Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wiara. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wiara. Pokaż wszystkie posty

17 lipca 2016

Talenty

Tak na marginesie, to jestem pod wielkim wrażeniem ludzi, którzy dla wiary, w trosce o życie innych, wszystkie swoje talenty jakie posiadają używają po to, aby głosić Ewangelię. Głosić Jezusa i Jego zmartwychwstanie.
Są to aktorzy, którzy grają w filmach chrześcijańskich.
Są to muzycy, którzy grają muzykę chrześcijańską.
Pisarze, którzy piszą chrześcijańskie książki.
Piosenkarze, którzy używają swojego głosu aby wysławiać imię Jezus.
Są to ludzie, którzy ponad swoje dobro kładą na pierwszym miejscu dobro innych.
Być może nie zawsze, być może nie są w tym wszystkim doskonali.
Ale jest to piękne. Jakże niemodne.
Życie jest takie kruche. Ulotne jak atrament.
Jestem na początku swojej drogi jako muzyk amator.
Gram na pianinie, albo grałam kiedyś.
Ściągnęłam wczoraj specjalny program do mixowania muzyki. Dopiero zaczęłam go rozkminiać.
Nie wiem, czy cokolwiek z tego wyjdzie.
Jeśli Bóg mi nie pomoże, jeśli Mu swoich umiejętności nie powierzę, nic z tego nie wyjdzie.
Nie ułożę piosenki na mixserze, nie przeniosę gotowych już kawałków z keyborda.
A nawet jeśli.
Będzie to tylko sztuka dla sztuki. Jeśli sztukę w ogóle będzie przypominać.
"Szukajcie najpierw Królestwa Bożego i jego sprawiedliwości, a wszystko inne będzie wam dodane"
Mat. 6,33.

Film "Armagedon"

Wklejam link do chrześcijańskiego filmu.
Z perspektywy tego co mówi na temat dni ostatecznych Biblia, ale też z perspektywy dzisiejszych wydarzeń film nabiera innego wymiaru.
A jest to produkcja z 2009 roku.
Polecam.
https://youtu.be/LOwkU07ncS8

30 stycznia 2016

Psychologia i Kościół


Podsyłam link do książki na temat zwodniczej natury psychologii.
Warto przeczytać i przeanalizować to o czym piszą autorzy.
Warto skonfrontować tę myśl z nauką Słowa Bożego.
Osobiście - polecam.
Pozdrawiam.

 http://www.tiqva.pl/component/attachments/download/3

Plan jest w toku

Odebrałam właśnie z reklamacji swoje buty firmy Nike.
Niestety odpowiedź była odmowna, ze względu - jak to wyjaśniono na piśmie - "najprawdopodobniej" niewłaściwego użytkowania obuwia.
To są buty do biegania, w których po 3 tygodniach chodzenia starły się zapiętki.
A ja w tych butach nawet nie biegałam, bo za ślisko było na dworze.

Poza tym zabrałam się (w końcu) za czytanie Pisma Świętego.
Zdarza się, że wybieram do tego mało odpowiednie miejsca, np. łazienkę.
Co ciekawe, Bóg olśniewa mnie swoimi odpowiedziami - i wcale nie w postaci słów - w mało przeznaczonych do czytania Biblii miejscach.
Czytałam o śmierci Mojżesza (Piąta Księga Mojżeszowa 34).
I coś bardzo mnie w tym tekście poruszyło, coś mnie ujęło: to, że Bogu nic nie umyka.
Że my, ludzie, patrząc na cały ten cały bałagan świata w okół siebie, myślimy że Bóg zapomniał do nas zaglądać (nie zamierzam tutaj wymieniać wszystkich okropieństw, które czasem dobiegają moich uszu, albo tych, które mnie kiedyś spotkały; wszyscy przecież żyjemy na tym samym świecie, wśród... podobnych nam ludzi).
Że jeśli faktycznie "stąpamy po Bogu", to nawet nie to, że Mu nic z tych rzeczy, które nas spotykają nie umyka.
Obojętnie, czy ktoś w Boga wierzy, czy nie, to Bóg ma kontrolę nad wszystkimi wydarzeniami.
Rejestruje wszystko, jest obecny wszędzie i każde, nawet złe wydarzenie wynikające z łamania Woli Bożej wepnie w swój doskonały plan - z ostatecznym zakończeniem, które zaplanował dla - także dla nas.
Czytając Piątą Księgę Mojżeszową 34 zrozumiałam coś jeszcze.
Że jeśli zawierzymy Bogu swoje życie, wszystkie swoje doświadczenia, to mimo zmyłek, które rzuca nam pod nogi Szatan, a czasem nasz zbłąkany umysł, On cały czas swój plan realizuje.
W nas, obok nas, poprzez ludzi, których spotykamy, poprzez "przypadkowe" wydarzenia, w których uczestniczymy jest obecny w każdym calu, milimetrze naszego życia, w każdym oddechu.
Nawet jeśli zły pokrzyżuje nam nasze drogi, Bóg je poskłada.
Inną trasą dojedziesz do tego samego celu.

