10 czerwca 2015

Ps.

Co do tekstu Wilkersona, który można przeczytać klikając w link umieszczony w poprzednim poście, to dodam tyle, że był mi bardzo potrzebny...
Bardzo, bardzo, bardzo.
Odpowiedział na wiele moich pytań, którymi dręczyłam Boga przez lata.
I dzisiaj, kiedy modliłam się... w ubikacji.
Ech.
Świętej pamięci David Wilkerson odpowiedział na moje pytania wtedy, kiedy jeszcze nie zdążyłam ich postawić.
Zdumiewająca jest ponadczasowość jego wypowiedzi.
Wierzę, że pisał (mówił?) pod natchnieniem Ducha Świętego.
Nie tylko pod wpływem doświadczenia życiowego, o nie.
To bije w oczy.


David Wilkerson

Ja trafiłam na ten tekst dzisiaj i od razu trafił wprost do mojego serca...
Uważam, że jest wręcz genialny.
Mam nadzieję, że innym osobom też pomoże.
W sieci można znaleźć wszystko i nic, dlatego nie zawsze łatwo jest wyłowić perełki.
Pozdrawiam serdecznie i zachęcam do przeczytania - do końca.
http://www.tscpulpitseries.org/polish/tshurt.htm

9 czerwca 2015

Hiob odc.2

Pisałam wczoraj o Hiobie.
Co prawda zdawkowo i skrótowo, ale po co się  rozpisywać, skoro można od razu do sedna przejść ;)
O tym, że to nasze postrzeganie samych siebie i innych naokoło i wszystkiego też, jest trochę krzywe, to wiadomo od dawien dawna.
I przez ten swój krzywy pryzmat Hiob sam się na straty spisał.
No i nie ma co się chłopakowi dziwić, że podupadł na duchu.
Każdy by się w takich okolicznościach załamał.
Problem polega na tym, że kiedy patrzymy na siebie samych i na nasze życie własnymi oczami, to faktycznie ryzyko błędnego werdyktu jest bardzo duże.
I jeszcze jedna rzecz:
Z wersetu, wokół którego cały czas  kołuję, jasno wynika, że Bóg nie wysłuchuje wszystkich modlitw.
  (...) a Job, mój sługa, będzie się modlił za was, gdyż tylko jego modlitwy wysłucham (...)
Znając historię Hioba wiemy dlaczego Bóg nie wysłuchuje wszystkich modlitw.
Jednak pytanie "jakich modlitw?" nie jest do końca poprawne.
"Czyich?"  - byłoby na miejscu.
Nie będę jednak odpowiadać na to pytanie.
Odpowiedź znajduje się w środku - w samym sercu: w Ewangelii.


Właśnie teraz, pisząc ten tekst uświadomiłam sobie, że do modlitwy powinnam dorzucić prośbę o nowe oczy.
I nie chodzi o kolor, bo ten jest całkiem Ok.
Ach, gdybym miała Jego pryzmat, byłoby znacznie...
Niech będzie, że ciekawiej.
A na pewno... trafniej.

Scenariusz

Myślę wciąż o tym swoim scenariuszu.
Podejrzewam, że wezmę się za niego dopiero po wakacjach.
Na wtedy też zaplanowałam sobie zakup laptopa.
Niestety, na razie mam bardzo okrojony budżet.
Plany robię zazwyczaj z dużym wyprzedzeniem.
Już wybiegam myślami naprzód i zastanawiam się nad tym, czy ktoś zechciałby na podstawie mojego scenariusza nakręcić film.
W Polsce nie ma czegoś takiego jak kino chrześcijańskie.
Kręci się co prawda filmy katolickie, ale mój nie ma odwoływać się do żadnej religii.
Raczej chciałabym ukazać w nim jakąś ciekawą historię, w odniesieniu do prawd ukrytych w Ewangelii.
Prawd, które mają trafić do ludzi, a nie do denominacji.
Scenariusz ma być ciekawy i inspirujący, a nie odstraszający, czy indoktrynujący.
Póki co, nie mam w głowie nawet jego zarysu.
Ufam, że... jeszcze.

Czekanie na wiatr

To już chyba ostatnia kawa, którą w siebie dzisiaj wtłoczyłam.
Już i tak dawno przekroczyłam limit dzienny.
Znowu męczą mnie wspomnienia.
Niepotrzebnie chodzę ścieżkami, które pobudzają mnie do wspomnień.
Czy to kiedyś minie?
Nie wiem, czy kiedykolwiek się jeszcze zakocham.
Gdzieś w środku podupadła wiara w swoją kobiecość.
Hmm...
Yolo.
Zatem po tych kilku swoich kawach i gruntownych upadkach może powinnam w końcu pomyśleć o sobie?
Wciąż walczę o Słowa od Pana.
I o mądrość i o dar proroczy.
Bóg niestety znowu zamilkł...
Mam nadzieję, że nie na wieki.
Nie przepadam za gadatliwymi osobami, ale to już byłaby lekka przesada.
Zastanawiam się nad tym, jak sobie radzą zakonnicy?
Chyba też muszą czuć się bardzo osamotnieni...

8 czerwca 2015

Noc

Przez ostatnie dwa dni byłam tak zmęczona i roztargniona, że nawet jeśli Duch Św. cokolwiek by do mnie powiedział - a być może i mówił -, nie usłyszałabym tego.
Dlatego tak bardzo lubię wieczory i noce.
Dzieci śpią, a ja mam czas na układanie swoich myśli.
I na układanie się do snu.
Kocham ciszę,
w przerwach między zgiełkiem.
Nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek usłyszała Pana w hałaśliwym miejscu, albo wtedy kiedy sama nie byłam wyciszona.
Jednak to i tak Bóg zwykle mnie uspokaja.


7 czerwca 2015

Pikowanie

Jedynym pozytywem wynikającym z upadku na glebę jest to, że kiedy człowiek jest już zbyt mocno poobijany, to przypomina sobie o czymś takim jak modlitwa i wołanie do Boga.
Takie modlitwy nieudaczników mają zwykle ogromna moc.
Nie za bardzo wierzę w ludzi szczęśliwych.
Wierzę w ludzi zadowolonych, spełnionych, urządzonych, usamodzielnionych, otoczonych przyjaciółmi, wielbionych i kochanych.
Wszystko to namiastki szczęścia, dające złudzenie samowystarczalności.
Pikowanie w dół zepsutym samolotem - jeśli upadek nie jest zbyt tragiczny w skutkach - pozwala odbić się od dna.
Zwykle jednak... od dna grzechów.
Co ciekawe, Bóg bardzo często dotykał mnie w chwilach pokuty.
Czasem nawet przemawiał.
Na razie cisza...
Cisza, której nienawidzę.
Nie ma w niej fajerwerków.
Jedyną nadzieją jest ta, którą przeczytałam w Słowie Bożym.
Ta, którą nagromadziłam wcześniej.
Takie zapasy na trudne chwile.
Niestety, jestem człowiekiem, który przywykł do hipermarketów, do tego, że wszystko czego potrzebuję jest na wyciągnięcie ręki.
W zbyt długich kolejkach do kasy przebieram z nogi na nogę.
Jeśli byłeś tu, przeczytałeś wpis, pozostaw komentarz, podziel się swoimi spostrzeżeniami z innymi.