31 sierpnia 2015

Uchodźcy

Dużo ostatnio w mediach mówi się o uchodźcach z Afryki, oraz Syrii.
Niemcy i Austria gotowi są spieszyć z pomocą imigrantom, oraz naciskają inne kraje członkowskie - nieco mniej entuzjastycznie nastawione na pomoc -, aby równie otwarcie jak oni przyjmowali uchodźców z objętych konfliktami islamskich krajów.
Jak wiadomo, za pomocą uchodźcom kryją się poważne zagrożenia dla obywateli krajów, które tę pomoc oferują.
Za wiarą w Allaha idzie - często, acz nie zawsze - dość niebezpieczny, restrykcyjny i nastawiony na agresję "światopogląd".
Europa stoi aktualnie przed bardzo poważnymi problemami, a także przed ogromnymi wyzwaniami.
Jak mądrze pomóc osobom, które faktycznie tej pomocy potrzebują ?
Jak odróżnić tych, którzy tej pomocy potrzebują, od tych którzy jedynie symulują ?
Tak się składa, że akurat miałam możliwość przyjrzeć się mieszkańcom Bliskiego Wschodu i dobrze zdaję sobie sprawę z tego, że niebezpieczeństwa są realne - i nie tylko dla Chrześcijan.
Otwarcie granic stworzy możliwość łatwego przedostawania się Dżihadystów do Europy.
Niestety nie wygląda to wszystko zbyt ciekawie.

Ostatni dzień lata

Dzisiaj jest ostatni dzień lata.
I to jakiego lata!
Upały na nowo powróciły do Polski i gdyby nie to, że nie mam zbytnio czasu na relaks, spakowałabym dzieci pod pachę i pojechałabym z nimi nad jezioro.
Zamiast tego pobiegałam trochę po przychodniach, oraz po sklepach papierniczych - dopiero pobiegam.
Muszę zaopatrzyć dzieci w odpowiednie przybory do szkoły.
Ech...
Znowu czeka mnie ślęczenie nad książkami i uczenie się z nimi matematyki.
Marny jednak ze mnie nauczyciel...
Tak jak i uczeń :)

30 sierpnia 2015

Podsumowanie wakacji

Dosłownie przed chwilą wróciłam z Gdańska.
I tak naprawdę nie wiem od czego zacząć, tyle się dzisiaj wydarzyło.
Być może są to bardzo prozaiczne rzeczy, jednak te prozaiczne właśnie są dla mnie najważniejsze.
Wspólnie spędzone chwile z dziećmi - ostatnie w te wakacje.
I mogłoby się wszystko nie udać - dworzec z niewiadomych przyczyn został zamknięty i nie mieliśmy rano gdzie kupić biletów.
Na szczęście w pociągu też można było je zakupić i bez dodatkowych opłat.
Młodego dzisiaj miało z nami (ze mną i z córką) nie być, ponieważ nie chciał jechać do Gdańska.
Babcia jednak pospieszyła z pomocą i poprosiła go o muszelki...
Morze było chłodne i spokojne.
Nie potrafię pływać w tak zimnej wodzie.
Trzy tygodnie temu woda była jednak znacznie cieplejsza.
Kiedy wracaliśmy z plaży minęliśmy jakiegoś bezdomnego, który obładowany był śpiworami.
Mamrotał coś pod nosem, że nie ma nigdzie ławek.
Po raz drugi zobaczyłam go jak przechodził obok Mc Donaldu, w którym siedziałam razem z dziećmi (na wolnym wybiegu).
Przechodząc kiwał z dezaprobatą na ludzi głową, którzy objadali się frytkami i innymi bzdetami.
Widziałam jak zerkał na czyjś obładowany jedzeniem stolik.
Jednak nikt na niego nie zwracał uwagi. Wszyscy zajęci byli faszerowaniem własnych tyłków.
Podeszłam i zapytałam, czy jest głodny.
Rozpłakał się i powiedział, że nic nie jadł przez cztery dni...
Miałam przy sobie jeszcze jakieś jedzenie, dałam mu też kawę, której i tak nie powinnam pić ze względu na pęcherz. Parę groszy...
Udało mi się również zorganizować patrol, który miał przewieźć go do przytułku.
Mam nadzieję, że został tam "szczęśliwie" dowieziony.
Nie wiem, bo musiałam już wracać z powrotem na dworzec.
Trochę się martwię o tego człowieka, ale wierzę, że Bóg się nim zaopiekuje i że patrol nie nawalił.
Rzecz jasna, bezdomny wyraził zgodę na dostarczenie go do przytułku, którego adresu nawet nie znał (dlatego też nie korzystał z tej formy pomocy).
Jestem szczęśliwą posiadaczką telefonu z internetem, więc wyszukanie właściwego numeru telefonu nie stanowiło żadnego problemu.
Ten bezdomny naprawdę szczerze płakał.
Ze smutku, oraz z wdzięczności...

