Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Biblia. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Biblia. Pokaż wszystkie posty

17 lipca 2016

Film "Armagedon"

Wklejam link do chrześcijańskiego filmu.
Z perspektywy tego co mówi na temat dni ostatecznych Biblia, ale też z perspektywy dzisiejszych wydarzeń film nabiera innego wymiaru.
A jest to produkcja z 2009 roku.
Polecam.
https://youtu.be/LOwkU07ncS8

30 marca 2016

Modlitwa wysłuchana

Mili Państwo
Chciałam Wam złożyć życzenia świąteczne, ale miałam problem z routerem, więc i połączenie z internetem było niemożliwe.
Życzę zatem wszystkim szczęścia, pomyślności i wszystkiego co dobre; spokoju, bliskości z Bogiem, pełni miłości i wytrwałości.
Teraz, po świętach - myślę że każda okazja do składania sobie życzeń jest dobra.

Zastanawiałam się wczoraj nad modlitwami, które są "niewysłuchane" przez Boga.
Wzięłam słowo w cudzysłów, ponieważ to, żeby Bóg nie słyszał, czy tak jak napisałam: nie wysłuchiwał naszych modlitw jest rzeczą niemożliwą.
Przewertowałam kilka artykułów w internecie w poszukiwaniu informacji - byłam ciekawa co na ten temat mają do powiedzenia inni chrześcijanie - po czym doszłam do wniosku, że nie jestem sama w swoich poszukiwaniach.
Brak odpowiedzi na modlitwę bywa trudnym doświadczeniem, które może postawić naszą wiarę pod znakiem zapytania.
Bywa, że przez wiele miesięcy możemy modlić się o jakąś sprawę, a czasem nawet i lat.
Nie wiem, czy brak odpowiedzi w postaci spełnienia naszej modlitwy oznacza odpowiedź negatywną - w tym rozumieniu przeczącą.
A co np. jeśli modlimy się o jakąś ciężko chorą osobę i ta osoba mimo naszych modlitw nadal jest bardzo chora? Czy to oznacza, że powinniśmy zaprzestać naszej modlitwy?
W tym miejscu przypomina mi się biblijna przypowieść o natrętnym przyjacielu.

Dalej mówił do nich: «Ktoś z was, mając przyjaciela, pójdzie do niego o północy i powie mu: „Przyjacielu, pożycz mi trzy chleby, bo mój przyjaciel przybył do mnie z drogi, a nie mam co mu podać”. Lecz tamten odpowie z wewnątrz: „Nie naprzykrzaj mi się! Drzwi są już zamknięte i moje dzieci są ze mną w łóżku. Nie mogę wstać i dać tobie”. Powiadam wam: Chociażby nie wstał i nie dał z tego powodu, że jest jego przyjacielem, to z powodu jego natręctwa wstanie i da mu, ile potrzebuje. Łk, 11, 5-8 

Albo o natrętnej wdowie:

Powiedział im też przypowieść o tym, że zawsze powinni modlić się i nie ustawać: W pewnym mieście żył sędzia, który Boga się nie bał i nie liczył się z ludźmi. W tym samym mieście żyła wdowa, która przychodziła do niego z prośbą: Obroń mnie przed moim przeciwnikiem. Przez pewien czas nie chciał; lecz potem rzekł do siebie: Chociaż Boga się nie boję ani z ludźmi się nie liczę, to jednak, ponieważ naprzykrza mi się ta wdowa, wezmę ją w obronę, żeby nie przychodziła bez końca i nie zadręczała mnie. I Pan dodał: Słuchajcie, co ten niesprawiedliwy sędzia mówi. A Bóg, czyż nie weźmie w obronę swoich wybranych, którzy dniem i nocą wołają do Niego, i czy będzie zwlekał w ich sprawie? Powiadam wam, że prędko weźmie ich w obronę. Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?

Sama często bywałam jak ten natrętny przyjaciel, czy też natrętna wdowa.
I bynajmniej nie mówię tu tylko o modlitwie, ale o postawie życiowej, dzięki której mogłam coś "ugrać".
A jeżeli modliłam się o coś latami i ... nie działo się nic - przynajmniej w moim rozumieniu -, zwykle pojawiał się ból. Ból i żal, ale nie tyle z powodu sytuacji, o którą się modliłam i która mimo moich usilnych modlitw nie uległa zmianie, ale z powodu milczenia Boga.
Myślę, że milczenie Boga jest często jedynym z najtrudniejszych doświadczeń, które może dotknąć chrześcijanina.
Biblijny Zachariasz (ojciec Jana Chrzciciela) modlił się o syna do późnej starości.
Jego żona była już bardzo starą kobietą kiedy zaszła w ciążę.
Ich modlitwa trwała kilkadziesiąt lat zanim otrzymali to, o co prosili Boga.
Zachariasz najwidoczniej stracił wiarę w to, że kiedykolwiek zostanie wysłuchana, bo kiedy spotkał Anioła, który zapowiedział narodziny syna, nie uwierzył mu.

