Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Jezus. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Jezus. Pokaż wszystkie posty

17 lipca 2016

Talenty

Tak na marginesie, to jestem pod wielkim wrażeniem ludzi, którzy dla wiary, w trosce o życie innych, wszystkie swoje talenty jakie posiadają używają po to, aby głosić Ewangelię. Głosić Jezusa i Jego zmartwychwstanie.
Są to aktorzy, którzy grają w filmach chrześcijańskich.
Są to muzycy, którzy grają muzykę chrześcijańską.
Pisarze, którzy piszą chrześcijańskie książki.
Piosenkarze, którzy używają swojego głosu aby wysławiać imię Jezus.
Są to ludzie, którzy ponad swoje dobro kładą na pierwszym miejscu dobro innych.
Być może nie zawsze, być może nie są w tym wszystkim doskonali.
Ale jest to piękne. Jakże niemodne.
Życie jest takie kruche. Ulotne jak atrament.
Jestem na początku swojej drogi jako muzyk amator.
Gram na pianinie, albo grałam kiedyś.
Ściągnęłam wczoraj specjalny program do mixowania muzyki. Dopiero zaczęłam go rozkminiać.
Nie wiem, czy cokolwiek z tego wyjdzie.
Jeśli Bóg mi nie pomoże, jeśli Mu swoich umiejętności nie powierzę, nic z tego nie wyjdzie.
Nie ułożę piosenki na mixserze, nie przeniosę gotowych już kawałków z keyborda.
A nawet jeśli.
Będzie to tylko sztuka dla sztuki. Jeśli sztukę w ogóle będzie przypominać.
"Szukajcie najpierw Królestwa Bożego i jego sprawiedliwości, a wszystko inne będzie wam dodane"
Mat. 6,33.

30 marca 2016

Modlitwa wysłuchana

Mili Państwo
Chciałam Wam złożyć życzenia świąteczne, ale miałam problem z routerem, więc i połączenie z internetem było niemożliwe.
Życzę zatem wszystkim szczęścia, pomyślności i wszystkiego co dobre; spokoju, bliskości z Bogiem, pełni miłości i wytrwałości.
Teraz, po świętach - myślę że każda okazja do składania sobie życzeń jest dobra.

Zastanawiałam się wczoraj nad modlitwami, które są "niewysłuchane" przez Boga.
Wzięłam słowo w cudzysłów, ponieważ to, żeby Bóg nie słyszał, czy tak jak napisałam: nie wysłuchiwał naszych modlitw jest rzeczą niemożliwą.
Przewertowałam kilka artykułów w internecie w poszukiwaniu informacji - byłam ciekawa co na ten temat mają do powiedzenia inni chrześcijanie - po czym doszłam do wniosku, że nie jestem sama w swoich poszukiwaniach.
Brak odpowiedzi na modlitwę bywa trudnym doświadczeniem, które może postawić naszą wiarę pod znakiem zapytania.
Bywa, że przez wiele miesięcy możemy modlić się o jakąś sprawę, a czasem nawet i lat.
Nie wiem, czy brak odpowiedzi w postaci spełnienia naszej modlitwy oznacza odpowiedź negatywną - w tym rozumieniu przeczącą.
A co np. jeśli modlimy się o jakąś ciężko chorą osobę i ta osoba mimo naszych modlitw nadal jest bardzo chora? Czy to oznacza, że powinniśmy zaprzestać naszej modlitwy?
W tym miejscu przypomina mi się biblijna przypowieść o natrętnym przyjacielu.

Dalej mówił do nich: «Ktoś z was, mając przyjaciela, pójdzie do niego o północy i powie mu: „Przyjacielu, pożycz mi trzy chleby, bo mój przyjaciel przybył do mnie z drogi, a nie mam co mu podać”. Lecz tamten odpowie z wewnątrz: „Nie naprzykrzaj mi się! Drzwi są już zamknięte i moje dzieci są ze mną w łóżku. Nie mogę wstać i dać tobie”. Powiadam wam: Chociażby nie wstał i nie dał z tego powodu, że jest jego przyjacielem, to z powodu jego natręctwa wstanie i da mu, ile potrzebuje. Łk, 11, 5-8 

Albo o natrętnej wdowie:

Powiedział im też przypowieść o tym, że zawsze powinni modlić się i nie ustawać: W pewnym mieście żył sędzia, który Boga się nie bał i nie liczył się z ludźmi. W tym samym mieście żyła wdowa, która przychodziła do niego z prośbą: Obroń mnie przed moim przeciwnikiem. Przez pewien czas nie chciał; lecz potem rzekł do siebie: Chociaż Boga się nie boję ani z ludźmi się nie liczę, to jednak, ponieważ naprzykrza mi się ta wdowa, wezmę ją w obronę, żeby nie przychodziła bez końca i nie zadręczała mnie. I Pan dodał: Słuchajcie, co ten niesprawiedliwy sędzia mówi. A Bóg, czyż nie weźmie w obronę swoich wybranych, którzy dniem i nocą wołają do Niego, i czy będzie zwlekał w ich sprawie? Powiadam wam, że prędko weźmie ich w obronę. Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?