27 stycznia 2016

Oparcie

Uwielbiam deszcz za oknem.
Teraz pada taki drobny, kapuśniaczek...
To w sumie dobrze, jest przecież zima. Inaczej moglibyśmy zmarznąć za bardzo.
Amplitudy temperatur o tej porze roku są bardzo duże. Licząc czas od ubiegłego miesiąca (koniec grudnia) różnica pomiędzy minimalną wartością, a maksymalną wynosi aż trzydzieści stopni.
Zmiany w pogodzie są bardzo gwałtowne i trudno na razie mówić o globalnym ociepleniu klimatu.
Pogoda co jakiś czas płata nam jednak figla.
Ja pomału idę do przodu, na razie jestem na etapie poszukiwania pracy i dokonywania drobnych zmian w życiu.
Żyję oszczędnie, dzięki czemu parę kilo schudłam.
Bywa, że nawet trudne sytuacje są zapleczem do dokonywania się w naszym życiu dobrych i ważnych zmian.
Nigdy nie wiemy co przyniesie nam przyszłość.
Jeśli mamy oparcie w Bogu, wszystko się jakoś ułoży.

19 stycznia 2016

Pióro

Dla osoby, która nie potrafi posługiwać się piórem blog jest idealnym miejscem do tego, aby tym piórem nie nauczyć się posługiwać nigdy. Jest też idealnym miejscem do tego żeby pisać.
Tak, chyba lubię pisać.
Pisanie odpręża mnie i w jakiś sposób pomaga wyrazić siebie.
Przyszła mi do głowy wczoraj taka myśl, żeby na pisaniu spróbować zarobić.
Są w internecie różne strony, na które można wrzucać swoje teksty celem odsprzedania ich komuś innemu.
Nie wiem czy potrafię pisać na zamówienie, ale najpierw mogłabym spróbować pisać na tematy, które same urodzą się w mojej głowie.
Nie ma co ukrywać: najbardziej lubię pisać o Bogu i na tematy związane z wiarą.
Obawiam się jednak, że tego typu materiały nie nadają się na sprzedaż.
Jak siebie znam, to i tak będzie mi żal nie wrzucić ich na bloga i nie ubogacić go o nowe treści.
Zresztą mniejsza o to, co będę pisać i czy w ogóle się za to zabiorę.
Wnioski które nasuwają mi się w trakcie przygotowywania tego wpisu są już i tak bardzo budujące.
Nie potrafię żyć bez Boga.

5 stycznia 2016

Miałam dzisiaj piękny sen

Śnił mi się Jezus. Powrócił na Ziemię aby zebrać swój lud.
Stał na skale, a ta skała znajdowała się wysoko, na górze.
Tam czekał na ludzi, którzy mieli przypłynąć do niego z nurtem bardzo krętej rzeki.
Zanim wskoczyłam do rzeki, aby popłynąć z jej prądem do Jezusa przypatrywałam się ludziom, którzy wzdłuż tej rzeki stali.
Były to osoby z mojej rodziny, znajomi, oraz nieznajomi.
Spośród wszystkich zebranych tylko kilkoro rozpoznało Jezusa.
Znajdowali się tam też moja mama, oraz dziadek.
Niestety oni również byli ślepi (duchowo) i tylko tępo patrzyli się przed siebie.
Czułam się bardzo szczęśliwa, że na własne oczy mogłam zobaczyć Jezusa i że On był taki realny i rzeczywisty, dlatego z tej radości zaczęłam głośno do dziadka wołać, że Jezus przyszedł.
Wołałam tak kilkakrotnie, jednak Jezus nakazał mi zaprzestać. Wytłumaczył, że dziadek i tak Go nie zobaczy (nie dostrzeże).
Potem wskoczyłam do rzeki i popłynęłam z jej nurtem ku Jezusowi, który już na mnie czekał.
Stał przy nim duży, prosty krzyż.
Jezus pochwycił mnie, a potem błogosławił kładąc jedną rękę na mojej głowie.
Stałam na skraju przepaści, jednak nie zwracałam na nią uwagi, gdyż nie odczuwałam strachu.
Czułam się bezpiecznie. Można powiedzieć, że tak jak u ojca w ramionach, jednak to było znacznie piękniejsze. Wiedziałam, że teraz On dba o moje bezpieczeństwo.
Pan Jezus trzymając rękę na mojej głowie bardzo głośno śmiał się patrząc w stronę Nieba i mówił, że teraz będziemy razem już na wieki.
Byłam z tego powodu bardzo szczęśliwa, a po przebudzeniu zdumiona, że Jezus ze spotkania ze mną... także jest bardzo szczęśliwy.