To, czy nasza modlitwa jest zgodna z wolą Boga powinniśmy omawiać z Bogiem, w modlitwie.
Biblia winna być naszym kompasem. Wówczas i modlitwa znajdzie swój właściwy kierunek.
Z takich, czy z innych przyczyn Bóg może odwlekać jej spełnienie.
U Boga wszystko ma swój czas, ma On też pełną i doskonałą perspektywę naszego życia, a także i życia innych ludzi, którzy w nasze życie są w jakiś sposób wpleceni (albo i nie).
Pełną perspektywę wszystkich wydarzeń.
Bóg z czasem - może to być nawet bardzo długi czas - objawi nam swój doskonały plan dla naszego życia. Zrozumienie może pojawić się  dużo później. Pojawią się nowe doświadczenia, słowa natchnione przez Ducha Świętego, czasem wypływające z ust innych ludzi.
Czasem to właśnie nasze modlitwy wymagają uzdrowienia. Nie mówię o modlitwach o zdrowie, pracę, męża, dziecko, bezpieczeństwo, zapewnienie podstawowych potrzeb życiowych, czy inne ważne dla naszego życia rzeczy.
Piszę o takich wyborach, które nas samych unieszczęśliwiłyby po jakimś czasie, mimo, iż dzisiaj niekoniecznie zdajemy sobie z tego sprawę.
Ale to, czy modlitwa jest zgodna z wolą Boga, czy też nie - bo jej dopełnienie jest np. kwestią czasu -  wymaga dyskusji, w modlitwie, właśnie z Panem Bogiem.
I pokory, żeby umieć przyjąć to co przygotował dla nas Pan Bóg, a nie to przy czym tak się upieramy.

14 lutego 2016

Słowo Życia

Kilkanaście dni temu udało mi się znaleźć w piwnicy "nowy" egzemplarz Biblii.
Jest to wydanie z 1989 roku. Przekład jest inny niż wszystkie, które do tej pory poznałam.
Przede wszystkim Biblia jest tutaj napisana językiem bardzo prostym, stąd i zrozumiałym dla ludzi żyjących w dzisiejszych czasach.
Wszelkie archaiczności zostały zastąpione współcześnie używanymi słowami.
To co do tej pory wydawało mi się niejasne nagle rozwiało się jak wielka chmura.
Jak widać nie wszystkie Biblie odnalazłam w piwnicy.
Kiedyś uratowałam (nieświadomie) kilka egzemplarzy Biblii, wydobywając je ze sterty innych książek tuż przed zalaniem piwnicy.
http://potyczki-z-wiara.blogspot.com/2015/07/niezbedny-minimalizm.html
http://potyczki-z-wiara.blogspot.com/2015/07/iga-w-stogu-siana.html 
  
Przepiszę zatem z nowej Biblii fragment, który otworzyłam, można by rzec, ot tak, chaotycznie.
Mam nadzieję, że kogoś zainspiruje, napełni Duchem Świętym, pomoże, albo/i wskaże właściwą drogę.