Sama często bywałam jak ten natrętny przyjaciel, czy też natrętna wdowa.
I bynajmniej nie mówię tu tylko o modlitwie, ale o postawie życiowej, dzięki której mogłam coś "ugrać".
A jeżeli modliłam się o coś latami i ... nie działo się nic - przynajmniej w moim rozumieniu -, zwykle pojawiał się ból. Ból i żal, ale nie tyle z powodu sytuacji, o którą się modliłam i która mimo moich usilnych modlitw nie uległa zmianie, ale z powodu milczenia Boga.
Myślę, że milczenie Boga jest często jedynym z najtrudniejszych doświadczeń, które może dotknąć chrześcijanina.
Biblijny Zachariasz (ojciec Jana Chrzciciela) modlił się o syna do późnej starości.
Jego żona była już bardzo starą kobietą kiedy zaszła w ciążę.
Ich modlitwa trwała kilkadziesiąt lat zanim otrzymali to, o co prosili Boga.
Zachariasz najwidoczniej stracił wiarę w to, że kiedykolwiek zostanie wysłuchana, bo kiedy spotkał Anioła, który zapowiedział narodziny syna, nie uwierzył mu.

To, czy nasza modlitwa jest zgodna z wolą Boga powinniśmy omawiać z Bogiem, w modlitwie.
Biblia winna być naszym kompasem. Wówczas i modlitwa znajdzie swój właściwy kierunek.
Z takich, czy z innych przyczyn Bóg może odwlekać jej spełnienie.
U Boga wszystko ma swój czas, ma On też pełną i doskonałą perspektywę naszego życia, a także i życia innych ludzi, którzy w nasze życie są w jakiś sposób wpleceni (albo i nie).
Pełną perspektywę wszystkich wydarzeń.
Bóg z czasem - może to być nawet bardzo długi czas - objawi nam swój doskonały plan dla naszego życia. Zrozumienie może pojawić się  dużo później. Pojawią się nowe doświadczenia, słowa natchnione przez Ducha Świętego, czasem wypływające z ust innych ludzi.
Czasem to właśnie nasze modlitwy wymagają uzdrowienia. Nie mówię o modlitwach o zdrowie, pracę, męża, dziecko, bezpieczeństwo, zapewnienie podstawowych potrzeb życiowych, czy inne ważne dla naszego życia rzeczy.
Piszę o takich wyborach, które nas samych unieszczęśliwiłyby po jakimś czasie, mimo, iż dzisiaj niekoniecznie zdajemy sobie z tego sprawę.
Ale to, czy modlitwa jest zgodna z wolą Boga, czy też nie - bo jej dopełnienie jest np. kwestią czasu -  wymaga dyskusji, w modlitwie, właśnie z Panem Bogiem.
I pokory, żeby umieć przyjąć to co przygotował dla nas Pan Bóg, a nie to przy czym tak się upieramy.

14 lutego 2016

Słowo Życia

Kilkanaście dni temu udało mi się znaleźć w piwnicy "nowy" egzemplarz Biblii.
Jest to wydanie z 1989 roku. Przekład jest inny niż wszystkie, które do tej pory poznałam.
Przede wszystkim Biblia jest tutaj napisana językiem bardzo prostym, stąd i zrozumiałym dla ludzi żyjących w dzisiejszych czasach.
Wszelkie archaiczności zostały zastąpione współcześnie używanymi słowami.
To co do tej pory wydawało mi się niejasne nagle rozwiało się jak wielka chmura.
Jak widać nie wszystkie Biblie odnalazłam w piwnicy.
Kiedyś uratowałam (nieświadomie) kilka egzemplarzy Biblii, wydobywając je ze sterty innych książek tuż przed zalaniem piwnicy.
http://potyczki-z-wiara.blogspot.com/2015/07/niezbedny-minimalizm.html
http://potyczki-z-wiara.blogspot.com/2015/07/iga-w-stogu-siana.html 
  
Przepiszę zatem z nowej Biblii fragment, który otworzyłam, można by rzec, ot tak, chaotycznie.
Mam nadzieję, że kogoś zainspiruje, napełni Duchem Świętym, pomoże, albo/i wskaże właściwą drogę.

Teraz, bracia, żeby nie było już więcej nieporozumień, wyjaśnię sprawę wyjątkowych uzdolnień, jakich każdemu z nas udziela Duch Święty.
Pamiętajcie, że przed nawróceniem chodziliście od jednego bożka do drugiego, a żaden z nich nie potrafił powiedzieć ani słowa.
Teraz zaś stykacie się z ludźmi przez których, jak twierdzą oni sami, przemawia Duch Boży.
Jak można poznać, czy ich słowa pochodzą od Boga, czy też są zmyślone?
Wiedzcie, że żaden człowiek przemawiając w mocy Ducha Bożego nie może  przeklinać Jezusa, ani nikt, jeśli nie pomoże mu Duch Święty, nie nazwie Jezusa Panem.
Bóg obdarza nas różnego rodzaju wyjątkowymi uzdolnieniami, ale wszystkie one pochodzą z jednego źródła - od Ducha Świętego.
Różne są rodzaje Bożej służby, ale Pan, któremu służymy, jest ten sam.
Rozmaicie działa Bóg w naszym Życiu, ale tę pracę w nas i przez nas wykonuje zawsze ten sam Bóg.
Przez każdego z nas Duch Święty okazuje moc Bożą w celu utwierdzenia wszystkich wierzących.
Jednemu Duch Święty daje zdolność udzielania mądrych rad; drugi od tego samego Ducha otrzymuje zdolność wnikliwego rozeznania różnych spraw.
Jednemu Duch udziela wyjątkowej wiary, a innemu znów mocy uzdrawiania chorych.
Niektórym daje moc czynienia cudów, a innym zdolność prorokowania.
Ktoś inny otrzymuje zdolność rozpoznawania złych duchów, które mogą działać w człowieku.
Ktoś potrafi mówić obcymi językami, których się nigdy nie uczył, a inni choć również nie znają tych języków, otrzymują zdolność przekazania treści tego, co zostało powiedziane.
Tych wszystkich darów udziela Duch święty, rozdzielając je nam wszystkim według własnego uznania.
(Pierwszy Kor. 12, 1-12)             

