Mili Państwo
Chciałam Wam złożyć życzenia świąteczne, ale miałam problem z routerem, więc i połączenie z internetem było niemożliwe.
Życzę zatem wszystkim szczęścia, pomyślności i wszystkiego co dobre; spokoju, bliskości z Bogiem, pełni miłości i wytrwałości.
Teraz, po świętach - myślę że każda okazja do składania sobie życzeń jest dobra.
Zastanawiałam się wczoraj nad modlitwami, które są "niewysłuchane" przez Boga.
Wzięłam słowo w cudzysłów, ponieważ to, żeby Bóg nie słyszał, czy tak jak napisałam: nie wysłuchiwał naszych modlitw jest rzeczą niemożliwą.
Przewertowałam kilka artykułów w internecie w poszukiwaniu informacji - byłam ciekawa co na ten temat mają do powiedzenia inni chrześcijanie - po czym doszłam do wniosku, że nie jestem sama w swoich poszukiwaniach.
Brak odpowiedzi na modlitwę bywa trudnym doświadczeniem, które może postawić naszą wiarę pod znakiem zapytania.
Bywa, że przez wiele miesięcy możemy modlić się o jakąś sprawę, a czasem nawet i lat.
Nie wiem, czy brak odpowiedzi w postaci spełnienia naszej modlitwy oznacza odpowiedź negatywną - w tym rozumieniu przeczącą.
A co np. jeśli modlimy się o jakąś ciężko chorą osobę i ta osoba mimo naszych modlitw nadal jest bardzo chora? Czy to oznacza, że powinniśmy zaprzestać naszej modlitwy?
W tym miejscu przypomina mi się biblijna przypowieść o natrętnym przyjacielu.
Dalej mówił do nich: «Ktoś z was, mając przyjaciela, pójdzie do niego o północy i powie mu: „Przyjacielu, pożycz mi trzy chleby, bo mój przyjaciel przybył do mnie z drogi, a nie mam co mu podać”. Lecz tamten odpowie z wewnątrz: „Nie naprzykrzaj mi się! Drzwi są już zamknięte i moje dzieci są ze mną w łóżku. Nie mogę wstać i dać tobie”. Powiadam wam: Chociażby nie wstał i nie dał z tego powodu, że jest jego przyjacielem, to z powodu jego natręctwa wstanie i da mu, ile potrzebuje. Łk, 11, 5-8
Albo o natrętnej wdowie:
Powiedział im też przypowieść o tym, że zawsze powinni modlić się i nie ustawać: W pewnym mieście żył sędzia, który Boga się nie bał i nie liczył się z ludźmi. W tym samym mieście żyła wdowa, która przychodziła do niego z prośbą: Obroń mnie przed moim przeciwnikiem. Przez pewien czas nie chciał; lecz potem rzekł do siebie: Chociaż Boga się nie boję ani z ludźmi się nie liczę, to jednak, ponieważ naprzykrza mi się ta wdowa, wezmę ją w obronę, żeby nie przychodziła bez końca i nie zadręczała mnie. I Pan dodał: Słuchajcie, co ten niesprawiedliwy sędzia mówi. A Bóg, czyż nie weźmie w obronę swoich wybranych, którzy dniem i nocą wołają do Niego, i czy będzie zwlekał w ich sprawie? Powiadam wam, że prędko weźmie ich w obronę. Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?
Sama często bywałam jak ten natrętny przyjaciel, czy też natrętna wdowa.
I bynajmniej nie mówię tu tylko o modlitwie, ale o postawie życiowej, dzięki której mogłam coś "ugrać".
A jeżeli modliłam się o coś latami i ... nie działo się nic - przynajmniej w moim rozumieniu -, zwykle pojawiał się ból. Ból i żal, ale nie tyle z powodu sytuacji, o którą się modliłam i która mimo moich usilnych modlitw nie uległa zmianie, ale z powodu milczenia Boga.
Myślę, że milczenie Boga jest często jedynym z najtrudniejszych doświadczeń, które może dotknąć chrześcijanina.
Biblijny Zachariasz (ojciec Jana Chrzciciela) modlił się o syna do późnej starości.