Teraz, bracia, żeby nie było już więcej nieporozumień, wyjaśnię sprawę wyjątkowych uzdolnień, jakich każdemu z nas udziela Duch Święty.
Pamiętajcie, że przed nawróceniem chodziliście od jednego bożka do drugiego, a żaden z nich nie potrafił powiedzieć ani słowa.
Teraz zaś stykacie się z ludźmi przez których, jak twierdzą oni sami, przemawia Duch Boży.
Jak można poznać, czy ich słowa pochodzą od Boga, czy też są zmyślone?
Wiedzcie, że żaden człowiek przemawiając w mocy Ducha Bożego nie może  przeklinać Jezusa, ani nikt, jeśli nie pomoże mu Duch Święty, nie nazwie Jezusa Panem.
Bóg obdarza nas różnego rodzaju wyjątkowymi uzdolnieniami, ale wszystkie one pochodzą z jednego źródła - od Ducha Świętego.
Różne są rodzaje Bożej służby, ale Pan, któremu służymy, jest ten sam.
Rozmaicie działa Bóg w naszym Życiu, ale tę pracę w nas i przez nas wykonuje zawsze ten sam Bóg.
Przez każdego z nas Duch Święty okazuje moc Bożą w celu utwierdzenia wszystkich wierzących.
Jednemu Duch Święty daje zdolność udzielania mądrych rad; drugi od tego samego Ducha otrzymuje zdolność wnikliwego rozeznania różnych spraw.
Jednemu Duch udziela wyjątkowej wiary, a innemu znów mocy uzdrawiania chorych.
Niektórym daje moc czynienia cudów, a innym zdolność prorokowania.
Ktoś inny otrzymuje zdolność rozpoznawania złych duchów, które mogą działać w człowieku.
Ktoś potrafi mówić obcymi językami, których się nigdy nie uczył, a inni choć również nie znają tych języków, otrzymują zdolność przekazania treści tego, co zostało powiedziane.
Tych wszystkich darów udziela Duch święty, rozdzielając je nam wszystkim według własnego uznania.
(Pierwszy Kor. 12, 1-12)             

12 lutego 2016

Grypa

Od kilku dni trzyma mnie grypa.
Nie bardzo chce mi się pisać, jeść i cokolwiek robić.
Być może taki przystanek w życiu jest mi do czegoś potrzebny.
Suma summarum jakby nie patrzeć, z nudów zaczęłam czytać Biblię.
Wcześniej też ją czytałam, ale jakoś mniej.
Nie odczuwam co prawda specjalnych zmian z tym związanych, ale moje patrzenie na świat jest na tyle krótkowzroczne i okrojone, że nie ma sensu, abym robiła w tym miejscu jakieś większe podsumowania.
Mogę je zrobić za rok, dwa, albo kiedyś tam, w bliżej nieokreślonej przyszłości.
Być może nostalgia, którą teraz odczuwam jest kwestią samotności?
Pewnie też.
Ale także kłamstw, którymi od czasu do czasu jestem częstowana przez życzliwych mi ludzi.

3 stycznia 2016

Kilka słów o nawróceniu

Nawróciłam się ponad sześć lat temu.
I można by powiedzieć, że to było siedem lat temu, jednak moje życie - a ściślej mówiąc postępowanie - w ogóle nie świadczyło o przemianach, które dokonują się w takich momentach w sercu człowieka.
Siedem lat temu rozpoczął się dość trudny okres w dziejach mojego życia, a wydarzenia, które wtedy miały miejsce całkowicie zaabsorbowały moją uwagę i odsunęły od Boga, do którego ledwo zdążyłam przylgnąć - choć to i tak zbyt mocne słowo.
Rok później byłam już na tyle połamana, żeby zrozumieć, że przez życie nie mogę iść w pojedynkę.
Pewnego dnia, kiedy siedziałam na ławce w parku, przyszła do mnie myśl, aby poprosić znajomą o Biblię.
Wysłałam do niej sms, na który dość długo nie odpowiadała.
Zrobiło mi się trochę głupio, wszak była niedziela - dzień wolny od pracy - i pomyślałam, że odpoczywa, albo po prostu spędza wolny czas z rodziną.
Nie odpisywała jednak dlatego, ponieważ w momencie kiedy chciała sięgnąć po telefon, kot go łapą zrzucił i telefon rozsypał się na drobne części. Po jego złożeniu całkowicie się zablokował i przestał działać.
Znajoma wówczas pomodliła się i telefon nagle odblokował się.
Być może sprawa wydaje się prozaiczna, a dla niektórych przypadkowa, jednak takich sytuacji miałam znacznie więcej.
Zwłaszcza wtedy, kiedy chciałam iść do zboru, albo wtedy kiedy zaczynałam się modlić.
Jednego razu tuż przed wyjściem z domu na nabożeństwo zapalił mi się kabel od pralki, innym razem nagle zachorowałam na grypę żołądkową... Jeszcze innym razem mama zrobiła awanturę.
I tak to szło. Często coś stawało mi na przeszkodzie.
Dzisiaj - tytuł bloga nie jest przypadkowy - miewam wzloty i upadki w wierze, jednak moim życiowym celem jest żyć blisko Boga i nigdy - nawet w tych najtrudniejszych momentach - nie tracić wiary, oraz nadziei.
Modlę się o poszerzanie swoich /duchowych/ granic (o podobne rzeczy modlił się Jabes -  biblijna postać), a także o otwartość na Boży - jak dotąd zakryty przede mną - plan dla mojego życia.
Diabeł będzie dokładał wszelkich starań i wynajdywał sposoby na to aby odsunąć nas od Boga.
Dlatego bardzo ważna jest codzienna modlitwa i czytanie Słowa Bożego, którego on tak nienawidzi.
Z czasem wszystkie wydarzenia w życiu ułożą się w logiczną całość.
Pozdrawiam serdecznie.

