Pokazywanie postów oznaczonych etykietą miłość. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą miłość. Pokaż wszystkie posty

12 lipca 2016

...

To jest coś takiego, że ty jesteś nie w porządku, a ktoś, w stosunku do ciebie, jest bardzo w porządku.
I wtedy czujesz się taki zależny. Masz tylko ogrom wdzięczności i niczego już nie możesz dać w zamian. Bo masz tyle na sumieniu... Robi się czasem tak po prostu głupio i wstyd.
Nie dość, że ci nikt nie dał w twarz, albo wtedy też, kiedy niczego złego nie zrobiłeś. Po prostu sobie cicho siedziałeś i czekałeś.
W takich momentach poznaje się przyjaciół.
To tak jakbyś dostawał prezenty za to tylko, że jesteś.
Dzieci dostają prezenty.  I to obojętnie czy na nie zasługują, czy nie. 
Dzieci się kocha, bo są dziećmi. Bo są nasze.
Bóg nas kocha, a my jesteśmy Jego dziećmi.

5 września 2015

Koszmar

Od tego całego swojego rozmyślania na tematy związane z wiarą miałam w nocy koszmary.
Tego nie było w planie.
Śniło mi się, że męczył mnie diabeł - nie, nie widziałam jego paszczy.
Męczył mnie duchowo, z tego względu, że w dość subtelny sposób oddawałam się magii.
Dość dziwnie to wybrzmiało...
Chodziło o jakieś techniki koncentracji uwagi, które wykorzystywałam do tego, żeby przemieszczać się nie za pośrednictwem nóg, ale siły woli.
To pewnie dlatego, że wczoraj czytałam o wyczynach jakiegoś mnicha z Szaolin, który biegał po wodzie.
Suma sumarum na dzień dobry, oraz na "podzieńdobry" czekała mnie w domu piekielna awantura z powodu syfu jaki naprodukowały moje dzieci.
Co w konsekwencji nie podłamało mnie specjalnie.
W przypływie natchnienia doszłam do bardzo odkrywczych wniosków, oraz całkiem odważnych kroków:
podarłam imieninową kartkę - jedyną pamiątkę od swojej dawnej miłości.
O dziwo potrafiłam nagle spojrzeć na niektóre sprawy trzeźwo, całkiem bez żalu i bez poczucia straty, bo...nagle zrozumiałam, że to nie ja jestem stratna...
A potem obudziłam się i... już nic nie pamiętam.
Jestem wolna.

27 lipca 2015

Miłość


Przykro patrzeć na swoich bliskich.
Na swoich bliskich, których tak bardzo kocham.
Niektórzy starzeją się i cierpią.
Niektórzy po prostu nie mają środków do życia.
Nie jestem w stanie pomóc dziadkowi i babci.
Śmierć jest przecież nieuchronna.
A oni są już bardzo starzy.
Dzisiaj śnił mi się dziadek.
Stał gdzieś pośród młodych ludzi i łamał się z nimi chlebem.
To na znak oddania swojego życia Jezusowi.
Bardzo się o niego martwię.
Chcę go jeszcze kiedyś zobaczyć.
W ogóle chciałabym zobaczyć jeszcze wielu innych ludzi.
Nawet tych, którzy nie poznają mnie na ulicy.
Jeśli nie teraz, to później. Poczekam.

14 lipca 2015

Kapitulacja

Jeszcze nie tak do końca, ale w znacznym stopniu... poddaję się.
Po prostu daję sobie na luz.
Za dużo walczę, za dużo szamoczę się, za mało ufam i pozwalam.
Bogu.
Jednak moje ego jest jeszcze zbyt silne.
To nie są puste frazesy.
Sama widzę, że staram się zbyt wiele rzeczy kontrolować.
I swoje myśli i wszystko naokoło i...
Wcale się nie dziwię, że idzie mi jak po grudzie - mam na myśli przemiany wewnętrzne, przemiany charakteru, a także dary duchowe.
I to chyba jest najważniejsza przyczyna zahamowania mojego wzrostu.
Brak zaufania Bogu.

10 lipca 2015

Wiara

Wyjrzało właśnie słońce za oknem i pięknie rozświetliło monitor...