Problemy bezdomności, a także alkoholizmu to najczęstsze problemy, z którymi spotkałam się w trakcie wakacji, we wszystkich swoich krajoznawczych podróżach.
I przed wakacjami i na miejscu też...

29 sierpnia 2015

Ostatnie promienie lata

Kluchowato się dziś czuję i nie wiem dlaczego...
Wyraz "kluchowato" podkreśla mi się na czerwono.
Może to dlatego, że kilkoro moich dobrych znajomych wykruszyło się z mojego życia?
Ale to chyba nie tylko dlatego. Nie, nie.
W sumie nie tylko chodzi o znajomych.
Ale cóż...
Sama przecież pisałam o ekonomii czasu Boga.
Wszystko sama, sama, sama.
Póki co, jutro wyjeżdżam z dziećmi do Gdańska.
Tak wspólnie i wakacyjnie jeszcze.
Może morze będzie jeszcze ciepłe.
Kiedy widzę morze, wspominam zawsze tatę.
Ma teraz całą wieczność dla siebie i na pływanie pewnie też.
Fale przywodzą wspomnienia, a także przypominają o bezkresie utraconych chwil.
E tam.
Fale wyrzucają na brzeg śmieci i zdechłe ryby.
Aby woda stała się czystsza.

28 sierpnia 2015

Boży plan

Aha! I jeszcze tak dla odbrązowienia...
Czasem faktycznie Bóg mówi "nie".
Ale tylko w uzasadnionych przypadkach, ze względu na nasze (albo i czyjeś) dobro.
Chyba istnieje przecież jeszcze coś takiego jak plan Boży?
Nie oznacza to jednak, że modlitwa nie została wysłuchana.
Modlitwa została wysłuchana, a werdykt zawsze będzie dla nas pozytywnym zaskoczeniem.
Prędzej, czy później.

A teraz zmykam do miasta, kupić buty młodemu.

Boża ekonomia

Córka przed chwilą do mnie powiedziała: "Na razie nie pisz, na razie nie masz przecież świadectw".
Świadectw mam jednak bez liku.
Nie o wszystkich napiszę, gdyż są zbyt osobiste.
Nie ze wszystkich dotknięć Bożego Palca zdajemy sobie też sprawę.
Są oczywiście rzeczy, o które modliłam się latami...
I nic. Puszcza Białowieska.
Najgorszą, a zarazem najlepszą rzeczą (najlepszą, bo pocieszającą) jest dla mnie całkiem odmienna od naszej ekonomia czasu Boga (a także ekonomia Bożych dóbr, ale o tym innym razem).
Bywa ona bardzo frustrująca - z jednej strony.
Jesteśmy Hiobami, którzy nieźle muszą się nacierpieć, zanim Bóg nas wysłucha.
Dlatego też - z drugiej strony - nie warto tracić nadziei.
Nigdy, przenigdy.
Wszystkim swoim czytelnikom życzę tego z całego serca.
Miłego dnia, albo i nocy.
Pozdrawiam.

27 sierpnia 2015

Polskie lasy

Z porządkami to jest tak, że im więcej sprzątam, tym większy bałagan mam potem... do sprzątania.
Nie wiem, za czyją sprawką się tak dzieje, ale mniejsza o to.
Przypomniały mi się właśnie polskie lasy.
To niesamowite ile w nich śmieci się znajduje.
Najwięcej jest jednak butelek po wódce (nawet na dzikiej plaży).
Śmieci, butelki po alkoholach i puszki po piwie.
Na tyle nas stać.
Czyli nie jest źle?