2 stycznia 2016

Postanowienia noworoczne

Wspominałam kiedyś w jednym ze swoich wcześniejszych  wpisów o wspaniałej książce pt. "Byłem w Niebie" Richarda Sigmunda.
Bardzo polecam tym, którzy nie czytali, albo po prostu nie natrafili na lekturę.
Nie będę jej streszczać - tytuł sam mówi za siebie.
Warto, jest piękna, a relacja najwyraźniej prawdziwa.
Jeśli ktoś ma kłopoty z wiarą, boi się śmierci - a może nic z tych rzeczy, jedynie chciałby nieco szerzej spojrzeć na siebie z perspektywy nieba - jakże pięknego (opis pokrywa się z tym co mówi na ten temat Biblia), lektura może przynieść prawdziwe ukojenie.

Znowu przebijam się przez pustynię, aż wstyd mi o tym pisać, powtarzam się.
Jednak nie jest to pustynia wiary. Nic z tych rzeczy.
Jest to pustynia związana z milczeniem Pana Boga.
Brak słów, brak widocznych śladów - zatarcie ich przede mną - w moim subiektywnym, okrojonym na miarę człowieka mniemaniu.
Im więcej milczenia, tym większy łomot z mojej strony.
To chyba dobrze?

Pozdrawiam wszystkich w Nowym roku.
Jak tam z postanowieniami noworocznymi?
Ja nie mam żadnych.
Chciałabym jedynie kontynuować realizację swoich wcześniejszych zamierzeń.
Bez nerwacji, będzie co będzie...

11 listopada 2015

Listopad

Połowa dnia już dawno za nami, a ja niestety dzisiaj nic konstruktywnego jeszcze nie zrobiłam, ponieważ dopiero wstałam z łóżka. Po kilkunastu godzinach snu nadal czuję się zmęczona.
Boli mnie głowa, jednak już nie tak mocno, mdłości na szczęście też ustąpiły.
Bardzo możliwe, że to grypa, albo, że lekarz wczoraj przeholował z zastrzykami - dostałam ich chyba osiem, jak nie więcej. 
Dzień jakiś taki melancholijny, pada deszcz - czyli, że znowu.
O tym, że dzisiaj święto narodowe, nie będę wspominać, chociaż - w radio patriotycznie bardzo.
Google też zrobiło nam miłą niespodziankę w postaci biało - czerwonych napisów z bocianem pomiędzy literkami (to żart?).
Sporo ostatnio czytuję wiadomości politycznych i przyznam, że najbardziej rozbawiają mnie ironiczne komentarze pod adresem cyrku z naszej areny politycznej.
Daruję sobie jednak szczegóły, każdy (oprócz mnie) w domu przecież ma telewizor..
Sporo też ostatnio czytywałam proroctw dla świata, oraz dla Polski i to też na moją głowę nie podziałało jak balsam - a wręcz odwrotnie.
Ojciec Klimuszko powiedział tuż przed śmiercią, że na skutek bomb zrzuconych do Atlantyku, nastąpi ogromne wypiętrzenie wód i kawał Europy, ale i nie tylko Europy (np. Ameryka) znajdzie się pod wodą.
Np.Elbląg, o którym ojciec wspomniał, gdyż w nim mieszkał, też znajdzie się pod wodą.
Moje miasto, podobnie jak Elbląg znajduje się kilkadziesiąt km od morza, jednak wzniesione jest znacznie wyżej od Elbląga.
Zobaczymy co będzie, ale chyba nie będzie tak super. Mimo, że nie wszystkie proroctwa wyglądają identycznie (chodzi mi głównie o proroctwa głoszone przez chrześcijan), to jednak w dużej mierze się pokrywają/uzupełniają (przede wszystkim Polska wg proroków jest miejscem stosunkowo bezpiecznym, a wręcz najbezpieczniejszym).
Biblia jednak jest najbardziej wiarygodnym źródłem , niestety dość mocno zaszyfrowanym.
Mimo to nie jesteśmy zwolnieni - jako chrześcijanie - z obowiązku czytania Pisma Świętego i nie poprzestawaniu na informacjach bądź co bądź niewiadomego źródła....
Fasadowanie się kapokami i tak nic nie pomoże bez oczyszczenia serca w modlitwie i szczerej pokuty.