Im więcej się modlę i im większa jest moja wiara tym... wcale nie jest łatwiej.
Bo co innego jeśli wiara przynosi jakieś widoczne owoce, np. uzdrowienie, albo spektakularne zmiany w życiu, choć wydaje się, że wszystko zmierzało w jak najgorszym kierunku.
Jednak wszystko pięknie wygląda na kazaniach, wszystko pięknie wygląda w książkach, które obiecują nowo nawróconym ludziom góry złota, z gratisowym karnetem na spełnianie życzeń... na życzenie.
Pan Jezus przecież wszystko potrafi i wszystko może, a jeśli nie otrzymujesz, to znaczy, że żyjesz w grzechu (nie powiedziane, że czasem tak nie jest), albo że się źle modlisz (też nie powiedziane, że czasem tak nie jest).
Niestety tak pojmowana Ewangelia może ranić już i tak często poranionych Chrześcijan.
Biblia to nie książka o pozytywnym myśleniu, dzięki której na zawołanie możemy wykreować sobie co tylko chcemy - choćby z założenia.
Czasem najlepsi Chrześcijanie, najbardziej pobożni ludzie przeżywają wielkie dramaty rozpaczy.
Niestety najciemniej jest tuż przed świtem.
I albo poddamy się w tym najtrudniejszym momencie, albo będziemy walczyć do końca.
Do pierwszej zorzy.
Nie mogę powiedzieć, że każda obmodlona sytuacja kończy się happy endem.
Może tak: Bóg wysłuchuje wszystkie modlitwy, jednak czasem mówi "nie".
Czasem, ale nie zawsze.
I jeśli mówi "nie", to jest to "nie" usprawiedliwione.  
Jest to "nie" najlepsze dla nas, z perspektywy Boga, nie z naszej (na dany moment).
Tak, czy inaczej, kiedyś spojrzymy na nasze życie oczyma Boga.
Najtrudniejsze doświadczenia przywodzą ludzi do największej wiary (czasem bywa na odwrót).
Mnie osobiście Bóg w wielu sytuacjach bardzo pomógł, aczkolwiek niektóre z nich na razie nie znalazły jeszcze swojego szczęśliwego zakończenia.
Mimo wszystko wierzę.

Wiara jako stan ducha potrafi zdziałać cuda. 
Modlitwa bez wiary jest martwa. 
Wiara bez modlitwy?
Raczej nie. Wiara sama w sobie jest modlitwą serca.

7 lipca 2015

Czujność

Przez ostatnich kilka dni nie miałam dostępu do internetu - panowie informatycy pomylili kabelki...
I nie wiem od czego zacząć, bo tak naprawdę niewiele się dzieje (z jednej strony).
Mój bajzel w głowie pomału się kurczy, a to już przecież bardzo dużo.
Bóg uczy mnie cierpliwości, czujności, zaufania i miłości do ludzi.
Chyba jeszcze wielu innych dobrych rzeczy, których na razie nie potrafię sprecyzować, jednak czuję w sobie pozytywne zmiany, przede wszystkim w swojej postawie w stosunku do Boga.
Odpowiedzi pojawiają się na tematy, które dotychczas (przez wiele lat) mnie trapiły, a może raczej... trawiły od środka.
Nie będę o nich pisać - ani o odpowiedziach, ani o swoich problemach -, w sumie nie wiem czy byłabym zrozumiana przez czytelnika.
Jedno jest pewne: słowo "cierpliwość" mogłabym wyryć sobie na czole markerem.
Cierpliwość dotyczy także odpowiedzi, które mają się dopiero pojawić.
Nauka bycia czujnym jest moją inną, ważną lekcją, którą muszę opanować, aby nie stracić dobrej relacji z Bogiem.
Min. również z tego powodu przestałam pić w ogóle alkohol.
Niestety nawet piwo potrafi uśpić czujność, a co za tym idzie: zdolność rozróżnienia tego co pochodzi od Boga, a co nie.
Pozdrawiam.

27 czerwca 2015

Strach

Zabić miłość przez tchórzostwo?
Można tak?
A można.
Odpowiedź, która w modlitwie się pojawiła, opowiadała o czyimś strachu.
A właściwie o... "wystraszeniu się"...
Tak, tak. Mogłam nie pyskować tyle.

Osobiście uważam, że jestem wyjątkowym tchórzem.
Ale nie potrafię wyobrazić sobie tego, żeby strach miałby mnie powstrzymywać przed kochaniem.
A bardziej - przed uzewnętrznieniem uczuć.
Koleżanka (ta od rowerów wodnych) powiedziała, że ja z miłości potrafiłabym wskoczyć w ogień.
Nie rozumiem mężczyzn.
Nie rozumiem mężczyzn, którzy się boją.
Boją się, bo nie potrafią zaufać.
Nie miałam w planie nikogo krzywdzić.
Wolałabym samą siebie skrzywdzić najpierw, aniżeli.....................

Dziwne czasy.

