne.
To nie są puste frazesy.
Sama widzę, że staram się zbyt wiele rzeczy kontrolować.
I swoje myśli i wszystko naokoło i...
Wcale się nie dziwię, że idzie mi jak po grudzie - mam na myśli przemiany wewnętrzne, przemiany charakteru, a także dary duchowe.
I to chyba jest najważniejsza przyczyna zahamowania mojego wzrostu.
Brak zaufania Bogu.

Siedem żyć

Kot na szczęście wrócił, cały, ale lekko kuśtykający.
To naprawdę nieźle, biorąc pod uwagę tak dużą wysokość.
Czytałam dzisiaj w internecie o tym jak jakiś kot wypadł komuś z okna na ósmym piętrze.
Spadł na trawnik.
I też przeżył.
Teraz wiem dlaczego mówi się, że koty mają siedem żyć.
Ja nie mam siedmiu żyć, na całe szczęście.
Nie wytrzymałabym z sobą tak długo....................................

Martwię się

Zupełnie nie spodziewałam się takiej sytuacji.
Siedziałam na tapczanie i modliłam się, a tu nagle córka przybiegła z płaczem, że kot spadł z parapetu.
I że sobie gdzieś poszedł potem.
Słyszałam kiedyś, że koty mają miękkie lądowania, ale taka wysokość to już jest ładny kawałek drogi.
Wczoraj, wyglądając z okna "za kotem", zaczęłam szacować prędkość z jaką mógł spadać.
Nie pamiętam dobrze lekcji fizyki (i tak nigdy ich specjalnie nie rozumiałam), ale coś mi świta, że prędkość z jaką spada ciało na ziemię, zależna jest... tzn.  że wszystkie ciała spadają z jednakową prędkością.
Ale kot przecież nie jest aż taki ciężki, to i może ryzyko obrażeń mniejsze.
Głowa do góry. Pewnie wróci za parę dni.

13 lipca 2015

Każdy ma jakiegoś kota

Ciężki dzień, ciężki...
Ale dla kota.
Nie wiem co się z nim dzieje teraz, po tym jak spadł z drugiego piętra.
Chodził po parapecie i spadł, a potem gdzieś sobie poszedł.
Kiedy wybiegłam na ulicę, już go nie było.
A u mnie wszystko w porządku. Tak prawie.
Zawsze jest "prawie", ale to moja norma.
Tak musi być widocznie.
Zauważyłam, że jeśli jakiś facet za długo się na mnie gapi, to po jakimś czasie zaczynam się rumienić.
Dobrze jest, jeśli wtedy da mi spokój.
I chociaż mi się nie podoba, to zwykle i tak się denerwuję.
Spojrzeniem też można wejść na czyjś teren.
Kiedyś byłam z dzieckiem u psychologa księdza.
Zrobił ze mną wywiad, po czym  gapił się na mnie przez ok. 2 minuty.
Cały czas zastanawiałam się o co mu chodzi, po czym gdzieś pod koniec drugiej minuty doszłam do wniosku, że...
Właściwie to nie doszłam do żadnego wniosku, oprócz takiego, że za długo patrzył mi się w oczy (obserwacja?).
Potem zaczęłam się rumienić, bo sobie coś głupiego o nim pomyślałam.
Na szczęście to była pierwsza i ostatnia nasza wizyta u księdza dyrektora.

A co z kotem?
Chciałabym żeby wrócił...

12 lipca 2015

Schody

Kurcze, naprawdę nie wiem, dlaczego niektóre modlitwy trwają latami, zanim zostaną wysłuchane.
Wszystko jest takie niewymierne.
Przed chwilą siedziałam na schodach, trochę się odseparowałam od świata.
Kiedy zatopiłam się w modlitwie, zauważyłam u góry na schodach kota.
Gapił się na mnie z wytrzeszczonymi oczami.
Potem zaczął się ocierać o słupki od poręczy, a później zszedł po schodach i mrucząc zaczął ocierać się o mnie.
Ciekawe co w takiej kociej głowie siedzi?
Po modlitwie czuję znowu takie ciepło na czubku głowy, wyraźną zmianę...
Mimo, że zmian brak.
Niektórzy mówią, że wiara jest dla mięczaków.
Nieprawda.
Wiara jest dla prawdziwych twardzieli.