28 grudnia 2015

Oddanie

Kilka dni temu przeczytałam na stronie Deon.pl artykuł poświęcony modlitwie, a ściślej mówiąc warunkom, które należy spełnić aby nasze modlitwy mogły zostać przez Boga wysłuchane.
Nie jestem katoliczką, jednak jeśli treści artykułów czy książek, bądź też w innej formie przekazywanych informacji na temat wiary, Boga, czy ogólnie mówiąc spraw "ducha" opierają się na Biblii chętnie do tego typu opracowań zaglądam.
http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/zycie-i-wiara/art,813,bog-uzdrawia-po-znajomosci.html
W powyższym artykule najbardziej zastanowił mnie opisany przez autora "warunek pierwszy".
Powinniśmy o nim pamiętać chcąc by nasza modlitwa podobała się Bogu.
Każdy zapewne zna ze swojej własnej historii modlitwy, w których z pełną ufnością i wiarą w sercu prosił Pana o jakieś rzeczy bez oddawania uprzednio Mu tego o co prosił.
Jednak ofiarowanie Bogu rzeczy, o które Go prosimy jest pięknym aktem wdzięczności z naszej strony (a wdzięcznemu sercu Pan Bóg zawsze będzie obficie błogosławił), oraz zawierzenia Mu siebie całego.
Modląc się o jakąś rzecz, albo o osobę na której nam zależy np. o męża, albo żonę, albo o cokolwiek innego warto najpierw ofiarować Bogu to o co Go prosimy.
Czasami taka modlitwa jest także aktem przebłagalnym, który wynika z uniżenia/ukorzenia się przed Bogiem i całkowitego Jemu posłuszeństwa.

Co ciekawe, wczoraj moja córka opowiedziała mi pewną historię - legendę, którą sama przez przypadek wyszukałam jej w internecie.
Zaczęło się od tego, że obudziła się zbyt wcześnie i przeszkadzała mi spać.
Bardzo się jej nudziło i nie wiedziała co z sobą o tak wczesnej porze począć.
Wpadłam na pomysł, żeby poszukać w telefonie (mam w nim internet) jakieś bajki do czytania.
Otworzyłam pierwszy lepszy link.
Byłam zbyt zmęczona żeby skupiać się na przeszukiwaniu internetu celem odnalezienia jakichś konkretnych bajek.
Kilka godzin później opowiedziała mi legendę o Świętym Patryku, którą rano przeczytała w internecie.
Legenda o Świętym Patryku wzorowana jest na autentycznych wydarzeniach historycznych.
Św. Patryk - z pochodzenia Szkot - został uprowadzony do niewoli przez Irlandczyków, którzy do wybrzeży Szkocji przypłynęli na łodzi.
W Irlandii sprzedano go jako niewolnika i trzymano w niewoli przez siedem lat. Musiał tam ciężko pracować jako pastuch.
Przez ten czas nie zapominał jednak o modlitwach, w których prosił Boga o uwolnienie.
Obiecał Bogu, że jeśli pozwoli mu wydostać się z niewoli, powróci do Irlandii jako kapłan i będzie prowadził ten kraj ku chrześcijaństwu.
Dzięki pomocy Bożej udało się młodzieńcowi w końcu uciec.
Św. Patryk dotrzymał obietnicy i po powrocie do Irlandii głosił Ewangelię, a swoje życie całkowicie podporządkował służbie Bogu.