26 sierpnia 2015

Sierpniowe porządki

Uroki końca sierpnia są takie, że zamiast korzystać z ostatnich dnia lata, biega się za podręcznikami, albo robi porządki w szafach ustępując miejsca nowemu.
Być może w najbliższy weekend uda mi się jeszcze skoczyć  z dziećmi do Gdańska, nad morze.
Ostatnio, kiedy byliśmy w Gdańsku fale były naprawdę wysokie.
Wszyscy mieliśmy niezły ubaw, kiedy trzeba było przez nie przeskakiwać.
W przeciwnym razie zalewały nas aż po czubki głów.
Mało ostatnio pisywałam o wierze.
Myślę, że miałam jakiś swoisty zastój w czytaniu Biblii - aż do wczoraj.
Chyba jak każdy miewam czasem okresy zniechęcenia, zaniechania, poszukiwania, oraz odkrywania Boga na nowo.
Fajne jest to, że Bóg z nas nigdy nie rezygnuje - w przeciwieństwie do nas.
My rezygnujemy i z siebie i z Niego też niestety.

25 sierpnia 2015

Biwak

Wróciłam (jakby to kogoś interesowało).
Kleszcz mnie nie zjadł na szczęście, chociaż...próbował!!
Usiadł mi z tyłu na łydkę, jednak córka w porę go zauważyła i zdążyłam intruza strząsnąć.
Taka ciekawostka: kleszcze nie wgryzają się w ofiarę od razu.
Zanim to zrobią, najpierw wędrują do jakiegoś przyjaznego im miejsca, np. do pachwiny, albo gramolą się na głowę.
Ten jednak nie zdążył.
Rzecz następna: ruskich maszyn nad jeziorem nie wypatrzyłam.
Następna ciekawostka: syn zobaczył na niebie białą kulę.
Było to dokładnie wczoraj.
Siedzieliśmy sobie na plaży i gapiliśmy się przed siebie - generalnie.
Ja czasem spoglądałam w bok, w stronę krzaków (problem z pęcherzem).
I właśnie w tym momencie przeleciała nad lasem (niewysoko nad lasem) biała kula.
Pojawiła się z dupy (cytuję syna), czyli nagle ni stąd, ni zowąd i w d...e zniknęła - czyli zniknęła ot...nagle.
Nie pierwszy raz udało mu się coś takiego zobaczyć.
Niestety mnie ta niespodzianka ominęła, przez pęcherz.
Może jeszcze mi się kiedyś uda wypatrzyć na niebie jakieś UFO.
Cd. jutro, albo potem.
Muszę się ogarnąć z bambetlami.
Pozdrawiam

22 sierpnia 2015

Nad jezioro

No cóż...
Nadeszła wiekopomna chwila - wyjeżdżam na kilka dni w polskie iglaste lasy.
Trzymajcie się ciepło moi mili czytelnicy, będę za Wami tęsknić (trochę), a po powrocie opowiem o przygodach, które mnie spotkały: o tym, jak uciekałam przed skorpionami, o tym jak polowałam na jeżozwierze, jelenie, dziki i sarny, oraz o tym, jak nie dałam się otruć frytkami z baru "Pod Jagódką".
Ślę całusy i do zobaczenia - kiedyś tam!

21 sierpnia 2015

Helikoptery i myśliwce

Niby samoloty wojskowe latają nad woj. pomorskim incydentalnie, jednak kiedyś nie zauważałam ich w ogóle. Śmigłowce wojskowe pojawiają się na niebie co kilka dni, myśliwce rzadziej, ale jednak.
Bezpośrednio nad linią brzegową Bałtyku jest tych maszyn znacznie więcej.
Kilka dni temu, kiedy byłam z dziećmi w Gdańsku, tuż nad morzem pojawiły się trzy samoloty wojskowe.
Nie były to może najnowocześniejsze modele, ale jednak były...
Najprawdopodobniej piloci wykonywali jakieś ćwiczenia, np. pikowali jednocześnie w dół, albo robili inne ewolucje.
Niekoniecznie takie spotkania ze skrzydlatymi intruzami wywołują we mnie uwznioślające odczucia.
Z reguły odczuwam w takich momentach niepokój.
Sytuacja na wschodzie Polski, każdy wie jaka jest i chyba trudno być na to całkowicie obojętnym.
Już od tego całego rozmyślania przyśniło mi się dzisiaj, że latam wojennymi maszynami, oraz to, że  obce siły ostrzeliwują nasze morze...
Wolę, aby pozostało to jednak w sferze mojej wyobraźni...