Niedzielny poranek

Takie poranki, kiedy cała rodzina jest w komplecie są bardzo piękne.
Dzieci wieczorem wpakowały mi się do łóżka, kot na doczepkę. Suma sumarum było trochę ciasno, ale za to przytulnie.
Rano oczywiście nie obyło się baz szamotaniny, dzieci raczej bez tego nie funkcjonują.
Chciałabym być lepszą mamą, bardziej obecną przy nich i czasem bardziej uśmiechniętą.
W sumie, większość swojego czasu mogłabym spędzać w domu.
No ale nie jest to za bardzo możliwe, z przyczyn oczywistych.
Dzisiaj jednak chyba zakotwiczę się w domu na dobre.
Pada, pada, pada.
Może to dobry czas, żeby zadbać też trochę o siebie?
Na to żeby pouczyć się w końcu języka, przemyśleć parę spraw i zrobić sobie pedicure.

Kot właśnie wrąbał kawałek szynki, dzieci przemyciły ją dla niego z lodówki.
Teraz szaleje na balkonie i bawi się puszką po rybie.
Czego chcieć więcej?


11 lipca 2015

Kłamstwo

Marnie się dzisiaj czuję.
I mimo, że naprawdę mam wiele powodów do radości, to bolą mnie jeszcze różne rzeczy.
Bolą mnie okłamania i manipulacje, dzięki którym wyszłam parę razy w życiu na głupka.
Ale to już przeszłość, a ona rządzi się swoimi prawami, tj. potrafi nieoczekiwanie dopaść nas ni stąd, ni zowąd, jak hycel w środku nocy.
Czasem naprawdę można się pomylić co do ludzi.
Niektórzy tylko przybierają postać aniołów i całkiem nieźle im to wychodzi.
Ale życie uczy. Trzeba iść dalej i pozostawić pewne rzeczy Bogu.
W zasadzie nie ma innego  wyjścia.
Nie każdego przecież stać na szczerą rozmowę, na słowo "przepraszam", na słowo prawdy o sobie samym.
Na słowo prawdy, która należy się drugiemu człowiekowi, jeśli samemu się jej oczekiwało od niego.
Z niektórymi ludźmi jednak nie warto rozmawiać.
Są jak głazy, odporni  na szacunek, ale nie dla samych siebie.
A prawda? Jest jak ukryty skarb.
Można się do niej nigdy nie dokopać, a czasem wręcz nadziać na następną pułapkę.

Psychologiczne zwiedzenie wideo


Zapraszam do obejrzenia i wysłuchania.
Bardzo cenne wykłady.
http://www.tiqva.pl/multimedia/251-psychologiczne-zwiedzenie-wideo

10 lipca 2015

Wiara

Wyjrzało właśnie słońce za oknem i pięknie rozświetliło monitor...

Im więcej się modlę i im większa jest moja wiara tym... wcale nie jest łatwiej.
Bo co innego jeśli wiara przynosi jakieś widoczne owoce, np. uzdrowienie, albo spektakularne zmiany w życiu, choć wydaje się, że wszystko zmierzało w jak najgorszym kierunku.
Jednak wszystko pięknie wygląda na kazaniach, wszystko pięknie wygląda w książkach, które obiecują nowo nawróconym ludziom góry złota, z gratisowym karnetem na spełnianie życzeń... na życzenie.
Pan Jezus przecież wszystko potrafi i wszystko może, a jeśli nie otrzymujesz, to znaczy, że żyjesz w grzechu (nie powiedziane, że czasem tak nie jest), albo że się źle modlisz (też nie powiedziane, że czasem tak nie jest).
Niestety tak pojmowana Ewangelia może ranić już i tak często poranionych Chrześcijan.
Biblia to nie książka o pozytywnym myśleniu, dzięki której na zawołanie możemy wykreować sobie co tylko chcemy - choćby z założenia.
Czasem najlepsi Chrześcijanie, najbardziej pobożni ludzie przeżywają wielkie dramaty rozpaczy.
Niestety najciemniej jest tuż przed świtem.
I albo poddamy się w tym najtrudniejszym momencie, albo będziemy walczyć do końca.
Do pierwszej zorzy.
Nie mogę powiedzieć, że każda obmodlona sytuacja kończy się happy endem.
Może tak: Bóg wysłuchuje wszystkie modlitwy, jednak czasem mówi "nie".
Czasem, ale nie zawsze.
I jeśli mówi "nie", to jest to "nie" usprawiedliwione.  
Jest to "nie" najlepsze dla nas, z perspektywy Boga, nie z naszej (na dany moment).
Tak, czy inaczej, kiedyś spojrzymy na nasze życie oczyma Boga.
Najtrudniejsze doświadczenia przywodzą ludzi do największej wiary (czasem bywa na odwrót).
Mnie osobiście Bóg w wielu sytuacjach bardzo pomógł, aczkolwiek niektóre z nich na razie nie znalazły jeszcze swojego szczęśliwego zakończenia.
Mimo wszystko wierzę.