30 stycznia 2016

Psychologia i Kościół


Podsyłam link do książki na temat zwodniczej natury psychologii.
Warto przeczytać i przeanalizować to o czym piszą autorzy.
Warto skonfrontować tę myśl z nauką Słowa Bożego.
Osobiście - polecam.
Pozdrawiam.

 http://www.tiqva.pl/component/attachments/download/3

Plan jest w toku

Odebrałam właśnie z reklamacji swoje buty firmy Nike.
Niestety odpowiedź była odmowna, ze względu - jak to wyjaśniono na piśmie - "najprawdopodobniej" niewłaściwego użytkowania obuwia.
To są buty do biegania, w których po 3 tygodniach chodzenia starły się zapiętki.
A ja w tych butach nawet nie biegałam, bo za ślisko było na dworze.

Poza tym zabrałam się (w końcu) za czytanie Pisma Świętego.
Zdarza się, że wybieram do tego mało odpowiednie miejsca, np. łazienkę.
Co ciekawe, Bóg olśniewa mnie swoimi odpowiedziami - i wcale nie w postaci słów - w mało przeznaczonych do czytania Biblii miejscach.
Czytałam o śmierci Mojżesza (Piąta Księga Mojżeszowa 34).
I coś bardzo mnie w tym tekście poruszyło, coś mnie ujęło: to, że Bogu nic nie umyka.
Że my, ludzie, patrząc na cały ten cały bałagan świata w okół siebie, myślimy że Bóg zapomniał do nas zaglądać (nie zamierzam tutaj wymieniać wszystkich okropieństw, które czasem dobiegają moich uszu, albo tych, które mnie kiedyś spotkały; wszyscy przecież żyjemy na tym samym świecie, wśród... podobnych nam ludzi).
Że jeśli faktycznie "stąpamy po Bogu", to nawet nie to, że Mu nic z tych rzeczy, które nas spotykają nie umyka.
Obojętnie, czy ktoś w Boga wierzy, czy nie, to Bóg ma kontrolę nad wszystkimi wydarzeniami.
Rejestruje wszystko, jest obecny wszędzie i każde, nawet złe wydarzenie wynikające z łamania Woli Bożej wepnie w swój doskonały plan - z ostatecznym zakończeniem, które zaplanował dla - także dla nas.
Czytając Piątą Księgę Mojżeszową 34 zrozumiałam coś jeszcze.
Że jeśli zawierzymy Bogu swoje życie, wszystkie swoje doświadczenia, to mimo zmyłek, które rzuca nam pod nogi Szatan, a czasem nasz zbłąkany umysł, On cały czas swój plan realizuje.
W nas, obok nas, poprzez ludzi, których spotykamy, poprzez "przypadkowe" wydarzenia, w których uczestniczymy jest obecny w każdym calu, milimetrze naszego życia, w każdym oddechu.
Nawet jeśli zły pokrzyżuje nam nasze drogi, Bóg je poskłada.
Inną trasą dojedziesz do tego samego celu.

27 stycznia 2016

Oparcie

Uwielbiam deszcz za oknem.
Teraz pada taki drobny, kapuśniaczek...
To w sumie dobrze, jest przecież zima. Inaczej moglibyśmy zmarznąć za bardzo.
Amplitudy temperatur o tej porze roku są bardzo duże. Licząc czas od ubiegłego miesiąca (koniec grudnia) różnica pomiędzy minimalną wartością, a maksymalną wynosi aż trzydzieści stopni.
Zmiany w pogodzie są bardzo gwałtowne i trudno na razie mówić o globalnym ociepleniu klimatu.
Pogoda co jakiś czas płata nam jednak figla.
Ja pomału idę do przodu, na razie jestem na etapie poszukiwania pracy i dokonywania drobnych zmian w życiu.
Żyję oszczędnie, dzięki czemu parę kilo schudłam.
Bywa, że nawet trudne sytuacje są zapleczem do dokonywania się w naszym życiu dobrych i ważnych zmian.
Nigdy nie wiemy co przyniesie nam przyszłość.
Jeśli mamy oparcie w Bogu, wszystko się jakoś ułoży.