Pozdrawiam.

6 sierpnia 2015

Światło

Gdyby ten blog mógł być formą pamiętnika...
Byłaby to raczej specyficzna książka.
I obawiam się, że zbyt niezrozumiała dla wielu.
Co prawda nie interesują mnie statystyki, ale pochopne uwagi też raczej nie.
Aktualnie jestem Chrześcijanką bez zboru.
I nie to, że nie ma w moim mieście żadnego zboru.
Zostałam w nim dość szybko zaklasyfikowana do takich, którzy raczej nie osiągają spektakularnych efektów w drodze podążania za Jezusem.
Przyznaję. Fajerwerków raczej brak.
Gdyby jednak przeczytać od początku te wszystkie świadectwa, o których napisałam na blogu.
Mogłabym powiedzieć, że ta wyboista droga, którą przeszłam, usłana jest prawdziwymi diamentami.
Jednakowoż jest tak kręta, że nie ma sensu o niej pisać.
Jednak to, że podążało się krętą drogą można dostrzec dopiero z pewnej odległości.
I nie chodzi wcale o dystans do problemów, który nabiera się z czasem upływających dni, albo lat.
Bardziej chodzi o właściwe fundamenty.
O to, że Jezus otwiera (chciałabym powiedzieć: otworzył) mi oczy.
O to, że Biblia jest księgą piękną, a zarazem bardzo prostą.

Nikt nie chodzi w Twoich butach, nikt nie wie, jaką drogę Ty przeszedłeś (dlatego nikt nie ma prawa Cię osądzać).
Zawsze jednak warto mieć u boku dobrego przewodnika i właśnie na te dopiero nadchodzące dni.
Bóg przecież nie powiedział jeszcze swojego ostatniego słowa.
Wierzysz?

Za jakiś czas napiszę o tym, jaką drogę Pismo Święte musiało przejść zanim wpadło w moje ręce.
To takie małe świadectwo będzie.
Pozdrawiam.

25 lipca 2015

Igła w stogu siana

Tak gwałtownej ulewy, jak ta, która przeszła dzisiaj nad miastem nie widziałam jeszcze nigdy.
Ulice przypominały potoki i gdyby nie to, że ten ulewny deszcz nie trwał zbyt długo, skończyłby się to "murowaną" powodzią.
Piwnicę jeszcze do tej pory mamy całą zalaną.
Niestety woda wybiła też szambo, które ulokowane jest w piwnicy.
Na szczęście najgorsze już mamy za sobą.
Co jednak wprawiło mnie w największe osłupienie, to to, że najwięcej wody, oraz gnoju z szamba zebrało się w miejscu, na którym stał karton z Bibliami.
Jeszcze rano pisałam o tym jak je stamtąd wyniosłam w minioną niedzielę.
Od niedzieli leżą na komodzie...
Czyste, pachnące, bezpieczne.
Czy coś więcej powinnam jeszcze dodać?


Tak. Bóg chroni, to co należy do Niego.


Na koniec dopowiem tylko tyle, że znaczna część książek zostanie spalona.
Mam na myśli te ubrudzone pomyjami, doszczętnie zamoczone.
Niestety nie mamy warunków do bawienia się w eko pralnię...