Wiara jako stan ducha potrafi zdziałać cuda. 
Modlitwa bez wiary jest martwa. 
Wiara bez modlitwy?
Raczej nie. Wiara sama w sobie jest modlitwą serca.

9 lipca 2015

Einstein

Czy Bóg zmienia zdanie?
W Biblii pełno jest wersetów dotyczących tego, że Bóg nie zmienia zdania.
Ale są i przykłady na to, że usilna modlitwa sprawiedliwego potrafi zdziałać cuda.
Nie będę sypać teraz wersetami, nie mam ich w głowie.
Czytałam kiedyś piękną historię, która rozgrywała się gdzieś w czasach średniowiecza.
Dotyczyła ona małżeństwa - bardzo biednych, ale pobożnych ludzi -, które z jakichś powodów nie mogło mieć dziecka.
Puenta była taka, że mimo, iż Bóg powiedział, że nie da im dziecka (powiedział im to przez proroka, który w modlitwie prosił o dziecko dla nich), to po latach jednak urodziło im się dziecko.
Stało się tak dlatego, że nie ustawali w modlitwie i mimo wcześniejszych modlitw o potomka, które w zasadzie nie zostały wysłuchane - nie odwrócili się od Boga.
Wkleiłabym link do tego opowiadania, ale jego chyba już nie ma na tej stronie.

A teraz, zanim pójdę spać, wkleję jeszcze fragment mojej rozmowy z nastoletnim synem.
O coś się mnie pytał, nie pamiętam już jednak o co :)

Ja: (...) Czy ty myślisz, ze ja jestem chodzącym Einsteinem ?
Młody: Nie. Einstein by na te czasy nic nie rozkminił.
Nawet jak się porusza w Mario strzałkami.

Zmienna pogoda

Poranny smutek osiągnął swoje apogeum, do przed chwilą.
Nie wiem kiedy ostatni raz czytałam Pismo Święte, ale z braku alternatyw na poprawę samopoczucia (nawet modlitwa nie skutkowała), złapałam za Biblię.
Księgę otworzyłam ot tak, na przypadkowej stronie.
Jest w Biblii sporo zakładek ze ścinków papierów, rysunków, sprawdzianów dzieci i Bóg raczy wiedzieć z czego jeszcze.
Otworzyłam Księgę na małym kwiatuszku z papieru, który podarowała mi niegdyś córka.
Kwiatuszek oznaczył rozdział Izajasza 62.
O dziwo, przeczytanie rozdziału bardzo mi pomogło (gdyby nie to, nie miałabym ochoty, ani siły robić nowego wpisu na blogu).
Czuję teraz na czubku głowy takie ciepło i  "rzeźkość", a moje samopoczucie diametralnie się zmieniło.
Ogólnie jestem sfrustrowana walką.
I już sama nie wiem, czy to walką z Bogiem, czy walką przed Bogiem, z samą sobą.
Nęka mnie nadal kilka problemów z przeszłości, których sama nie potrafię poukładać.
Odpowiedzi, na które liczyłam nie pojawiły się.
"Masz być cierpliwa"- ta, jak widać musi mi w zupełności wystarczyć.
Muszę być bardzo czujna, żeby nie pomylić się i nie zasymilować jakichś swoich własnych myśli...
Dlatego dobra relacja z Bogiem - silna i mocna, oparta na systematycznej  modlitwie są najlepszymi drogowskazami dla osoby szukającej swojej drogi (no i oczywiście czytanie Pisma Świętego).
Cóż. Nikt nie powiedział, że będzie lekko.