13 stycznia 2016

Zaprawa

Czuję się dzisiaj nieswojo.
I to nawet bardzo.
Wciąż przecieram oczy ze zdumienia nad ludźmi, którzy tak fajnie prezentują się na początku znajomości.
Zwłaszcza wtedy, kiedy jest się im potrzebnym.
Niestety prawdziwe oblicze ludzi poznajemy dopiero wtedy, kiedy nie jesteśmy im już potrzebni.
Prawda o ludziach nie omija kołem żyjących szczytnymi ideami pomagania innym (i całemu światu), oświeconych, oraz tych, którzy nazywają siebie... innymi od innych. Bo są uczeni, bo zebrali tytuły, wszystkie klucze, zdali egzamin z doskonałości.
No cóż. Jak zwykle Bóg miał rację.
Nadal ma.

A teraz strzelę sobie w piętę.
Dzisiaj wysłałam pakiet startowy do fundacji DKMS.
Czuję w kościach, że mam gdzieś genetycznego bliźniaka.
To pierwszy krok, który w perspektywie może oznaczać wiele następnych kroków.
Sprawa jest symboliczna.
Trza pomóc? Trza.
Bardziej się boję jutrzejszej wizyty w UP niż tych wszystkich szpitalnych analiz.
Znikam - chcę być szybsza od bloggera (kilka razy skasowały się moje wpisy).

5 stycznia 2016

Miałam dzisiaj piękny sen

Śnił mi się Jezus. Powrócił na Ziemię aby zebrać swój lud.
Stał na skale, a ta skała znajdowała się wysoko, na górze.
Tam czekał na ludzi, którzy mieli przypłynąć do niego z nurtem bardzo krętej rzeki.
Zanim wskoczyłam do rzeki, aby popłynąć z jej prądem do Jezusa przypatrywałam się ludziom, którzy wzdłuż tej rzeki stali.
Były to osoby z mojej rodziny, znajomi, oraz nieznajomi.
Spośród wszystkich zebranych tylko kilkoro rozpoznało Jezusa.
Znajdowali się tam też moja mama, oraz dziadek.
Niestety oni również byli ślepi (duchowo) i tylko tępo patrzyli się przed siebie.
Czułam się bardzo szczęśliwa, że na własne oczy mogłam zobaczyć Jezusa i że On był taki realny i rzeczywisty, dlatego z tej radości zaczęłam głośno do dziadka wołać, że Jezus przyszedł.
Wołałam tak kilkakrotnie, jednak Jezus nakazał mi zaprzestać. Wytłumaczył, że dziadek i tak Go nie zobaczy (nie dostrzeże).
Potem wskoczyłam do rzeki i popłynęłam z jej nurtem ku Jezusowi, który już na mnie czekał.
Stał przy nim duży, prosty krzyż.
Jezus pochwycił mnie, a potem błogosławił kładąc jedną rękę na mojej głowie.
Stałam na skraju przepaści, jednak nie zwracałam na nią uwagi, gdyż nie odczuwałam strachu.
Czułam się bezpiecznie. Można powiedzieć, że tak jak u ojca w ramionach, jednak to było znacznie piękniejsze. Wiedziałam, że teraz On dba o moje bezpieczeństwo.
Pan Jezus trzymając rękę na mojej głowie bardzo głośno śmiał się patrząc w stronę Nieba i mówił, że teraz będziemy razem już na wieki.
Byłam z tego powodu bardzo szczęśliwa, a po przebudzeniu zdumiona, że Jezus ze spotkania ze mną... także jest bardzo szczęśliwy.

3 stycznia 2016

Kilka słów o nawróceniu

Nawróciłam się ponad sześć lat temu.
I można by powiedzieć, że to było siedem lat temu, jednak moje życie - a ściślej mówiąc postępowanie - w ogóle nie świadczyło o przemianach, które dokonują się w takich momentach w sercu człowieka.
Siedem lat temu rozpoczął się dość trudny okres w dziejach mojego życia, a wydarzenia, które wtedy miały miejsce całkowicie zaabsorbowały moją uwagę i odsunęły od Boga, do którego ledwo zdążyłam przylgnąć - choć to i tak zbyt mocne słowo.
Rok później byłam już na tyle połamana, żeby zrozumieć, że przez życie nie mogę iść w pojedynkę.
Pewnego dnia, kiedy siedziałam na ławce w parku, przyszła do mnie myśl, aby poprosić znajomą o Biblię.
Wysłałam do niej sms, na który dość długo nie odpowiadała.
Zrobiło mi się trochę głupio, wszak była niedziela - dzień wolny od pracy - i pomyślałam, że odpoczywa, albo po prostu spędza wolny czas z rodziną.
Nie odpisywała jednak dlatego, ponieważ w momencie kiedy chciała sięgnąć po telefon, kot go łapą zrzucił i telefon rozsypał się na drobne części. Po jego złożeniu całkowicie się zablokował i przestał działać.
Znajoma wówczas pomodliła się i telefon nagle odblokował się.
Być może sprawa wydaje się prozaiczna, a dla niektórych przypadkowa, jednak takich sytuacji miałam znacznie więcej.
Zwłaszcza wtedy, kiedy chciałam iść do zboru, albo wtedy kiedy zaczynałam się modlić.
Jednego razu tuż przed wyjściem z domu na nabożeństwo zapalił mi się kabel od pralki, innym razem nagle zachorowałam na grypę żołądkową... Jeszcze innym razem mama zrobiła awanturę.
I tak to szło. Często coś stawało mi na przeszkodzie.
Dzisiaj - tytuł bloga nie jest przypadkowy - miewam wzloty i upadki w wierze, jednak moim życiowym celem jest żyć blisko Boga i nigdy - nawet w tych najtrudniejszych momentach - nie tracić wiary, oraz nadziei.
Modlę się o poszerzanie swoich /duchowych/ granic (o podobne rzeczy modlił się Jabes -  biblijna postać), a także o otwartość na Boży - jak dotąd zakryty przede mną - plan dla mojego życia.
Diabeł będzie dokładał wszelkich starań i wynajdywał sposoby na to aby odsunąć nas od Boga.
Dlatego bardzo ważna jest codzienna modlitwa i czytanie Słowa Bożego, którego on tak nienawidzi.
Z czasem wszystkie wydarzenia w życiu ułożą się w logiczną całość.
Pozdrawiam serdecznie.