Niezbędny minimalizm

Boli mnie głowa, rano obudziłam się z okropnym kacem.
Nie piłam, to tylko stan przypominający kaca.
Bywa, że budzę się rano z jakimiś mdłościami i bólem głowy.
Może to reakcja na stres?
Cokolwiek...
Zapomniałam o czymś napisać.
Ostatnio, w niedzielę, kiedy byłam w piwnicy, znalazłam stertę książek.
Przygotowane są na sprzedaż, albo na wydanie ich w dobre ręce.
Po co mają leżeć i kurzyć się...
Książki zmagazynowała tam mama, a ja uratowałam tylko te (kilka miesięcy temu), które dla mnie coś ważnego znaczyły.
Znacznej części książek pozbyłyśmy już wcześniej, ale od pewnego czasu cała sprawa ucichła i te, które ostały się przed zmianą lokalizacji zostały wyniesione właśnie do piwnicy.
Widocznie taki los książek - na nowo zostały przyobleczone w grubą warstwę kurzu.
Tego dnia postanowiłam zejść do piwnicy po karton.
Potrzebowałam znaleźć taki, w którym mogłabym przechować zimowe rzeczy z szafy - czyli bardzo duuuży.
Rzecz jasna, zbroję się na wypadek nalotu z kosmosu - bryłek lodu.
To tak na za 15 lat.
A tak całkiem serio, to swetry latem nie są mi do szczęścia zupełnie potrzebne.
Chciałam zanieść je na strych, niech sobie spokojnie leżą i czekają na zimę, robiąc miejsce w szafie bardziej przewiewnej garderobie.
Jedyny karton, który mnie satysfakcjonował zajmowały właśnie książki, których nowi właściciele najwyraźniej nie pojawili się w odpowiednim czasie.
Zaczęłam wyciągać je z pudła i ku swojemu zaskoczeniu znalazłam na jego dnie kilka egzemplarzy Biblii, jakąś książkę o modlitwie i jeszcze inną, też z modlitwami.
Widocznie mama chciała się ich pozbyć, a może i nie, dlatego właśnie zostały ukryte w głębokich czeluściach.
Dużą niebieską Biblię zaczęłam kartkować, po czym otworzyłam ją - ot tak, bezmyślnie - na rozdziale Izajasza 33.
Ten tekst dosłownie wbił się we mnie, odpowiedział na kilka krótkich, ale bardzo istotnych pytań.
Wiedziałam i czułam, że niektóre słowa Bóg skierował bezpośrednio do mnie.
Wykorzystał daną sytuację, oraz to niesforne, a może i obskurne miejsce po to, by móc odpowiedzieć na nurtujące mnie pytania.
Wniosek jest taki, że warto robić porządki w szafie i że wszystko czego do szczęścia potrzebujemy... i tak Bóg we właściwym czasie nam ofiaruje, a czasem po prostu...objawi.
Oczywiście, warunek jest taki, że nie możemy uprawiać samowolki.

16 lipca 2015

Świadectwa ludzi, którzy widzieli Niebo

Na stronie, do której link podaję poniżej można znaleźć przepiękne świadectwa ludzi, którzy przeżyli śmierć kliniczną.
Obejrzałam chyba już wszystkie i powiem tyle, że zrobiły na mnie mocne wrażenie.
Naprawdę skłaniają do zastanowienia się nad sobą i nad swoim dotychczasowym życiem.
Jeśli ktoś nie wierzy w Boga, to może warto aby zapoznał się z relacjami z podróży do Nieba i wysłuchał tego co mają do powiedzenia ludzie, którzy... w zasadzie nie powinni już żyć.
Zapraszam.

https://www.youtube.com/playlist?list=PL_RzR3XzM96UkAQTHMWjPuAisU7Xg5q3a

Znajomi

Jak to jest, że czasami rozmawia nam się lepiej ze znajomymi, niż z własnymi rodzicami?
Niby geny dziedziczone, jednak osobowości skrajnie odmienne.
Mam takie dwie osoby, które bardzo lubię.
Młodszego o 10 lat kolegę i znajomą, starszą ode mnie o ponad 20 lat.
Obaj wierzący ludzie.
Mam jeszcze koleżankę w swoim wieku, taką ze szkolnej ławki.
Też się bardzo lubimy.
Niekiedy mówimy o sobie "mąż i żona".
Jej tata czasem z nas sobie żartuje, że obie zbzikowane jesteśmy.
Nieraz mówi do mojej koleżanki w ten sposób: "Ty i ta twoja XY idealnie pasujecie do siebie".
To ma być taki nieco sarkastyczny dowcip.
Bez uśmieszku oczywiście się nie obywa.
Wierzę w to, że kiedy się modlimy, to Bóg wybiera nam ludzi, których spotykamy.
Pismo Święte mówi o tym, że czasem nawet Anioły gościmy w swoim domu.
Czasem są to niewidzialne istoty, a czasem widzialne - przy dobrych wiatrach.
Obym na swojej drodze spotkała choć jednego anioła...

9 lipca 2015

Einstein

Czy Bóg zmienia zdanie?
W Biblii pełno jest wersetów dotyczących tego, że Bóg nie zmienia zdania.
Ale są i przykłady na to, że usilna modlitwa sprawiedliwego potrafi zdziałać cuda.
Nie będę sypać teraz wersetami, nie mam ich w głowie.
Czytałam kiedyś piękną historię, która rozgrywała się gdzieś w czasach średniowiecza.
Dotyczyła ona małżeństwa - bardzo biednych, ale pobożnych ludzi -, które z jakichś powodów nie mogło mieć dziecka.
Puenta była taka, że mimo, iż Bóg powiedział, że nie da im dziecka (powiedział im to przez proroka, który w modlitwie prosił o dziecko dla nich), to po latach jednak urodziło im się dziecko.
Stało się tak dlatego, że nie ustawali w modlitwie i mimo wcześniejszych modlitw o potomka, które w zasadzie nie zostały wysłuchane - nie odwrócili się od Boga.
Wkleiłabym link do tego opowiadania, ale jego chyba już nie ma na tej stronie.