Chmury zawisły nad moim domem i nad domami sąsiadów, jednak mój nastrój na szczęście nie przypomina już tego za oknem.
O, właśnie wyszło Słońce.

Zwycięstwo

Ostatnimi czasy rzadko pisywałam o tak wczesnej porze.
Niedługo wybiegnę do pracy - pewnie z prędkością światła, jak zwykle.
Często wychodzę na ostatnią chwilę i teraz też na to pracuję.
Dzisiaj obudziłam się smutna.
Jestem smutna, bo na kilka rzeczy nie potrafię uzyskać odpowiedzi - na kilka ważnych rzeczy.
Nawet bardzo ważnych.
To czekanie trwa już kilka lat.
Może zbyt wiele chciałabym wiedzieć?
Może.
Jednak, jak się uprę...
Tak, tak. Kołaczcie jak natręty, a otworzą wam.
Faktycznie, na niektóre inne odpowiedzi też musiałam czekać kilka lat.
A co by było, gdybym się poddała?
Dlatego nie warto się poddawać w życiu.
Właśnie przypomniała mi się ta piosenka z Empiku...
Co nowego przyniesie dzień?
Pozdrawiam.

8 lipca 2015

Top lista

Widzę, że TV Republika wyparła mojego bloga z wyników wyszukiwania.
Tytuł nowego programu, który pojawił się w telewizji jest taki sam jak nazwa bloga, czyli "Potyczki z wiarą".
No, może w adresie mojego bloga użyte zostały jeszcze inne znaki, ale to po to, aby oddzielić od siebie wyrazy.
Niedługo blog zostanie zepchnięty na dalsze strony.
Muszę chyba zająć się na poważnie nauką pozycjonowania, chociaż podejrzewam, że z telewizją i tak nie wygram.
A blog blogiem.
Kiedyś traktowałam go trochę bardziej na sportowo, czyli trochę bardziej relaxowo.
Teraz skupiam się o wiele bardziej na modlitwie niż kiedyś i podejrzewam, że treści na blogu także będą zmieniały się... na lepsze.
Dobrej nocy, albo miłego dnia.


Otwartość

Tak się zastanawiam właśnie nad czymś...
Czy ktoś byłby mi w stanie wytłumaczyć co znaczy "otworzyć się"?
Takie coś w modlitwie do mnie doszło...
Może i definicję otrzymam...
Daj Boże.

Zeszyt

Z roweru wczoraj wyszły nici. Córka zachorowała i nie mogłam zostawić jej samej.
Niestety dzisiaj nadal jest chora, poza tym właśnie zaczął padać deszcz.
Dobrze, że już w domu jestem.
Kupiłam w księgarni biało - czarny zeszyt do zapisywania złotych myśli.
Będę notować w nim odpowiedzi, które pojawiają się w modlitwie, a czasem ot tak po prostu, czyli w przerwach między modlitwami, które z reguły wypełniają znaczną część mojego dnia.
Jest już ich całkiem sporo (odpowiedzi) i gdyby nie długopis, oraz kartka papieru, wszystkie uleciałyby z wiatrem.
Dzisiaj zrozumiałam, że Bóg jest bardzo precyzyjny.
Że jeśli myślisz, że wybaczyłeś, to niestety możesz się grubo pomylić.
Wybaczenie, to... wybaczenie gruntowne. Co do joty. I co do milimetra.
Bóg jest precyzyjny i wielokrotnie się o tym przekonałam.
Także dzisiaj, kiedy to w zasadzie byłam pewna, że już dawno wybaczyłam.
Ale nie. Pan wskazał na stan mojego serca, mimo, że nie byłam go w ogóle świadoma (właściwie to nawet do teraz nie jestem, jeśli mam kierować się swoimi własnymi odczuciami).
A teraz zapraszam do odsłuchania piosenki (moim zdaniem takiej sobie), która leciała w Empiku, do którego weszłam w poszukiwaniu ładnego zeszytu.
Piosenka ma za to bardzo fajne słowa (odsłuchałam ją od połowy).
Przywitała mnie w ten oto sposób: "nie poddawaj się, bo to twój czas".