Jego żona była już bardzo starą kobietą kiedy zaszła w ciążę.
Ich modlitwa trwała kilkadziesiąt lat zanim otrzymali to, o co prosili Boga.
Zachariasz najwidoczniej stracił wiarę w to, że kiedykolwiek zostanie wysłuchana, bo kiedy spotkał Anioła, który zapowiedział narodziny syna, nie uwierzył mu.
To, czy nasza modlitwa jest zgodna z wolą Boga powinniśmy omawiać z Bogiem, w modlitwie.
Biblia winna być naszym kompasem. Wówczas i modlitwa znajdzie swój właściwy kierunek.
Z takich, czy z innych przyczyn Bóg może odwlekać jej spełnienie.
U Boga wszystko ma swój czas, ma On też pełną i doskonałą perspektywę naszego życia, a także i życia innych ludzi, którzy w nasze życie są w jakiś sposób wpleceni (albo i nie).
Pełną perspektywę wszystkich wydarzeń.
Bóg z czasem - może to być nawet bardzo długi czas - objawi nam swój doskonały plan dla naszego życia. Zrozumienie może pojawić się dużo później. Pojawią się nowe doświadczenia, słowa natchnione przez Ducha Świętego, czasem wypływające z ust innych ludzi.
Czasem to właśnie nasze modlitwy wymagają uzdrowienia. Nie mówię o modlitwach o zdrowie, pracę, męża, dziecko, bezpieczeństwo, zapewnienie podstawowych potrzeb życiowych, czy inne ważne dla naszego życia rzeczy.
Piszę o takich wyborach, które nas samych unieszczęśliwiłyby po jakimś czasie, mimo, iż dzisiaj niekoniecznie zdajemy sobie z tego sprawę.
Ale to, czy modlitwa jest zgodna z wolą Boga, czy też nie - bo jej dopełnienie jest np. kwestią czasu - wymaga dyskusji, w modlitwie, właśnie z Panem Bogiem.
I pokory, żeby umieć przyjąć to co przygotował dla nas Pan Bóg, a nie to przy czym tak się upieramy.
Chciałam Wam złożyć życzenia świąteczne, ale miałam problem z routerem, więc i połączenie z internetem było niemożliwe.
Życzę zatem wszystkim szczęścia, pomyślności i wszystkiego co dobre; spokoju, bliskości z Bogiem, pełni miłości i wytrwałości.
Teraz, po świętach - myślę że każda okazja do składania sobie życzeń jest dobra.
Zastanawiałam się wczoraj nad modlitwami, które są "niewysłuchane" przez Boga.
Wzięłam słowo w cudzysłów, ponieważ to, żeby Bóg nie słyszał, czy tak jak napisałam: nie wysłuchiwał naszych modlitw jest rzeczą niemożliwą.
Przewertowałam kilka artykułów w internecie w poszukiwaniu informacji - byłam ciekawa co na ten temat mają do powiedzenia inni chrześcijanie - po czym doszłam do wniosku, że nie jestem sama w swoich poszukiwaniach.
Brak odpowiedzi na modlitwę bywa trudnym doświadczeniem, które może postawić naszą wiarę pod znakiem zapytania.
Bywa, że przez wiele miesięcy możemy modlić się o jakąś sprawę, a czasem nawet i lat.
Nie wiem, czy brak odpowiedzi w postaci spełnienia naszej modlitwy oznacza odpowiedź negatywną - w tym rozumieniu przeczącą.
A co np. jeśli modlimy się o jakąś ciężko chorą osobę i ta osoba mimo naszych modlitw nadal jest bardzo chora? Czy to oznacza, że powinniśmy zaprzestać naszej modlitwy?
W tym miejscu przypomina mi się biblijna przypowieść o natrętnym przyjacielu.