Historia ta przypomina mi o tym, że w życiu powinniśmy ofiarować Bogu swoje cele (w tym imodlitewne prośby), a także podporządkować je woli Bożej.
Przypomina mi także o tym, że nasze życie nie należy tylko do nas samych.
Historia ta jest odzwierciedleniem prawdy, o której przeczytałam w cytowanym przez siebie artykule (link podałam powyżej).
Dla mnie osobiście pokrzepiające jest również to, że zwieńczenie modlitwy następuje czasem po długich latach, o czym wspomniałam w swoich wcześniejszych wpisach.


26 grudnia 2015

Ufność

I mamy ostatni dzień świąt.
W drodze do szpitala, przez park i opustoszałe place zabaw, kałuże będę mogła bez problemu pokonać w swoich ulubionych, czarnych kaloszach..
Babcia cieszy się z każdych odwiedzin.
To na razie jej jedyna atrakcja.
Pamięć bliskich, rozmowa, towarzystwo.

Sporą część wolnego czasu spędziłam na czytaniu Biblii, modlitwie i zamęczaniu swoimi pytaniami Pana Boga.
Odpowiedź nadeszła dzisiaj.
Po bitwie, mozołach i chyba lekkim zmęczeniu.
Odpowiedź w postaci przeświadczenia, pewności i ufności, które pojawiły się w moim sercu.
Przeświadczenia, że odpowiedzi na moje pytania pojawią się we właściwym czasie.
Nie w słowach, ale w postaci konkretnych wydarzeń, które dopiero mają nadejść.
Tak właśnie - we właściwym czasie.
Odczuwam spokój, oraz ufność.

19 grudnia 2015

Trawa

Z przyczyn technicznych wirtualne pióro będę czasem musiała odłożyć na półkę.
Mój komputer mocno szwankuje i co parę minut wyłączają mi się strony.

Byłam dzisiaj w parku i zobaczyłam, że rośnie tam młoda trawa.
Ale to chyba trochę dziwne o tej porze roku.
Jest ciepło jak wczesną wiosną...
Czasem zdarza się, że na wiosnę tracę ludzi, których znam, których lubię, albo których kocham.
Dzisiaj dowiedziałam się, że umarł mój kolega.
Najprawdopodobniej popełnił samobójstwo.
Był mocno chory, a do tego dużo pił...
Miesiąc temu zaniosłam mu coś do jedzenia.
Rozmawialiśmy o niebie, o piekle i czyśćcu.
Czasami opowiadałam mu o tym, jak Bóg wiele dobrego uczynił w moim życiu.
Mówił, że podziwia mnie za wiarę. Że dla niego to przypadki są zwyczajne.
Też wierzył w Boga.
Martwię się teraz o niego, nie wiem gdzie jest.
Łączności brak.

13 grudnia 2015

Parę słów o blogu

Na początku tworzenia tego bloga zamieszczałam na nim bardzo dużo wszelkich świadectw, opisów cudów, czy tzw. dziwnych zbiegów okoliczności.
Teraz zamieszczam ich znacznie mniej...
Historie, które opisywałam jednym w zasadzie ciągiem były zebrane do jednego worka praktycznie z całego mojego życia.
Nie podzieliłam się wszystkim, a i książka nie znalazła jeszcze swojego zakończenia - na całe szczęście.
Nie mam też zamiaru koloryzować rzeczywistości, w której przyszło mi żyć, rzeczywistości którą na swój sposób przeżywam.
Nie będę też o wszystkim pisać - o wszystkim tym, o czym chciałabym napisać, gdybym tylko mogła - internet nie jest miejscem kameralnym, nie każdy przecież ma pozytywne zamiary.
Nie jest to także blog stricte chrześcijański. Nie ewangelizuję, nie przekonuję, i pewnie wielu "prawdziwych" chrześcijan, nieco bardziej poukładanych i tryskających Słowem Bożym niż ja miałoby mi wiele do zarzucenia. Nie mogę zaprzeczyć.
Będę się jednak nadal dzieliła okruchami - tymi dobrymi, tymi które mogą dać nadzieję i siłę także innym.
Myślę, że nie ma nic gorszego niż udawanie kogoś kim się nie jest.
A ja staram się być sobą. Inaczej zresztą nie potrafię.
Póki co w moim mieście spadł śnieg. Tak jak było do przewidzenia, ostały się z niego tylko wielkie kałuże i cienka, biała pokrywa na dachach.
Niedziela przypomina niedzielę, a moi znajomi pozaszywali się w swoich norach.
Są smutni, wszyscy niestety cierpią na samotność. Nie potrafię im w zasadzie pomóc, nie potrafię nic konstruktywnego poradzić.
Nie potrafię pomóc sobie sama, a co dopiero im.
Myślę, że życie w Polsce jest trudne. A może po prostu życie jest trudne.
W takich momentach, czyli w momentach przeżywania różnych trudności pozostaje nam czasem tylko Bóg.
Ale to dobrze.
Pozdrawiam