https://www.youtube.com/watch?v=US2bJxaWqGA

7 lipca 2015

House Every Weekend

W Polsce teraz straszne upały są.
Miałam dzisiaj jechać z córką nad jezioro, ale niestety czynniki niezależne od nas stanęły nam na drodze.
Dopiero chyba w weekend wybierzemy się gdzieś, być może nad morze.
Nie wiem jeszcze tylko, czy pojedziemy do Gdańska, czy do Sopotu.
Wujek niestety nie chce nas teraz zaprosić do siebie, bo jest chory, więc pewnie będziemy dryfować po Trójmieście sami, tzn. ja i dzieci.
Póki co, rower uzależnia mnie od siebie.
Wieczorami lubię jeździć na wieś, przez pola, łąki i lasy.
Ostatnio w lesie widziałam nawet sarnę. I chyba się wystraszyła roweru, bo zdążyłam zobaczyć tylko jej biały zadek.
No i widziałam też kunę, która przebiegła mi przez drogę.
Może to była kuna, a może coś innego, w każdym bądź razie wyglądało jak fretka.
Dzisiaj być może też się wybiorę gdzieś na rowerze.
Myślę, że nie bardzo daleko, bo jestem trochę niedospana, a przez to zmęczona i nieco osłabiona.
Jednak dążenie do spartańskiej kondycji jest ostatnio moim cichym hoplem, a to z uwagi na to - ale tylko po części -, że mimochodem oglądam kanał Viva, na którym większość ludzi w teledyskach jest nieźle wygimnastykowanych i bardzo mi się to podoba.
Ot, taki szczegół (nie zamierzam paradować w gaciach po ulicy tak jak oni).
No i ostatni szczegół: uwielbiam teledysk Zowie "House Every Weekend" ;)

Czujność

Przez ostatnich kilka dni nie miałam dostępu do internetu - panowie informatycy pomylili kabelki...
I nie wiem od czego zacząć, bo tak naprawdę niewiele się dzieje (z jednej strony).
Mój bajzel w głowie pomału się kurczy, a to już przecież bardzo dużo.
Bóg uczy mnie cierpliwości, czujności, zaufania i miłości do ludzi.
Chyba jeszcze wielu innych dobrych rzeczy, których na razie nie potrafię sprecyzować, jednak czuję w sobie pozytywne zmiany, przede wszystkim w swojej postawie w stosunku do Boga.
Odpowiedzi pojawiają się na tematy, które dotychczas (przez wiele lat) mnie trapiły, a może raczej... trawiły od środka.
Nie będę o nich pisać - ani o odpowiedziach, ani o swoich problemach -, w sumie nie wiem czy byłabym zrozumiana przez czytelnika.
Jedno jest pewne: słowo "cierpliwość" mogłabym wyryć sobie na czole markerem.
Cierpliwość dotyczy także odpowiedzi, które mają się dopiero pojawić.
Nauka bycia czujnym jest moją inną, ważną lekcją, którą muszę opanować, aby nie stracić dobrej relacji z Bogiem.
Min. również z tego powodu przestałam pić w ogóle alkohol.
Niestety nawet piwo potrafi uśpić czujność, a co za tym idzie: zdolność rozróżnienia tego co pochodzi od Boga, a co nie.
Pozdrawiam.

4 lipca 2015

Spokój

Mam ostatnio coraz większą potrzebę wyciszenia.
Niestety moje życie składa się zwykle ze słuchania, albo może z "wysłuchiwania", co ogólnie bywa czasem bardzo męczące.
Nie lubię zbyt gadatliwych ludzi - jestem introwertyczką -, a zwłaszcza wtedy, kiedy nie mają nic sensownego do powiedzenia.
Problem polega na tym, że większość ludzi jednak nie ma nic sensownego do powiedzenia...
Zauważyłam, że przez ten harmider wokół mnie, nie słyszę Ducha Świętego.
Po prostu jest za głośno, a Duch Święty jest bardzo cichutki...
Ok.
Idę na rower.