30 maja 2015

Pióro wieczne

Chciałabym aby ten dzień był dobry.
Wstałam dość wcześnie, więc ryzyko niespodzianek większe.
W powietrzu fruwają topole, sezon truskawkowy rozpoczął się na dobre.
Jak w każdą sobotę, niedługo wyruszam na łowy.
Tym razem w poszukiwaniu sokowirówki.
Jeśli chodzi o rozkład zajęć, to stawiam na improwizację.
Czasem mam wrażenie, ze te wszystkie zwykłe, przewidywalne chwile będę kiedyś wspominać z utęsknieniem.
Wtedy, kiedy technologia jeszcze bardziej posunie się naprzód, a być może wtedy, kiedy nie będzie już zwykłych domów i zwykłych rodzin.
Chciałabym te wszystkie chwile zakląć w piórze wiecznym.
Być na zawsze z tymi, których kocham.

27 maja 2015

Proście, a będzie wam dane

Rany, czasem ciężko się przebić przez życie i nie stracić nadziei.
Nie jestem żadną poetką, więc moje wiersze nie są może jakiejś super jakości.
Są jakie są.
Niekiedy nie potrafię w inny sposób wyrazić swoich trudnych myśli...
Tak, najgorszą ze zbrodni jest odebrać człowiekowi nadzieję.
Ludzie odbierają nadzieję, na szczęście Bóg ją przywraca.
Ale nie zawsze dosłownie i nie zawsze w taki sposób w jaki byśmy chcieli sobie to wyobrazić.
To, co może wydawać się najtrudniejsze do przyjęcia, to to, że Jego <dla nas> nadzieje, niekoniecznie muszą się nam <z początku> podobać.
Mnie, nadzieja, że odzyskam kogoś, kogo darzyłam gorącym uczuciem została odebrana, przez samego Pana Boga.
Choć trudno przeniknąć Jego myśli (myślę, że jest to niemożliwe), musimy przyjąć z wiarą, że to co/kogo dla nas Sam wybierze <wg własnego uznania> ma swoje głębokie podłoże i uzasadnienie i jest najlepszą z najlepszych opcji. Jedyną słuszną decyzją.
Tak jak pisałam, zrozumienie przychodzi z czasem.

Jakże to trudne.

Ps. Szukajcie innego wpisu pod tym samym tytułem.




22 maja 2015

Marzenie

Podjęłam decyzję.
Jeśli do po wakacjach nie stracę roboty, to będę kontynuować lekcje nauki gry na pianinie.
Potrafię grać, ale chodzi o ćwiczenia techniczne i naukę rzeczy trudniejszych.
Chcę się nauczyć spisywać swoje utwory.
Chcę robić to, co kocham.

10 maja 2015

Łódź

Paskudny dzisiaj miałam sen.

Odżyły w nim smutne wspomnienia o dawnej miłości.
Ta miłość siedziała na łodzi, przy samym dziobie i odwrócona była w stronę morza.
Kiedy ja przemierzając morze zbliżałam się do brzegu - nie wiem czy swoją łodzią, czy na piechotę, kontem oka obserwowałam tę swoją miłość. Ale ona obojętnie patrzyła w siną dal.
I nie wiedziałam czy to tylko pozory zewnętrzne, czy prawda jego serca.
Nie można tak nagle przecież wyłączyć guzik, po tym jak się go włączyło.
Nie można?
Nie. Serce to nie kalkulator.
Czy aby na pewno?
Amen ?

Piątek 17 kwietnia

Ps

Zapomniałabym.

Bóg częściej zaczął do mnie przemawiać od czasu, kiedy pisać na swoim starym blogu zaprzestałam.
Widocznie tego ode mnie chciał - tego, żebym to Jemu chwałę oddawała, np. tutaj, opowiadając o tym, jak wiele dobrego dla mnie uczynił.
Tak na marginesie - na tamtym blogu pożegnała mnie tylko jedna stała czytelniczka.
Przemiła dziewczyna, nie blogerka.
Miałam wielu, różnych czytelników (najczęściej wśród blogerów), którzy odwiedzali mój blog tylko wtedy, kiedy ja odwiedzałam ich blogi i pozostawiałam na nich komentarze.
Wiem, śmieszne to.
Oczywiście, nie piszę o okresach kiedy blog ukazywał się na głównej stronie jednego ze znanych serwisów.
Wtedy statystyki bardzo rosły, czasem do 50 tys.wejść dziennie.
Ale w blogowaniu nie o statystyki chodzi.
Nie liczy się ilość wejść, lecz jakość wpisów.
Zdaje się, że położyłam i jedno i drugie.
Dobrej nocy, albo dzień dobry.
W każdym razie ja (s)padam :)

kwiecień 2015r.
Jeśli byłeś tu, przeczytałeś wpis, pozostaw komentarz, podziel się swoimi spostrzeżeniami z innymi.