19 września 2015

Tylko nie zapomnij

Dzisiaj dzień taki piękny, a ja czuję się nie najlepiej i... nie zachowuję najlepiej.
Ale przecież zawsze nie można być takim idealnym ;)
Zastanawiałam się nad tym, czy pisać o tym, o czym chcę napisać, czy nie.
I doszłam do wniosku, że...
Właściwie to nie doszłam do żadnego wniosku.
Wczoraj przed snem miałam chwilę czasu na poukładanie sobie swoich spraw z Bogiem.
Albo może: przed Bogiem.
Myślałam sobie o tym, że - tak jak pisałam o tym ostatnio - mało się modlę.
Nagle jednak, te wszystkie moje rozmyślania musiały się zatrzymać, ponieważ w pewnym momencie otrzymałam takie oto słowa, które potem zapisałam sobie szybko w notatniku telefonu - po to, żeby ich później nie zapomnieć:
"Ja jestem twój Bóg".
Kiedy po jakimś czasie (po ok. 10 minutach) zaczęłam zastanawiać się nad tym, czy faktycznie mogłam otrzymać od Pana te słowa, pojawiła się jeszcze druga odpowiedź:
"Tylko nie zapomnij".
Drugie zdanie było dla mnie przestrogą.
Tak prędko przecież zapominam. Wystarczy chwila nieuwagi, zmartwienia, niepokoje, które wywołane są przez nieudolnych polityków...
To był jakby błysk...I cicha, cichuteńka myśl, która do mnie przyfrunęła...
I nie sen, bo nie spałam....

3 września 2015

Nie poddawaj się

Jeszcze do końca nie rozumiem, dlaczego Boże odpowiedzi - głęboko wierzę, że są to odpowiedzi na moje do Boga modlitwy - często dotyczą spraw, które co prawda bardzo mnie absorbują, jednak związane są zwykle z bieżącymi problemami, a nie np. z problemem, który trapi mnie od ładnych paru lat.
Ok, skłamałabym. Bóg odpowiedział (albo słowem, które pojawiło się podczas modlitwy, albo i słowami z ust innych osób, a czasami dziwnymi zbiegami okoliczności) na kilka pytań związanych z problematyczną kwestią, jednak wciąż odczuwam jakiś niedosyt.
Faktycznie, skłania mnie to nieustawania w modlitwie i łomotania w drzwi - jeśli pukanie zwykłe nie wystarczy.
Czasami czuję zniechęcenie, smutek i przygnębienie, kiedy modlę się o coś całymi latami, a potem okazuje się, że Bóg ogłuchł.
Bywa, że zarzucam wtedy na jakiś modlitwę, czytanie Pisma Świętego...
By na powrót stanąć w gotowości do walki.
Teraz zaczynam rozumieć znaczenie słów, że wiara nie jest dla mięczaków, ale dla prawdziwych twardzieli.
Jeśli wymiękniesz <w wierze i wytrwałości>, nie wygrasz bitwy, nie osiągniesz celu - który tak czy inaczej...
MUSI BYĆ ZGODNY Z WOLĄ BOGA!

