30 listopada 2015

Tort

Urodziny mijają niezauważenie...
Jedynie mała garstka najbliższych znajomych (łącznie dwie osoby) pamiętała o moich urodzinach, a także garstka osób z rodziny.
Kuzynostwo, które mieszka w Niemczech obrażone o mój stosunek do polityki zagranicznej krajów członkowskich. Konkretnie chodzi o moje stanowisko w sporze o muzułmańskich imigrantów.
No cóż... Przestałam podobać się kuzynostwu, ludziom z dawnego zboru i na dodatek ludziom spoza zboru.
Być może nawet to nie kwestia podobania, ale wygodnictwa i politycznej poprawności.
Nikogo przecież  nie pogryzłam, chociaż... nigdy nic nie wiadomo (lekcja judo już wkrótce).
O dziwo mama mnie dzisiaj przytuliła, a wcześniej jeszcze napisała piękny sms: "o tej godzinie byłaś już na świecie (...)". To naprawdę miłe i nie bardzo do niej podobne...
Tak czy siak, cieszę się, że jestem. W innym wypadku nie byłoby moich dzieci na świecie, a potem może jeszcze i innych dzieci. Poza tym Bóg jest moim szewcem, mimo że... buty się nieco rozlazły już.
Idę spać.............

22 listopada 2015

Na nieboskłonie

Wielkimi krokami zbliżają się Święta Bożego Narodzenia.
W sklepach pojawiły się pierwsze ozdoby świąteczne - te, które wiszą w witrynach, oraz te, które można tam zakupić.
Mimo zbliżającej się Gwiazdki trudno nie odczuć atmosfery niepokojów panujących w Europie, a właściwie - posunę się nieco dalej - na świecie.
Angela (jej imię zakrawa o ironię) z całą pewnością wykańcza pomalutku własny naród.
Niestety nikt chyba do końca nie wie o co tej kobiecie tak naprawdę chodzi.
Na niektórych - tych najnowszych - zdjęciach wygląda jak osoba opętana. I to nie tylko jest moje stwierdzenie, ale także przypadkowych ludzi z internetu.
Tak czy siak, zachowuje się co najmniej jakby postradała zmysły. Rozwala całą Europę i całkiem możliwe, że to jednak ukierunkowana polityka.
Zobaczymy jakie decyzje ws. uchodźców podejmie nasz rząd podczas zbliżającego się szczytu EU.
Powiem szczerze, że ja swój kraj naprawdę mocno kocham i dlatego modlę się do Boga o Polskę, a także o nowo wybrane władze.
Zdjęcie, które wkleiłam powyżej zostało zrobione gdzieś w Polsce i nie jest mojego autorstwa.
Jest jednak na tyle niesamowite i piękne, że chciałam podzielić się nim z innymi.
Chmury przedstawiają orła z rozpostartymi skrzydłami.
Jeśli to znak, to przyznam, że bardzo pokrzepiający.

18 listopada 2015

Lampa naftowa

Hm...
Mój blog już prawie całkowicie opustoszał.
Fakt, rzadko robię wpisy. Zapominam też o sztuczkach, które pomogłyby się blogowi nieco wybić.
Zastanawiam się od czasu do czasu nad proroctwami dla świata, do których nawiązałam w poprzednich wpisach.
Generalnie rzecz biorąc z proroctwami to jest tak, że lekceważyć ich nie wolno (przeceniać także nie).
Nie mam na myśli każdego proroctwa.
Proroctwa przecież mogą mieć różne pochodzenie.
I chociaż nie lubię bawić się w demonologię, to niestety i swoje źródła mogą mieć one właśnie tam gdzie ich mieć nie powinny.
Ojciec Klimuszko podobno bezbłędnie przewidywał przyszłe wydarzenia.
Potrafił także perfekcyjnie odczytać czyjąś przeszłość.
Jako jeden z niewielu zaliczał się do tych, którzy "nie chybiają".
Niestety martwi mnie to, że jego proroctwa (a był przecież księdzem) nie są natchnione przez Ducha Świętego.
W każdym bądź razie nic na to nie wskazuje.
Być może nie mówił o wszystkim o czym chciał, nie o wszystkim o czym mógłby powiedzieć, a tego z jakichś przyczyn nie zrobił, jednak znamienne dla proroctw, w których Pan Bóg macza swoje palce jest to, że poprzez nie skłania ludzi do wiary i nawołuje do pokuty.
W jednym z wywiadów Ojciec Klimuszko powiedział żebyśmy w ogóle nie brali pod uwagę, że będzie koniec świata. To w kontekście tragicznych wydarzeń, które mają na ludzkość spaść.
Może i świat się nie skończy od razu, jednak przede wszystkim Jezus nakazał nam być czujnymi.
Nawet jeśli Polska będzie w jakiś sposób wyróżniona, wywyższona i chroniona i jakkolwiek to będzie wyglądało i kiedykolwiek to nastanie, przede wszystkim nie możemy stracić z oczu naszego głównego celu.
Jest nim Zbawienie.