20 sierpnia 2015

Agresja


Rany, boję się agresywnych ludzi.
Boję się wariatów, których reakcje są nieadekwatne do bodźca.
O wariactwie świadczy brak świadomości własnych zachowań.
Jeśli otoczenie utrzymuje, że dana osoba jest krzykliwa i napastliwa, a ona sama temu zaprzecza, to cóż...
Dobrze jest żyć w błogiej nieświadomości.
Tylko co mają zrobić osoby skazane na życie z takim delikwentem pod jednym dachem?
Pytanie koan - biorąc za punkt odniesienia polskie realia.
Zawsze pozostaje Mops, który niesie pomoc w postaci założenia "ofierze" "niebieskiej karty".
No i jeszcze można uzyskać pomoc wsparcia od psychologa.
Po czym wraca się do "domu".
Czasem podziwiam buddystów za ich spokój.

15 sierpnia 2015

Przerwa

Dzisiaj nie będę chyba za wiele pisała.
Niestety wysiadł mi net (teraz korzystam z kompa moich dziadków), więc mam przymusowe wakacje od serfowania... (oczywiście do odwołania).
Odwołanie najprawdopodobniej nastąpi w tym tygodniu.
A potem znowu wyjeżdżam na Saharę łowić ryby, albo...ruskie (może ruskie, a  może polskie, nie wiem sama) maszyny, które lubią latać nad polskimi jeziorami.
A jutro - nie może - jadę nad morze.
Pozdrawiam i do usłyszenia :)

13 sierpnia 2015

Burza

Kończąc swoją opowieść, dopowiem tylko tyle, że kuzynostwo powróciło do domu, tuż przed burzą, która wiązała się z wielką ulewą.
Tzn.akurat po wejściu przez nich do domu, lunął okropny deszcz.
Całkiem odwrotna sytuacja była ze mną.
Zaraz po wyjściu z domu znajomych, złapał mnie deszcz.
Wracając chowałam się przed piorunami.
Kiedy stanęłam w przedpokoju swojego domu, pozostała po mnie tylko duuuża plama zwana kałużą.
I już mnie nie ma.
Do zobaczenia.

12 sierpnia 2015

Boża ochrona

Chciałabym opowiedzieć o  pewnym wydarzeniu, które miało miejsce dzisiaj nad jeziorem.
Moja kuzynka, wraz z mężem zabrali moje i swoje dzieci nad jezioro.
Rano, przed ich wyjazdem zatelefonowałam do kuzynki z prośbą o to, żeby bacznie obserwowała moje dzieci podczas kąpieli.
Trochę śmiechem zareagowała na tę moją nadgorliwość, ale zapewniła mnie o tym, że zawsze obserwuje dzieci w trakcie pływania.
Jakiś czas później, przypomniało mi się, że kiedy mój syn był mały (miał może cztery, albo pięć lat) często budził się zapłakany w nocy, ponieważ śniło mu się, że jego młodsza siostrzyczka się utopiła.
Na skutek tego wspomnienia zaczęłam modlić się o bezpieczeństwo moich dzieci, oraz o bezpieczeństwo jej dzieci, a także wszystkich dzieci na tej plaży, jak i na innych plażach, aż po krańce świata.
W szczególności jednak myślałam o bezpieczeństwie mojej córki.
Po modlitwie poczułam się nieco spokojniejsza.
Potem jednak stanęły mi przed oczyma jakieś dantejskie sceny.
Zaczęłam min. zastanawiać się nad tym, w jaki sposób powiedzieliby mi o tym, że mojej córce stało się coś złego w wodzie...
Dopiero przed chwilą, czyli już pod koniec dnia, B. (córka) przyznała mi się do tego, że dzisiaj nad jeziorem o mały włos by się nie utopiła.
Ich sześcioletnia córka, wskoczyła mojej, nieco większej córce na grzbiet (na głębokiej wodzie) i nie chciała z niego zejść, myśląc że to fajna zabawa.
B. zachłysnęła się już nawet kilka razy wodą, jednak dzięki walce (szamotaninie i gwałtownym ruchom mającym uwolnić ją od od namolnej kuzynki) ostatecznie wypłynęła na jej powierzchnię.
Nie wiem, jak długo trwała ta szamotanina, jednak z tego co usłyszałam od B., dowiedziałam się, że miała duże trudności z tym, żeby znaleźć się na powierzchni jeziora.