1 września 2015

Pośród zgiełku

Mieszkam niedaleko kościołów, które w zasadzie bardzo rzadko odwiedzam.
Odeszłam od religii katolickiej już dość dawno temu, a mianowicie po pewnym bardzo ważnym dla ludzi wiary wydarzeniu zwanym bierzmowaniem.
To właśnie wtedy doszłam do wniosku, że Kościół Katolicki serwuje groch z kapustą i że jego nauki nie trzymają się kupy.
Jednak to nie jest do końca tak, że ze wszystkimi jego naukami się nie zgadzam i że do kościoła w ogóle nie lubię chodzić.
Bardzo lubię atmosferę kościołów - atmosferę sacrum.
Dzisiaj miałam taki dobry czas z Panem Bogiem i to właśnie w starym, pięknym kościele katolickim, obok którego mieszkam.
I mimo, że kościół znajduje się w samym centrum miasta - gdzieś pośród zgiełku i warkotu maszyn, mogłam pomodlić się w absolutnej ciszy, którą gwarantują stare, ceglaste, wybudowane w zamierzchłych czasach mury.
Coś czuję, że ciężko jest przebić się przez te mury i że ciężko mi  będzie jeszcze przez jakiś czas.
Słyszałam kiedyś, że jakiś więzień (może z Alkatras?) wydłubał w ścianie łyżeczką tunel, przez który potem uciekł z więzienia.
"Ściany", są oczywiście tylko metaforami nawiązującymi do przeszkód, które pojawiają się na naszych drogach.
Jednak czymże są ściany, w porównaniu z górami, które dzięki wierze możemy przenosić ?

26 sierpnia 2015

Sierpniowe porządki

Uroki końca sierpnia są takie, że zamiast korzystać z ostatnich dnia lata, biega się za podręcznikami, albo robi porządki w szafach ustępując miejsca nowemu.
Być może w najbliższy weekend uda mi się jeszcze skoczyć  z dziećmi do Gdańska, nad morze.
Ostatnio, kiedy byliśmy w Gdańsku fale były naprawdę wysokie.
Wszyscy mieliśmy niezły ubaw, kiedy trzeba było przez nie przeskakiwać.
W przeciwnym razie zalewały nas aż po czubki głów.
Mało ostatnio pisywałam o wierze.
Myślę, że miałam jakiś swoisty zastój w czytaniu Biblii - aż do wczoraj.
Chyba jak każdy miewam czasem okresy zniechęcenia, zaniechania, poszukiwania, oraz odkrywania Boga na nowo.
Fajne jest to, że Bóg z nas nigdy nie rezygnuje - w przeciwieństwie do nas.
My rezygnujemy i z siebie i z Niego też niestety.

14 lipca 2015

Kapitulacja

Jeszcze nie tak do końca, ale w znacznym stopniu... poddaję się.
Po prostu daję sobie na luz.
Za dużo walczę, za dużo szamoczę się, za mało ufam i pozwalam.
Bogu.
Jednak moje ego jest jeszcze zbyt silne.
To nie są puste frazesy.
Sama widzę, że staram się zbyt wiele rzeczy kontrolować.
I swoje myśli i wszystko naokoło i...
Wcale się nie dziwię, że idzie mi jak po grudzie - mam na myśli przemiany wewnętrzne, przemiany charakteru, a także dary duchowe.
I to chyba jest najważniejsza przyczyna zahamowania mojego wzrostu.
Brak zaufania Bogu.

12 lipca 2015

Schody

Kurcze, naprawdę nie wiem, dlaczego niektóre modlitwy trwają latami, zanim zostaną wysłuchane.
Wszystko jest takie niewymierne.
Przed chwilą siedziałam na schodach, trochę się odseparowałam od świata.
Kiedy zatopiłam się w modlitwie, zauważyłam u góry na schodach kota.
Gapił się na mnie z wytrzeszczonymi oczami.
Potem zaczął się ocierać o słupki od poręczy, a później zszedł po schodach i mrucząc zaczął ocierać się o mnie.
Ciekawe co w takiej kociej głowie siedzi?
Po modlitwie czuję znowu takie ciepło na czubku głowy, wyraźną zmianę...
Mimo, że zmian brak.
Niektórzy mówią, że wiara jest dla mięczaków.
Nieprawda.
Wiara jest dla prawdziwych twardzieli.

10 lipca 2015

Wiara

Wyjrzało właśnie słońce za oknem i pięknie rozświetliło monitor...