A teraz, zanim pójdę spać, wkleję jeszcze fragment mojej rozmowy z nastoletnim synem.
O coś się mnie pytał, nie pamiętam już jednak o co :)

Ja: (...) Czy ty myślisz, ze ja jestem chodzącym Einsteinem ?
Młody: Nie. Einstein by na te czasy nic nie rozkminił.
Nawet jak się porusza w Mario strzałkami.

Zmienna pogoda

Poranny smutek osiągnął swoje apogeum, do przed chwilą.
Nie wiem kiedy ostatni raz czytałam Pismo Święte, ale z braku alternatyw na poprawę samopoczucia (nawet modlitwa nie skutkowała), złapałam za Biblię.
Księgę otworzyłam ot tak, na przypadkowej stronie.
Jest w Biblii sporo zakładek ze ścinków papierów, rysunków, sprawdzianów dzieci i Bóg raczy wiedzieć z czego jeszcze.
Otworzyłam Księgę na małym kwiatuszku z papieru, który podarowała mi niegdyś córka.
Kwiatuszek oznaczył rozdział Izajasza 62.
O dziwo, przeczytanie rozdziału bardzo mi pomogło (gdyby nie to, nie miałabym ochoty, ani siły robić nowego wpisu na blogu).
Czuję teraz na czubku głowy takie ciepło i  "rzeźkość", a moje samopoczucie diametralnie się zmieniło.
Ogólnie jestem sfrustrowana walką.
I już sama nie wiem, czy to walką z Bogiem, czy walką przed Bogiem, z samą sobą.
Nęka mnie nadal kilka problemów z przeszłości, których sama nie potrafię poukładać.
Odpowiedzi, na które liczyłam nie pojawiły się.
"Masz być cierpliwa"- ta, jak widać musi mi w zupełności wystarczyć.
Muszę być bardzo czujna, żeby nie pomylić się i nie zasymilować jakichś swoich własnych myśli...
Dlatego dobra relacja z Bogiem - silna i mocna, oparta na systematycznej  modlitwie są najlepszymi drogowskazami dla osoby szukającej swojej drogi (no i oczywiście czytanie Pisma Świętego).
Cóż. Nikt nie powiedział, że będzie lekko.

Chmury zawisły nad moim domem i nad domami sąsiadów, jednak mój nastrój na szczęście nie przypomina już tego za oknem.
O, właśnie wyszło Słońce.

7 lipca 2015

Czujność

Przez ostatnich kilka dni nie miałam dostępu do internetu - panowie informatycy pomylili kabelki...
I nie wiem od czego zacząć, bo tak naprawdę niewiele się dzieje (z jednej strony).
Mój bajzel w głowie pomału się kurczy, a to już przecież bardzo dużo.
Bóg uczy mnie cierpliwości, czujności, zaufania i miłości do ludzi.
Chyba jeszcze wielu innych dobrych rzeczy, których na razie nie potrafię sprecyzować, jednak czuję w sobie pozytywne zmiany, przede wszystkim w swojej postawie w stosunku do Boga.
Odpowiedzi pojawiają się na tematy, które dotychczas (przez wiele lat) mnie trapiły, a może raczej... trawiły od środka.
Nie będę o nich pisać - ani o odpowiedziach, ani o swoich problemach -, w sumie nie wiem czy byłabym zrozumiana przez czytelnika.
Jedno jest pewne: słowo "cierpliwość" mogłabym wyryć sobie na czole markerem.
Cierpliwość dotyczy także odpowiedzi, które mają się dopiero pojawić.
Nauka bycia czujnym jest moją inną, ważną lekcją, którą muszę opanować, aby nie stracić dobrej relacji z Bogiem.
Min. również z tego powodu przestałam pić w ogóle alkohol.
Niestety nawet piwo potrafi uśpić czujność, a co za tym idzie: zdolność rozróżnienia tego co pochodzi od Boga, a co nie.
Pozdrawiam.