Wierzę, że moja modlitwa uchroniła ją przed wydarzeniem, o którym byłam kiedyś wielokrotnie ostrzegana.
Uchronił ją Bóg - dzięki modlitwie.

8 sierpnia 2015

Biwak

Jest tak bardzo ciepło, że w zasadzie zamiast naładować sobie akumulatory Słońcem, od kilku dni walczę z bólem głowy.
Do tego dochodzi wysokie ciśnienie - kreska na barometrze pokazuje 1026 HP.
Mam wrażenie, że świat nieco zwolnił, a ludzie przestali już tak biegać za swoimi sprawami... Wszystko, co do tej pory zaprzątało im głowę stało się jakby mniej ważne.
Jest oczywiście jakoś tak "milej"... - lato w Polsce trwa przecież bardzo krótko. Pozostałe miesiące ustępują miejsca mniej przyjaznemu klimatowi, nie wspominając już o panujących wśród ludzi ponurych nastrojach.

Na moim krótkim wypadzie do domku letniskowego było całkiem fajnie.
Co prawda zaraz po rozlokowaniu rzeczy zaczęły fruwać nad naszymi głowami helikoptery wojskowe (było ich niespełna dziesięć), co wzbudziło we mnie ogólny niepokój (jestem dzieckiem ustroju komunistycznego - pokoleniem nafaszerowanym relacjami z obozów koncentracyjnych, a w czasie teraźniejszym - wiadomościami zza wschodniej granicy).
Może były to ćwiczenia wojskowe, nie wiem.
Mieszkam niedaleko od morza - granicy z innymi krajami, więc trudno o jednoznaczne stwierdzenia w tej kwestii.

Czas spędzony z rodziną, wszyscy spaliśmy w jednym łóżku.
Było ciasno i ciepło, a także bardzo przytulnie.
Wyłączam z tego jednak ostatni dzień. Synowi odwaliło, stał się agresywny po wypadku nad jeziorem, w którym zginął jakiś człowiek.
Ludzie o słabych sercach, jeśli zapragną nagle ochłodzić się w wodzie, bywa że dostają szoku termicznego, co niekiedy przypłacają życiem.

Grzybów i jagód w lesie nie było, za to trochę malin i poziomek.
Paprocie, skrzyp polny, mech, oraz zapach lasu...
Wszystko to kocham całym sercem - naturę, której na co dzień bardzo mi brakuje.
Niestety porozrzucane śmieci to efekt braku szacunku ludzi do drzew, do swoich płuc, do życia.
No i oczywiście do drugiego człowieka. O zwierzętach już nawet nie wspomnę.
Zwykły ludzki egoizm, puenta człowieka i afirmacja własnego Ego.

Przepraszam, nie mogę dalej pisać, jest mi za ciepło...