Dalej mówił do nich: «Ktoś z was, mając przyjaciela, pójdzie do niego o północy i powie mu: „Przyjacielu, pożycz mi trzy chleby, bo mój przyjaciel przybył do mnie z drogi, a nie mam co mu podać”. Lecz tamten odpowie z wewnątrz: „Nie naprzykrzaj mi się! Drzwi są już zamknięte i moje dzieci są ze mną w łóżku. Nie mogę wstać i dać tobie”. Powiadam wam: Chociażby nie wstał i nie dał z tego powodu, że jest jego przyjacielem, to z powodu jego natręctwa wstanie i da mu, ile potrzebuje. Łk, 11, 5-8
Albo o natrętnej wdowie:
Powiedział im też przypowieść o tym, że zawsze powinni modlić się i nie ustawać: W pewnym mieście żył sędzia, który Boga się nie bał i nie liczył się z ludźmi. W tym samym mieście żyła wdowa, która przychodziła do niego z prośbą: Obroń mnie przed moim przeciwnikiem. Przez pewien czas nie chciał; lecz potem rzekł do siebie: Chociaż Boga się nie boję ani z ludźmi się nie liczę, to jednak, ponieważ naprzykrza mi się ta wdowa, wezmę ją w obronę, żeby nie przychodziła bez końca i nie zadręczała mnie. I Pan dodał: Słuchajcie, co ten niesprawiedliwy sędzia mówi. A Bóg, czyż nie weźmie w obronę swoich wybranych, którzy dniem i nocą wołają do Niego, i czy będzie zwlekał w ich sprawie? Powiadam wam, że prędko weźmie ich w obronę. Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?
Sama często bywałam jak ten natrętny przyjaciel, czy też natrętna wdowa.
I bynajmniej nie mówię tu tylko o modlitwie, ale o postawie życiowej, dzięki której mogłam coś "ugrać".
A jeżeli modliłam się o coś latami i ... nie działo się nic - przynajmniej w moim rozumieniu -, zwykle pojawiał się ból. Ból i żal, ale nie tyle z powodu sytuacji, o którą się modliłam i która mimo moich usilnych modlitw nie uległa zmianie, ale z powodu milczenia Boga.
Myślę, że milczenie Boga jest często jedynym z najtrudniejszych doświadczeń, które może dotknąć chrześcijanina.
Biblijny Zachariasz (ojciec Jana Chrzciciela) modlił się o syna do późnej starości.
Jego żona była już bardzo starą kobietą kiedy zaszła w ciążę.
Ich modlitwa trwała kilkadziesiąt lat zanim otrzymali to, o co prosili Boga.
Zachariasz najwidoczniej stracił wiarę w to, że kiedykolwiek zostanie wysłuchana, bo kiedy spotkał Anioła, który zapowiedział narodziny syna, nie uwierzył mu.
To, czy nasza modlitwa jest zgodna z wolą Boga powinniśmy omawiać z Bogiem, w modlitwie.
Biblia winna być naszym kompasem. Wówczas i modlitwa znajdzie swój właściwy kierunek.
Z takich, czy z innych przyczyn Bóg może odwlekać jej spełnienie.
U Boga wszystko ma swój czas, ma On też pełną i doskonałą perspektywę naszego życia, a także i życia innych ludzi, którzy w nasze życie są w jakiś sposób wpleceni (albo i nie).
Pełną perspektywę wszystkich wydarzeń.
Bóg z czasem - może to być nawet bardzo długi czas - objawi nam swój doskonały plan dla naszego życia. Zrozumienie może pojawić się dużo później. Pojawią się nowe doświadczenia, słowa natchnione przez Ducha Świętego, czasem wypływające z ust innych ludzi.
Czasem to właśnie nasze modlitwy wymagają uzdrowienia. Nie mówię o modlitwach o zdrowie, pracę, męża, dziecko, bezpieczeństwo, zapewnienie podstawowych potrzeb życiowych, czy inne ważne dla naszego życia rzeczy.
Piszę o takich wyborach, które nas samych unieszczęśliwiłyby po jakimś czasie, mimo, iż dzisiaj niekoniecznie zdajemy sobie z tego sprawę.
Ale to, czy modlitwa jest zgodna z wolą Boga, czy też nie - bo jej dopełnienie jest np. kwestią czasu - wymaga dyskusji, w modlitwie, właśnie z Panem Bogiem.
I pokory, żeby umieć przyjąć to co przygotował dla nas Pan Bóg, a nie to przy czym tak się upieramy.