2 stycznia 2016

Postanowienia noworoczne

Wspominałam kiedyś w jednym ze swoich wcześniejszych  wpisów o wspaniałej książce pt. "Byłem w Niebie" Richarda Sigmunda.
Bardzo polecam tym, którzy nie czytali, albo po prostu nie natrafili na lekturę.
Nie będę jej streszczać - tytuł sam mówi za siebie.
Warto, jest piękna, a relacja najwyraźniej prawdziwa.
Jeśli ktoś ma kłopoty z wiarą, boi się śmierci - a może nic z tych rzeczy, jedynie chciałby nieco szerzej spojrzeć na siebie z perspektywy nieba - jakże pięknego (opis pokrywa się z tym co mówi na ten temat Biblia), lektura może przynieść prawdziwe ukojenie.

Znowu przebijam się przez pustynię, aż wstyd mi o tym pisać, powtarzam się.
Jednak nie jest to pustynia wiary. Nic z tych rzeczy.
Jest to pustynia związana z milczeniem Pana Boga.
Brak słów, brak widocznych śladów - zatarcie ich przede mną - w moim subiektywnym, okrojonym na miarę człowieka mniemaniu.
Im więcej milczenia, tym większy łomot z mojej strony.
To chyba dobrze?

Pozdrawiam wszystkich w Nowym roku.
Jak tam z postanowieniami noworocznymi?
Ja nie mam żadnych.
Chciałabym jedynie kontynuować realizację swoich wcześniejszych zamierzeń.
Bez nerwacji, będzie co będzie...

28 grudnia 2015

Oddanie

Kilka dni temu przeczytałam na stronie Deon.pl artykuł poświęcony modlitwie, a ściślej mówiąc warunkom, które należy spełnić aby nasze modlitwy mogły zostać przez Boga wysłuchane.
Nie jestem katoliczką, jednak jeśli treści artykułów czy książek, bądź też w innej formie przekazywanych informacji na temat wiary, Boga, czy ogólnie mówiąc spraw "ducha" opierają się na Biblii chętnie do tego typu opracowań zaglądam.
http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/zycie-i-wiara/art,813,bog-uzdrawia-po-znajomosci.html
W powyższym artykule najbardziej zastanowił mnie opisany przez autora "warunek pierwszy".
Powinniśmy o nim pamiętać chcąc by nasza modlitwa podobała się Bogu.
Każdy zapewne zna ze swojej własnej historii modlitwy, w których z pełną ufnością i wiarą w sercu prosił Pana o jakieś rzeczy bez oddawania uprzednio Mu tego o co prosił.
Jednak ofiarowanie Bogu rzeczy, o które Go prosimy jest pięknym aktem wdzięczności z naszej strony (a wdzięcznemu sercu Pan Bóg zawsze będzie obficie błogosławił), oraz zawierzenia Mu siebie całego.
Modląc się o jakąś rzecz, albo o osobę na której nam zależy np. o męża, albo żonę, albo o cokolwiek innego warto najpierw ofiarować Bogu to o co Go prosimy.
Czasami taka modlitwa jest także aktem przebłagalnym, który wynika z uniżenia/ukorzenia się przed Bogiem i całkowitego Jemu posłuszeństwa.

Co ciekawe, wczoraj moja córka opowiedziała mi pewną historię - legendę, którą sama przez przypadek wyszukałam jej w internecie.
Zaczęło się od tego, że obudziła się zbyt wcześnie i przeszkadzała mi spać.
Bardzo się jej nudziło i nie wiedziała co z sobą o tak wczesnej porze począć.
Wpadłam na pomysł, żeby poszukać w telefonie (mam w nim internet) jakieś bajki do czytania.
Otworzyłam pierwszy lepszy link.
Byłam zbyt zmęczona żeby skupiać się na przeszukiwaniu internetu celem odnalezienia jakichś konkretnych bajek.
Kilka godzin później opowiedziała mi legendę o Świętym Patryku, którą rano przeczytała w internecie.
Legenda o Świętym Patryku wzorowana jest na autentycznych wydarzeniach historycznych.
Św. Patryk - z pochodzenia Szkot - został uprowadzony do niewoli przez Irlandczyków, którzy do wybrzeży Szkocji przypłynęli na łodzi.
W Irlandii sprzedano go jako niewolnika i trzymano w niewoli przez siedem lat. Musiał tam ciężko pracować jako pastuch.
Przez ten czas nie zapominał jednak o modlitwach, w których prosił Boga o uwolnienie.
Obiecał Bogu, że jeśli pozwoli mu wydostać się z niewoli, powróci do Irlandii jako kapłan i będzie prowadził ten kraj ku chrześcijaństwu.
Dzięki pomocy Bożej udało się młodzieńcowi w końcu uciec.
Św. Patryk dotrzymał obietnicy i po powrocie do Irlandii głosił Ewangelię, a swoje życie całkowicie podporządkował służbie Bogu.