Pozdrawiam :)

6 sierpnia 2015

Światło

Gdyby ten blog mógł być formą pamiętnika...
Byłaby to raczej specyficzna książka.
I obawiam się, że zbyt niezrozumiała dla wielu.
Co prawda nie interesują mnie statystyki, ale pochopne uwagi też raczej nie.
Aktualnie jestem Chrześcijanką bez zboru.
I nie to, że nie ma w moim mieście żadnego zboru.
Zostałam w nim dość szybko zaklasyfikowana do takich, którzy raczej nie osiągają spektakularnych efektów w drodze podążania za Jezusem.
Przyznaję. Fajerwerków raczej brak.
Gdyby jednak przeczytać od początku te wszystkie świadectwa, o których napisałam na blogu.
Mogłabym powiedzieć, że ta wyboista droga, którą przeszłam, usłana jest prawdziwymi diamentami.
Jednakowoż jest tak kręta, że nie ma sensu o niej pisać.
Jednak to, że podążało się krętą drogą można dostrzec dopiero z pewnej odległości.
I nie chodzi wcale o dystans do problemów, który nabiera się z czasem upływających dni, albo lat.
Bardziej chodzi o właściwe fundamenty.
O to, że Jezus otwiera (chciałabym powiedzieć: otworzył) mi oczy.
O to, że Biblia jest księgą piękną, a zarazem bardzo prostą.

Nikt nie chodzi w Twoich butach, nikt nie wie, jaką drogę Ty przeszedłeś (dlatego nikt nie ma prawa Cię osądzać).
Zawsze jednak warto mieć u boku dobrego przewodnika i właśnie na te dopiero nadchodzące dni.
Bóg przecież nie powiedział jeszcze swojego ostatniego słowa.
Wierzysz?

Za jakiś czas napiszę o tym, jaką drogę Pismo Święte musiało przejść zanim wpadło w moje ręce.
To takie małe świadectwo będzie.
Pozdrawiam.

4 sierpnia 2015

Biwak

O biwaku napiszę innym razem.
No i oczywiście będę sypać piaskiem po oczach.
Piaskiem z Sahary!

Pohybel

Znowu nie powinnam pisać...
Sterta bałaganu i klejąca się podłoga, nie zrobiony obiad.
Do tego zmęczenie, oraz zmęczenie upałem.
Nagrzany asfalt dodatkowo podtrzymuje wysokie temperatury.
Fajnie, że powróciło do Polski lato.
Jutro pewnie pojadę z córką nad jezioro, miejskim autobusem.
To są rzeczy bardzo prozaiczne.
Bo ja... chyba nie mam zbyt wielkich wymagań od życia - na szczęście.
Mam za to nieco większe wymagania od Boga.
Od Niego wymagam rzeczy niemożliwych.
Podobno jest specem od zadań niewykonalnych.
To dobrze. Nawet bardzo dobrze.
Domagam się sprawiedliwości.
Ale tylko w tej jednej kwestii... (w innym wypadku bałabym się prosić).
W tej, w której jedynie Ty Panie byłeś świadkiem.
Sen.

Kartoteka przypadków

Ja tylko na chwilkę, bo nie mam zbyt wiele czasu...
Jakaś dziwna passa ostatnio mnie prześladuje.
Wczoraj po powrocie do domu zastałam syna baaardzo niegrzecznego.
Zachowywał się skandalicznie.
Najprawdopodobniej to wpływ gier komputerowych.
Dzisiaj mama obudziła mnie telefonem przed godziną czwartą nad ranem, bo pomyliły jej się godziny.
Wczoraj wieczorem, mój kolega, poczuł się nagle dobrze (na coś tam cierpi) i przyciskał mnie o spotkanie, bo nazajutrz może już się czuć znacznie gorzej i np.nie chcieć wyjść z domu.
Spotkaliśmy się w parku, ale niestety dysponowałam swoimi nieszczęsnymi piętnastoma minutami tylko.
Cały czas biegiem w zasadzie...
W trakcie tych 15 minut zdążył mi popsuć humor swoimi wywodami na temat psychologii i stwierdzeń w stylu "terapia środkiem do celu".
Mam jedno, ale bardzo przykre doświadczenie w tym temacie, więc z jej założeniami mocno się nie zgadzam - po głębszej analizie.

Nad moim miastem latają chmary kruków.
Nie wiem, może są to wrony, zresztą nieważne.
Efekt zawsze jest ten sam.
Dziwne wrzaski czarnych ptaszysk...

Zmiana kierunku.
Nie jesteś sam.
Na szczęście i w tych trudnych doświadczeniach też.
Z Bogiem.
Jeśli byłeś tu, przeczytałeś wpis, pozostaw komentarz, podziel się swoimi spostrzeżeniami z innymi.