30 listopada 2015

Tort

Urodziny mijają niezauważenie...
Jedynie mała garstka najbliższych znajomych (łącznie dwie osoby) pamiętała o moich urodzinach, a także garstka osób z rodziny.
Kuzynostwo, które mieszka w Niemczech obrażone o mój stosunek do polityki zagranicznej krajów członkowskich. Konkretnie chodzi o moje stanowisko w sporze o muzułmańskich imigrantów.
No cóż... Przestałam podobać się kuzynostwu, ludziom z dawnego zboru i na dodatek ludziom spoza zboru.
Być może nawet to nie kwestia podobania, ale wygodnictwa i politycznej poprawności.
Nikogo przecież  nie pogryzłam, chociaż... nigdy nic nie wiadomo (lekcja judo już wkrótce).
O dziwo mama mnie dzisiaj przytuliła, a wcześniej jeszcze napisała piękny sms: "o tej godzinie byłaś już na świecie (...)". To naprawdę miłe i nie bardzo do niej podobne...
Tak czy siak, cieszę się, że jestem. W innym wypadku nie byłoby moich dzieci na świecie, a potem może jeszcze i innych dzieci. Poza tym Bóg jest moim szewcem, mimo że... buty się nieco rozlazły już.
Idę spać.............

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli byłeś tu, przeczytałeś wpis, pozostaw komentarz, podziel się swoimi spostrzeżeniami z innymi.