Im więcej się modlę i im większa jest moja wiara tym... wcale nie jest łatwiej.
Bo co innego jeśli wiara przynosi jakieś widoczne owoce, np. uzdrowienie, albo spektakularne zmiany w życiu, choć wydaje się, że wszystko zmierzało w jak najgorszym kierunku.
Jednak wszystko pięknie wygląda na kazaniach, wszystko pięknie wygląda w książkach, które obiecują nowo nawróconym ludziom góry złota, z gratisowym karnetem na spełnianie życzeń... na życzenie.
Pan Jezus przecież wszystko potrafi i wszystko może, a jeśli nie otrzymujesz, to znaczy, że żyjesz w grzechu (nie powiedziane, że czasem tak nie jest), albo że się źle modlisz (też nie powiedziane, że czasem tak nie jest).
Niestety tak pojmowana Ewangelia może ranić już i tak często poranionych Chrześcijan.
Biblia to nie książka o pozytywnym myśleniu, dzięki której na zawołanie możemy wykreować sobie co tylko chcemy - choćby z założenia.
Czasem najlepsi Chrześcijanie, najbardziej pobożni ludzie przeżywają wielkie dramaty rozpaczy.
Niestety najciemniej jest tuż przed świtem.
I albo poddamy się w tym najtrudniejszym momencie, albo będziemy walczyć do końca.
Do pierwszej zorzy.
Nie mogę powiedzieć, że każda obmodlona sytuacja kończy się happy endem.
Może tak: Bóg wysłuchuje wszystkie modlitwy, jednak czasem mówi "nie".
Czasem, ale nie zawsze.
I jeśli mówi "nie", to jest to "nie" usprawiedliwione.  
Jest to "nie" najlepsze dla nas, z perspektywy Boga, nie z naszej (na dany moment).
Tak, czy inaczej, kiedyś spojrzymy na nasze życie oczyma Boga.
Najtrudniejsze doświadczenia przywodzą ludzi do największej wiary (czasem bywa na odwrót).
Mnie osobiście Bóg w wielu sytuacjach bardzo pomógł, aczkolwiek niektóre z nich na razie nie znalazły jeszcze swojego szczęśliwego zakończenia.
Mimo wszystko wierzę.

Wiara jako stan ducha potrafi zdziałać cuda. 
Modlitwa bez wiary jest martwa. 
Wiara bez modlitwy?
Raczej nie. Wiara sama w sobie jest modlitwą serca.

2 lipca 2015

Wspólnota duchowa

Diabeł tak bardzo nienawidzi ludzi, to niesamowite.
Czasem widzę jak bliskie mi osoby cierpią.
Jeśli oni mają słabą wiarę, wiem, że ja muszę za nich walczyć.
Może to i nawet nie kwestia wiary u tych ludzi, ale umęczenia cierpieniem.
Kiedy każda zła myśl nagle się ziszcza, to znaczy że naprawdę coś złego się dzieje w życiu człowieka.
Jednak nie ma wolności bez solidarności.
Nie pozwolę ci zginąć.
Modlitwa do Jezusa zwycięży każde zło.

1 lipca 2015

Pytania

Chyba nie powinnam pisać teraz...
Zmęczenie, brak czasu, natłok obowiązków, minuty, które uciekają bezpowrotnie.
Zaplanowałam na jutro wyjazd nad jezioro.
Pewnie doczłapiemy się tym nieszczęsnym autobusem miejskim.
Autobusem, który dowozi plebs, rozwrzeszczane dzieci i wstawionych panów.
Coś we mnie niedobrego siedzi.
Nie piszę o grzechach, bo tych mam całkiem sporo, nie ma się czym chwalić.
Piszę o melancholii, o depresji może bardziej.
Przebijam się przez mur samej siebie.
Przez mur bezwiary.
Niestety nie wierzę w najważniejsze rzeczy, a mianowicie nie wierzę w miłość.
Może inaczej: wierzę w miłość, ale nie wierzę w to, że ona zawsze wygrywa.
No bo tak jest.
Niedobrze, że strach bywa silniejszy.
Niedobrze, że cokolwiek bywa silniejsze.
Grzech też zwycięża w ludziach Boga.
Dochodzę do smutnych wniosków.
Na szczęście, w tym całym moim smutku - bynajmniej rzadko odczuwam radość pełną piersią - Pan mi błogosławi.
Czasem chcę coś zrobić, kierują mną błędne przesłanki i nagle pojawia się myśl: "Nie, nie, to nie tak.
Zrób to inaczej".
I wtedy wychodzi całkiem Ok.
Ale to jedynie krople w morzu potrzeb duchowych.
Te ciche, dobre podpowiedzi.
Nie jestem nikim wyjątkowym.
Może właśnie dlatego Bóg mnie prowadzi.
Mały pyłek.

Jeśli byłeś tu, przeczytałeś wpis, pozostaw komentarz, podziel się swoimi spostrzeżeniami z innymi.