Tytuł

Czy to przypadek, czy nie, nie wiem.
Szukając w googlach swojego bloga, znalazłam stronę jakiegoś programu telewizyjnego, o takiej samej nazwie co mój blog.
Mój blog istnieje jednak od kilku miesięcy (dwukrotnie stawiałam go od nowa), a program pierwszą emisję miał jakieś dwa tygodnie temu...
Ale Ok. Nie będę zaczepliwa.
Życzę redaktorom programu sukcesów w jego prowadzeniu, oraz Bożego prowadzenia w trakcie kręcenia kolejnych odcinków :)

http://telewizjarepublika.pl/Potyczki-z-wiara-odc-1,video,1796.html

2 lipca 2015

Przestrzeń do działania

Zgodnie z postanowieniem, doczłapałam się autobusem miejskim do dzikiej plaży, porośniętej tu i ówdzie trzciną.
Woda, w moim odczuciu była jeszcze zbyt chłodna, aby się w niej kąpać.
Popluskałam się tylko od pasa w dół.
W autobusie jednak nie było "plebsu", ani pijanych panów.
Normalni ludzie, którzy po pracy chcieli wypocząć.
Nie lubię tego miejsca, na którym zatrzymuje się autobus.
W ogóle nie lubię tej całej ulicy.
Kiedyś ją uwielbiałam nawet, mimo, że stoją na niej hipermarkety, a obok nich znajdują się duże parkingi.
W sumie nic ciekawego się tam nie znajduje.
Kiedy odczaruję wszystkie ulice w tym mieście, które zakaziłam swoim niestrudzonym sercem, naprawdę nie wiem.
Pan chyba nieco skąpi mi swoich słów w tym temacie (kiedy to piszę, czuję, że to może do końca nie jest tak).
Otrzymuję nieraz wskazówki dotyczące spraw bieżących, a tu tak głucho.
Prawdopodobnie sama zagarnęłam cały teren dla siebie i nie pozwalam Mu na działanie.

Wspólnota duchowa

Diabeł tak bardzo nienawidzi ludzi, to niesamowite.
Czasem widzę jak bliskie mi osoby cierpią.
Jeśli oni mają słabą wiarę, wiem, że ja muszę za nich walczyć.
Może to i nawet nie kwestia wiary u tych ludzi, ale umęczenia cierpieniem.
Kiedy każda zła myśl nagle się ziszcza, to znaczy że naprawdę coś złego się dzieje w życiu człowieka.
Jednak nie ma wolności bez solidarności.
Nie pozwolę ci zginąć.
Modlitwa do Jezusa zwycięży każde zło.

1 lipca 2015

Pytania

Chyba nie powinnam pisać teraz...
Zmęczenie, brak czasu, natłok obowiązków, minuty, które uciekają bezpowrotnie.
Zaplanowałam na jutro wyjazd nad jezioro.
Pewnie doczłapiemy się tym nieszczęsnym autobusem miejskim.
Autobusem, który dowozi plebs, rozwrzeszczane dzieci i wstawionych panów.
Coś we mnie niedobrego siedzi.
Nie piszę o grzechach, bo tych mam całkiem sporo, nie ma się czym chwalić.
Piszę o melancholii, o depresji może bardziej.
Przebijam się przez mur samej siebie.
Przez mur bezwiary.
Niestety nie wierzę w najważniejsze rzeczy, a mianowicie nie wierzę w miłość.
Może inaczej: wierzę w miłość, ale nie wierzę w to, że ona zawsze wygrywa.
No bo tak jest.
Niedobrze, że strach bywa silniejszy.
Niedobrze, że cokolwiek bywa silniejsze.
Grzech też zwycięża w ludziach Boga.
Dochodzę do smutnych wniosków.
Na szczęście, w tym całym moim smutku - bynajmniej rzadko odczuwam radość pełną piersią - Pan mi błogosławi.
Czasem chcę coś zrobić, kierują mną błędne przesłanki i nagle pojawia się myśl: "Nie, nie, to nie tak.
Zrób to inaczej".
I wtedy wychodzi całkiem Ok.
Ale to jedynie krople w morzu potrzeb duchowych.
Te ciche, dobre podpowiedzi.
Nie jestem nikim wyjątkowym.
Może właśnie dlatego Bóg mnie prowadzi.
Mały pyłek.

Jeśli byłeś tu, przeczytałeś wpis, pozostaw komentarz, podziel się swoimi spostrzeżeniami z innymi.