2 lipca 2015

Wspólnota duchowa

Diabeł tak bardzo nienawidzi ludzi, to niesamowite.
Czasem widzę jak bliskie mi osoby cierpią.
Jeśli oni mają słabą wiarę, wiem, że ja muszę za nich walczyć.
Może to i nawet nie kwestia wiary u tych ludzi, ale umęczenia cierpieniem.
Kiedy każda zła myśl nagle się ziszcza, to znaczy że naprawdę coś złego się dzieje w życiu człowieka.
Jednak nie ma wolności bez solidarności.
Nie pozwolę ci zginąć.
Modlitwa do Jezusa zwycięży każde zło.

22 czerwca 2015

Fuj

Chyba nie nadaję się do szkoły przetrwania.
Widziałam kiedyś takie programy telewizyjne, w których uczestnicy walczyli o milion dolarów i dlatego zżerali różne świństwa, albo skakali po dachach, itd.
Kilka dni temu kupiłam sobie w Biedronce jakieś pasty do smarowania chleba.
Jedna z nich to pomidorowa (strasznie ohydna).
Dzisiaj doczytałam, że znajdują się w niej szczątkowe ilości skorupiaków i małż.
Czy oni na głowę upadli?
Na samą myśl o tej paście włosy stają mi dęba na rękach - dosłownie - na sztorc.
Be.

Ps. Zapytałam kolegę, czy chce te pasty (mam ich kilka).
Twierdzi, że tak.
Jeszcze nie wie co go czeka (nie podałam mu składu).

29 maja 2015

Sól


Dzisiaj miałam dzień piękności.
Rzęsy opatrzyłam henną (po to żeby nie musieć używać tuszu), a włosy farbą do włosów.
Z dietą na razie idzie jak po grudzie, ale nie ma co się dziwić.
Do lata jeszcze kilka dni przecież pozostało ;)
Jednak to nie jest tak do końca, że żyję tylko próżnościami.
Czasem pozwalam sobie na zwykłe drobiazgi, ludzkie umilacze.
Z bardziej obiecujących nowin dopowiem tylko tyle, że zaczęłam na nowo zaglądać do Biblii.
W końcu, w końcu, dopiero.
Po raz drugi natknęłam się na wersety o świeczniku i wietrzejącej soli (wczoraj po raz pierwszy - w innej Biblii).
Naprawdę czuję, że potrzebuję odbudowania głębokiej relacji z Bogiem.
Przecież jestem solą, a ja sobie daję wciskać kity, że jestem po to, żeby musieć robić 1001 niepotrzebnych rzeczy na minutę i... zapominać o swojej prawdziwej naturze.
O powołaniu.
Nienawidzę tego świata - i bardzo dobrze.
Kiedy czytam Pismo Święte coraz bardziej dociera do mnie, że nie jestem z tego świata.
Nie wiem jednak dlaczego pozwalam sobie czasem na "skoki w bok".
To oczywiście taka metafora, dlatego wzięłam słowa w cudzysłów.
Wiele szkody wyrządzili mi ludzie, którzy z założenia mieli pomagać.
Ech, faryzeusze.
Ja teraz przez nich kuśtykam.
Jednak nie czas się zatrzymywać na ubolewaniu, nie czas się nad sobą roztkliwiać.
Jest wyjście, jest droga, nie kręta, ale prosta.
Jest wyjście z zamętu i ze spustoszenia - tak.
Ten zamęt ze szczegółami został opisany w Biblii.
Wiele nauk ucho łechce.
Większość ludzi cały czas kłamie.
Po co słuchać kłamstw?
Trzeba mierzyć wysoko, jesteśmy cenni.
Bardzo cenni.
Odkupieni krwią Jezusa.


28 maja 2015

W zdrowym ciele zdrowy duch

Znalazłam dzisiaj niesamowite świadectwo z Indii.
Niebawem je tu wrzucę, bo jest bardzo, bardzo piękne.
Póki co, jestem na diecie i mam nadzieję schudnąć.
W sumie rower jest dobry na wszystko -  liczę na to, że w ten weekend w końcu się wyrobię i że uda mi się wyjechać gdzieś za miasto.
Brakuje mi ciszy i tego, żeby nikt do mnie nie mówił, bo już przestaję słyszeć siebie.
A ludzie tyle gadają.
Zdecydowanie za dużo.
Ciekawe co tak chcą zagadać???
Jeśli byłeś tu, przeczytałeś wpis, pozostaw komentarz, podziel się swoimi spostrzeżeniami z innymi.