Czuwajcie więc, bo nie wiecie, którego dnia Pan wasz przyjdzie. A to zważcie, że gdyby gospodarz wiedział, o której porze złodziej przyjdzie, czuwałby i nie pozwoliłby podkopać domu swego." - Mat. 24:42-43



15 listopada 2015

Wdzięczność

Za tydzień w weekend nie będę miała takiego luzu jak dzisiaj.
Szkoła i związany z nią wycisk, ale najpierw wczesna pobudka i doczłapanie się PKS-em do Gdańska.
Ostatnio nie było mnie na zajęciach, jednak mam nadzieję, że nie będę miała jakichś większych zaległości.
Naprawdę nie wiem, czy takie edukacyjne i nieco ambicjonalne plany mają jakąś większą rację bytu, ale staram się żyć dniem dzisiejszym i przestaję maltretować ewentualnymi następstwami głupich decyzji polityków.
Najwyraźniej przyszło mi żyć w czasach, które coraz bardziej przypominają czasy schyłku, albo raczej czasy, o których mówi Pismo Święte nazywając je czasami ostatecznymi.
Każdego dnia znajduję mnóstwo powodów do dziękowania Bogu za rzeczy, którymi obdarował mnie i obdarowuje nadal.
Być może mam więcej powodów do szczęścia niż inni, nie wiem.
O złych rzeczach już dawno zapomniałam - większość z nich przecież przeminęła.
Sam fakt, że żyję - to też cud. Gdyby nie pomoc lekarzy i stosowanie się do ich zaleceń mamy, nie byłoby mnie tutaj, ot choćby na blogu.
Dzieci z podtrzymanej ciąży 100 lat temu po prostu nie przeżyłyby.
A jazda pod prąd samochodem, który wpadł w poślizg?
Z prędkością ponad 80km/h, do tego na krętej drodze. Nie spadł mi nawet włos z głowy.
Wizyta w piekle (we śnie, w czasach, kiedy nie byłam jeszcze nawrócona).
Ludzie stamtąd nie wracają.
Powodów do dziękowania jest znacznie więcej...
Moja córka widziała u nas w domu anioła. Nie każdy ma okazję gościć u siebie anioła.
Są też rzeczy, pod którymi mogłabym postawić duży znak zapytania.
Nie wolno jednak ponaglać Boga.
On wszystko potrafi doskonale poukładać, często nawet bez naszej wiedzy.
W modlitwie, w posłuszeństwie, w pokorze - to nasz udział.

11 listopada 2015

Listopad

Połowa dnia już dawno za nami, a ja niestety dzisiaj nic konstruktywnego jeszcze nie zrobiłam, ponieważ dopiero wstałam z łóżka. Po kilkunastu godzinach snu nadal czuję się zmęczona.
Boli mnie głowa, jednak już nie tak mocno, mdłości na szczęście też ustąpiły.
Bardzo możliwe, że to grypa, albo, że lekarz wczoraj przeholował z zastrzykami - dostałam ich chyba osiem, jak nie więcej. 
Dzień jakiś taki melancholijny, pada deszcz - czyli, że znowu.
O tym, że dzisiaj święto narodowe, nie będę wspominać, chociaż - w radio patriotycznie bardzo.
Google też zrobiło nam miłą niespodziankę w postaci biało - czerwonych napisów z bocianem pomiędzy literkami (to żart?).
Sporo ostatnio czytuję wiadomości politycznych i przyznam, że najbardziej rozbawiają mnie ironiczne komentarze pod adresem cyrku z naszej areny politycznej.
Daruję sobie jednak szczegóły, każdy (oprócz mnie) w domu przecież ma telewizor..
Sporo też ostatnio czytywałam proroctw dla świata, oraz dla Polski i to też na moją głowę nie podziałało jak balsam - a wręcz odwrotnie.
Ojciec Klimuszko powiedział tuż przed śmiercią, że na skutek bomb zrzuconych do Atlantyku, nastąpi ogromne wypiętrzenie wód i kawał Europy, ale i nie tylko Europy (np. Ameryka) znajdzie się pod wodą.
Np.Elbląg, o którym ojciec wspomniał, gdyż w nim mieszkał, też znajdzie się pod wodą.
Moje miasto, podobnie jak Elbląg znajduje się kilkadziesiąt km od morza, jednak wzniesione jest znacznie wyżej od Elbląga.
Zobaczymy co będzie, ale chyba nie będzie tak super. Mimo, że nie wszystkie proroctwa wyglądają identycznie (chodzi mi głównie o proroctwa głoszone przez chrześcijan), to jednak w dużej mierze się pokrywają/uzupełniają (przede wszystkim Polska wg proroków jest miejscem stosunkowo bezpiecznym, a wręcz najbezpieczniejszym).
Biblia jednak jest najbardziej wiarygodnym źródłem , niestety dość mocno zaszyfrowanym.
Mimo to nie jesteśmy zwolnieni - jako chrześcijanie - z obowiązku czytania Pisma Świętego i nie poprzestawaniu na informacjach bądź co bądź niewiadomego źródła....
Fasadowanie się kapokami i tak nic nie pomoże bez oczyszczenia serca w modlitwie i szczerej pokuty.