Historia ta przypomina mi o tym, że w życiu powinniśmy ofiarować Bogu swoje cele (w tym imodlitewne prośby), a także podporządkować je woli Bożej.
Przypomina mi także o tym, że nasze życie nie należy tylko do nas samych.
Historia ta jest odzwierciedleniem prawdy, o której przeczytałam w cytowanym przez siebie artykule (link podałam powyżej).
Dla mnie osobiście pokrzepiające jest również to, że zwieńczenie modlitwy następuje czasem po długich latach, o czym wspomniałam w swoich wcześniejszych wpisach.


26 grudnia 2015

Ufność

I mamy ostatni dzień świąt.
W drodze do szpitala, przez park i opustoszałe place zabaw, kałuże będę mogła bez problemu pokonać w swoich ulubionych, czarnych kaloszach..
Babcia cieszy się z każdych odwiedzin.
To na razie jej jedyna atrakcja.
Pamięć bliskich, rozmowa, towarzystwo.

Sporą część wolnego czasu spędziłam na czytaniu Biblii, modlitwie i zamęczaniu swoimi pytaniami Pana Boga.
Odpowiedź nadeszła dzisiaj.
Po bitwie, mozołach i chyba lekkim zmęczeniu.
Odpowiedź w postaci przeświadczenia, pewności i ufności, które pojawiły się w moim sercu.
Przeświadczenia, że odpowiedzi na moje pytania pojawią się we właściwym czasie.
Nie w słowach, ale w postaci konkretnych wydarzeń, które dopiero mają nadejść.
Tak właśnie - we właściwym czasie.
Odczuwam spokój, oraz ufność.

23 grudnia 2015

Święta, święta, ach...

Powinnam teraz zacząć sprzątać - mam straszny bałagan (czyt. syf), a czasu pozostało przecież niewiele.
Ale ja teraz wolę pisać bloga (taki mały reset).
Jutro Wigilia, czyli przeddzień Świąt Bożego Narodzenia.
Nie wiemy jednak dokładnie (przynajmniej ja nie wiem) kiedy urodził się Pan Jezus.
Wydaje mi się, że święta te wynikają więcej z tradycji pogańskich, aniżeli z tradycji chrześcijańskich.
W zasadzie chyba nie mają z nimi nawet zbyt wiele wspólnego - dobrze, jak cokolwiek.
Dla mnie jest to czas na spotkanie z rodziną - i tą bliższą i tą dalszą - w atmosferze innej niż zazwyczaj.
Czasem jednak jest tak, że takie rodzinne święta są powodem ogromnego smutku dla znajomych, albo dla nieznajomych.

Mój kolega miał dzisiaj pogrzeb. Nie doczekał biedak samotności.
Jeszcze miesiąc temu pytałam go gdzie zamierza spędzić święta.
Powiedział mi wtedy, że woli o tym nie myśleć.
Miał rację, hmm... Kto by pomyślał.
Podobnie i jego ostatnie słowa do mnie (w wiadomości mailowej) wglądały właśnie tak:
"Do zobaczenia (moje imię). Z Panem Bogiem."
Dopiero później miał wypadek.

Jeśli jutro nie zdążę zrobić wpisu  (a mój komputer czasem jest jak kot...),
to już dzisiaj życzę swoim czytelnikom:
Śladów stóp Jezusa na każdej wydeptanej przez Was ścieżce.
Błogosławieństw Bożych na każdym kroku.
Bezpieczeństwa, powodzenia i pełni wiary.
Nigdy się nie załamujcie, Bóg jest nieprzenikniony,
ale kochać Was będzie zawsze.
Wesołych i spokojnych Świąt Bożego Narodzenia :)

8 grudnia 2015

Pytania

Nie wiem, dlaczego Pan Bóg tak długo zwleka z odpowiedziami.
Jeden dzień jak tysiąc lat, tysiąc lat jak jeden dzień?
Sądzę jednak, że "zwleka" jest niedobrym słowem.
Jest czas siania i czas zbiorów.
A może po prostu odpowiedzi byłyby dla mnie niewygodne?
Kiedy zmienią się okoliczności życiowe to i odpowiedzi - jakiekolwiek by one nie były - nie będą już miały większego znaczenia.
Od czasu nawrócenia wiele rzeczy zmieniło się w moim życiu na dobre.
Nie opuściły mnie jednak lęki, obawy i smutek.
Jakość życia zmieniła się niewątpliwie.
Jest to jednak jakość przemian zachodzących w sercu człowieka.
Niektóre kościoły oferują szereg pozytywnych zmian, które mają dosięgnąć nowo nawróconych ludzi.
Fakt, nierzadko tak się dzieje. Że trochę bezmyślnie wykupione pakiety chwilowo procentują wymiernymi korzyściami.
Ale nie zawsze.
Jezus przecież też cierpiał. Cierpienie jest nieodłącznym elementem życia.
Na szczęście nie trwa wiecznie - tu, na Ziemi.
I tylko Bóg może jarzmo cierpienia z nas zdjąć i zamienić w najwyższe dobro.
Koniec naprawdę bywa zaskakujący.