Pozdrawiam.

9 listopada 2015

Odpowiedzi

Może dorzucę od siebie jeszcze kilka słów.
Proroctwa z wpisu poniżej (link) nie sposób zlekceważyć.
Nie wszystkie proroctwa, na które natrafię w internecie "biorę do siebie". 
Przede wszystkim nie potrafię ich zweryfikować, dlatego staram się zachować rezerwę.
Te z linku poniżej bronią siebie same.
Zostało jeszcze tylko zakończenie.
I to chyba jest najgorsze...

Obiecałam wcześniej napisać o tzw. nie przypadkach...
Trzy dni temu trapiła mnie jedna kwestia - a mianowicie kwestia mojej uczciwości w pewnej sprawie.
W trakcie rozmyślania i szwendania się po kuchni włączyłam radio.
Znalazłam stację, na której ktoś śpiewał piękną, chrześcijańską pieśń.
Nie wiem, może był to Mietek Szcześniak.
Potem jakaś pani przeczytała fragment Pisma Świętego o...
Nieważne, trochę się wstydzę o tym pisać.
W każdym razie, można by rzec, odpowiedź była bardzo precyzyjna. 
Ksiądz zrobił wykładnię, jakże piękną i niewygodną dla mnie.
Pomyślałam: "przypadek" - przecież nie chciałam tego słuchać.
Zazwyczaj otrzymuję odpowiedzi wtedy, kiedy najmniej ich się spodziewam.
Nie warto ponaglać Boga...

I znowu pada

Chciałabym napisać o dzisiejszym spacerze, w asyście takiej pogody, która przywodzi na myśl wspomnienia. O tym, że tęsknię za swoim miastem - bo jest moje, całe.
Przecież to mój dom, znam jego wszystkie zakamarki.
Za zielenią i za znajomymi twarzami zza przydymianych szyb samochodów.
Za ponurością, za beznadzieją, za deszczem.
Za parkiem i placem zabaw.
Ale nie mogę, nie potrafię się skupić.
Bardzo proszę przeczytać to, co wyłoni się po kliknięciu w link.

8 listopada 2015

Sztuki walki

Jestem głęboko przekonana o tym, że u Boga nie ma przypadków.
Nie jest zatem przypadkiem nie otrzymanie czegoś.
Nie jest też przypadkiem, to co się wydarza "przypadkiem".
Kiedy oddajemy życie Bogu, wszystko układa się w logiczną całość.
Jakiś czas temu chciałam zapisać się na sztuki walki.
Jednak w moim mieście nie ma zbyt wielkiego wyboru jeśli chodzi o tego typu szkoły.
Są organizowane zajęcia z aikido i jeszcze z jakichś innych sztuki walki, które jednak nie należą do "moich typów".
Przez jakiś czas analizowałam to, czy "z braku laku" nie skorzystać z oferty miejscowych klubów sportowych i nie zapisać się na aikido, które niestety mocno powiązane jest z filozofią ZEN.
Mimo, iż odpowiedź powinna wydawać się oczywista (przynajmniej dla mnie), w modlitwie zwróciłam się z zapytaniem do Boga.
Następnego dnia odpowiedź przyszła w postaci szpargałów - poszatkowanej na drobne części książki o ZEN, przygotowanej wcześniej przeze mnie do wyrzucenia.
Tego dnia już nie pamiętałam o modlitwie. Przygotowaną wcześniej książkę postanowiłam wynieść na śmieci, gdyż nazajutrz miała przyjechać po śmieci "śmieciarka".
Książka była częściowo podarta i "potasowana", a na samym wierzchu znajdowała się kartka, na której opisana była rozmowa mistrza ZEN ze swoim uczniem.
Z ciekawości rzuciłam na tę kartkę okiem - po to, aby spojrzeć na siebie z perspektywy czasu, po to, aby skonfrontować siebie ze swoimi dawnymi zainteresowaniami (dawno temu bardzo lubiłam tę książkę, a filozofia ZEN fascynowała mnie).
W trakcie krótkiej rozmowy ze swoim uczniem, mistrz odniósł się do pewnej alegorii, w której ZEN porównał do kropli rosy, oraz mgły.
Powiedział, że kiedy przechadzamy się po wilgotnej łące we mgle, nie przemakamy od razu, tak jak to ma miejsce podczas deszczu.
Można to także ująć nieco inaczej "Kropla skałę drąży".
Mimo, iż nie wszystko ma na nas bezpośredni wpływ, to jednak ma jakiś wpływ - tylko na początku "jakiś".
I to należy mieć na uwadze, zwłaszcza wtedy, kiedy myślimy o sobie, że jesteśmy dość silni, aby się przeciwstawić sączącym się kroplom deszczu.
Aikido jest piękną sztuką walki, jednak... niemożliwością jest pogodzić nauki Jezusa z naukami Buddy.
Myślę, że odpowiedź przyszła na tym szpargale...

Jeśli byłeś tu, przeczytałeś wpis, pozostaw komentarz, podziel się swoimi spostrzeżeniami z innymi.