18 listopada 2015

Lampa naftowa

Hm...
Mój blog już prawie całkowicie opustoszał.
Fakt, rzadko robię wpisy. Zapominam też o sztuczkach, które pomogłyby się blogowi nieco wybić.
Zastanawiam się od czasu do czasu nad proroctwami dla świata, do których nawiązałam w poprzednich wpisach.
Generalnie rzecz biorąc z proroctwami to jest tak, że lekceważyć ich nie wolno (przeceniać także nie).
Nie mam na myśli każdego proroctwa.
Proroctwa przecież mogą mieć różne pochodzenie.
I chociaż nie lubię bawić się w demonologię, to niestety i swoje źródła mogą mieć one właśnie tam gdzie ich mieć nie powinny.
Ojciec Klimuszko podobno bezbłędnie przewidywał przyszłe wydarzenia.
Potrafił także perfekcyjnie odczytać czyjąś przeszłość.
Jako jeden z niewielu zaliczał się do tych, którzy "nie chybiają".
Niestety martwi mnie to, że jego proroctwa (a był przecież księdzem) nie są natchnione przez Ducha Świętego.
W każdym bądź razie nic na to nie wskazuje.
Być może nie mówił o wszystkim o czym chciał, nie o wszystkim o czym mógłby powiedzieć, a tego z jakichś przyczyn nie zrobił, jednak znamienne dla proroctw, w których Pan Bóg macza swoje palce jest to, że poprzez nie skłania ludzi do wiary i nawołuje do pokuty.
W jednym z wywiadów Ojciec Klimuszko powiedział żebyśmy w ogóle nie brali pod uwagę, że będzie koniec świata. To w kontekście tragicznych wydarzeń, które mają na ludzkość spaść.
Może i świat się nie skończy od razu, jednak przede wszystkim Jezus nakazał nam być czujnymi.
Nawet jeśli Polska będzie w jakiś sposób wyróżniona, wywyższona i chroniona i jakkolwiek to będzie wyglądało i kiedykolwiek to nastanie, przede wszystkim nie możemy stracić z oczu naszego głównego celu.
Jest nim Zbawienie.

Czuwajcie więc, bo nie wiecie, którego dnia Pan wasz przyjdzie. A to zważcie, że gdyby gospodarz wiedział, o której porze złodziej przyjdzie, czuwałby i nie pozwoliłby podkopać domu swego." - Mat. 24:42-43



11 listopada 2015

Listopad

Połowa dnia już dawno za nami, a ja niestety dzisiaj nic konstruktywnego jeszcze nie zrobiłam, ponieważ dopiero wstałam z łóżka. Po kilkunastu godzinach snu nadal czuję się zmęczona.
Boli mnie głowa, jednak już nie tak mocno, mdłości na szczęście też ustąpiły.
Bardzo możliwe, że to grypa, albo, że lekarz wczoraj przeholował z zastrzykami - dostałam ich chyba osiem, jak nie więcej. 
Dzień jakiś taki melancholijny, pada deszcz - czyli, że znowu.
O tym, że dzisiaj święto narodowe, nie będę wspominać, chociaż - w radio patriotycznie bardzo.
Google też zrobiło nam miłą niespodziankę w postaci biało - czerwonych napisów z bocianem pomiędzy literkami (to żart?).
Sporo ostatnio czytuję wiadomości politycznych i przyznam, że najbardziej rozbawiają mnie ironiczne komentarze pod adresem cyrku z naszej areny politycznej.
Daruję sobie jednak szczegóły, każdy (oprócz mnie) w domu przecież ma telewizor..
Sporo też ostatnio czytywałam proroctw dla świata, oraz dla Polski i to też na moją głowę nie podziałało jak balsam - a wręcz odwrotnie.
Ojciec Klimuszko powiedział tuż przed śmiercią, że na skutek bomb zrzuconych do Atlantyku, nastąpi ogromne wypiętrzenie wód i kawał Europy, ale i nie tylko Europy (np. Ameryka) znajdzie się pod wodą.
Np.Elbląg, o którym ojciec wspomniał, gdyż w nim mieszkał, też znajdzie się pod wodą.
Moje miasto, podobnie jak Elbląg znajduje się kilkadziesiąt km od morza, jednak wzniesione jest znacznie wyżej od Elbląga.
Zobaczymy co będzie, ale chyba nie będzie tak super. Mimo, że nie wszystkie proroctwa wyglądają identycznie (chodzi mi głównie o proroctwa głoszone przez chrześcijan), to jednak w dużej mierze się pokrywają/uzupełniają (przede wszystkim Polska wg proroków jest miejscem stosunkowo bezpiecznym, a wręcz najbezpieczniejszym).
Biblia jednak jest najbardziej wiarygodnym źródłem , niestety dość mocno zaszyfrowanym.
Mimo to nie jesteśmy zwolnieni - jako chrześcijanie - z obowiązku czytania Pisma Świętego i nie poprzestawaniu na informacjach bądź co bądź niewiadomego źródła....
Fasadowanie się kapokami i tak nic nie pomoże bez oczyszczenia serca w modlitwie i szczerej pokuty.

Pozdrawiam.

3 września 2015

Nie poddawaj się

Jeszcze do końca nie rozumiem, dlaczego Boże odpowiedzi - głęboko wierzę, że są to odpowiedzi na moje do Boga modlitwy - często dotyczą spraw, które co prawda bardzo mnie absorbują, jednak związane są zwykle z bieżącymi problemami, a nie np. z problemem, który trapi mnie od ładnych paru lat.
Ok, skłamałabym. Bóg odpowiedział (albo słowem, które pojawiło się podczas modlitwy, albo i słowami z ust innych osób, a czasami dziwnymi zbiegami okoliczności) na kilka pytań związanych z problematyczną kwestią, jednak wciąż odczuwam jakiś niedosyt.
Faktycznie, skłania mnie to nieustawania w modlitwie i łomotania w drzwi - jeśli pukanie zwykłe nie wystarczy.
Czasami czuję zniechęcenie, smutek i przygnębienie, kiedy modlę się o coś całymi latami, a potem okazuje się, że Bóg ogłuchł.
Bywa, że zarzucam wtedy na jakiś modlitwę, czytanie Pisma Świętego...
By na powrót stanąć w gotowości do walki.
Teraz zaczynam rozumieć znaczenie słów, że wiara nie jest dla mięczaków, ale dla prawdziwych twardzieli.
Jeśli wymiękniesz <w wierze i wytrwałości>, nie wygrasz bitwy, nie osiągniesz celu - który tak czy inaczej...
MUSI BYĆ ZGODNY Z WOLĄ BOGA!

Boża obecność

Czasami myślimy, że Bogu umykają jakieś rzeczy - sprawy i wydarzenia, które nie ułożyły się po naszej myśli.
Zwłaszcza wtedy, kiedy faktycznie układają się w złe puzzle.
Często w modlitwach, ale i nie tylko przekonuję się o tym, że Bóg jest przy nas cały czas obecny - i w tych dobrych i w tych złych chwilach także.
Przekonuję się o tym wtedy, kiedy otrzymuję cichutkie odpowiedzi, albo podpowiedzi, albo wtedy kiedy jestem zaskakiwana tym z jaką siłą może działać modlitwa.
To, że Diabeł (albo też my sami) układa puzzle w złą układankę nie oznacza tego, że Bóg nie poukłada klocków na nowo, albo tego, że coś uszło Jego uwadze.
Myślę jednak, że lepiej modlić się przed każdym przedsięwzięciem zawczasu.
Boże prowadzenie to piękna rzecz, a zaufania Bogu uczymy się przez całe życie.
Zaufania jednak nie możemy nabrać, jeżeli nie pozostaniemy z kimś w bezpośredniej relacji.
Tę relację budujemy właśnie dzięki modlitwie i czytaniu Pisma Świętego.
Pozdrawiam i miłego dnia życzę.

1 września 2015

Pośród zgiełku

Mieszkam niedaleko kościołów, które w zasadzie bardzo rzadko odwiedzam.
Odeszłam od religii katolickiej już dość dawno temu, a mianowicie po pewnym bardzo ważnym dla ludzi wiary wydarzeniu zwanym bierzmowaniem.
To właśnie wtedy doszłam do wniosku, że Kościół Katolicki serwuje groch z kapustą i że jego nauki nie trzymają się kupy.
Jednak to nie jest do końca tak, że ze wszystkimi jego naukami się nie zgadzam i że do kościoła w ogóle nie lubię chodzić.
Bardzo lubię atmosferę kościołów - atmosferę sacrum.
Dzisiaj miałam taki dobry czas z Panem Bogiem i to właśnie w starym, pięknym kościele katolickim, obok którego mieszkam.
I mimo, że kościół znajduje się w samym centrum miasta - gdzieś pośród zgiełku i warkotu maszyn, mogłam pomodlić się w absolutnej ciszy, którą gwarantują stare, ceglaste, wybudowane w zamierzchłych czasach mury.
Coś czuję, że ciężko jest przebić się przez te mury i że ciężko mi  będzie jeszcze przez jakiś czas.
Słyszałam kiedyś, że jakiś więzień (może z Alkatras?) wydłubał w ścianie łyżeczką tunel, przez który potem uciekł z więzienia.
"Ściany", są oczywiście tylko metaforami nawiązującymi do przeszkód, które pojawiają się na naszych drogach.
Jednak czymże są ściany, w porównaniu z górami, które dzięki wierze możemy przenosić ?

28 sierpnia 2015

Boży plan

Aha! I jeszcze tak dla odbrązowienia...
Czasem faktycznie Bóg mówi "nie".
Ale tylko w uzasadnionych przypadkach, ze względu na nasze (albo i czyjeś) dobro.
Chyba istnieje przecież jeszcze coś takiego jak plan Boży?
Nie oznacza to jednak, że modlitwa nie została wysłuchana.
Modlitwa została wysłuchana, a werdykt zawsze będzie dla nas pozytywnym zaskoczeniem.
Prędzej, czy później.

A teraz zmykam do miasta, kupić buty młodemu.
Jeśli byłeś tu, przeczytałeś wpis, pozostaw komentarz, podziel się swoimi spostrzeżeniami z innymi.