Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Pismo Święte. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Pismo Święte. Pokaż wszystkie posty

14 lutego 2016

Słowo Życia

Kilkanaście dni temu udało mi się znaleźć w piwnicy "nowy" egzemplarz Biblii.
Jest to wydanie z 1989 roku. Przekład jest inny niż wszystkie, które do tej pory poznałam.
Przede wszystkim Biblia jest tutaj napisana językiem bardzo prostym, stąd i zrozumiałym dla ludzi żyjących w dzisiejszych czasach.
Wszelkie archaiczności zostały zastąpione współcześnie używanymi słowami.
To co do tej pory wydawało mi się niejasne nagle rozwiało się jak wielka chmura.
Jak widać nie wszystkie Biblie odnalazłam w piwnicy.
Kiedyś uratowałam (nieświadomie) kilka egzemplarzy Biblii, wydobywając je ze sterty innych książek tuż przed zalaniem piwnicy.
http://potyczki-z-wiara.blogspot.com/2015/07/niezbedny-minimalizm.html
http://potyczki-z-wiara.blogspot.com/2015/07/iga-w-stogu-siana.html 
  
Przepiszę zatem z nowej Biblii fragment, który otworzyłam, można by rzec, ot tak, chaotycznie.
Mam nadzieję, że kogoś zainspiruje, napełni Duchem Świętym, pomoże, albo/i wskaże właściwą drogę.

Teraz, bracia, żeby nie było już więcej nieporozumień, wyjaśnię sprawę wyjątkowych uzdolnień, jakich każdemu z nas udziela Duch Święty.
Pamiętajcie, że przed nawróceniem chodziliście od jednego bożka do drugiego, a żaden z nich nie potrafił powiedzieć ani słowa.
Teraz zaś stykacie się z ludźmi przez których, jak twierdzą oni sami, przemawia Duch Boży.
Jak można poznać, czy ich słowa pochodzą od Boga, czy też są zmyślone?
Wiedzcie, że żaden człowiek przemawiając w mocy Ducha Bożego nie może  przeklinać Jezusa, ani nikt, jeśli nie pomoże mu Duch Święty, nie nazwie Jezusa Panem.
Bóg obdarza nas różnego rodzaju wyjątkowymi uzdolnieniami, ale wszystkie one pochodzą z jednego źródła - od Ducha Świętego.
Różne są rodzaje Bożej służby, ale Pan, któremu służymy, jest ten sam.
Rozmaicie działa Bóg w naszym Życiu, ale tę pracę w nas i przez nas wykonuje zawsze ten sam Bóg.
Przez każdego z nas Duch Święty okazuje moc Bożą w celu utwierdzenia wszystkich wierzących.
Jednemu Duch Święty daje zdolność udzielania mądrych rad; drugi od tego samego Ducha otrzymuje zdolność wnikliwego rozeznania różnych spraw.
Jednemu Duch udziela wyjątkowej wiary, a innemu znów mocy uzdrawiania chorych.
Niektórym daje moc czynienia cudów, a innym zdolność prorokowania.
Ktoś inny otrzymuje zdolność rozpoznawania złych duchów, które mogą działać w człowieku.
Ktoś potrafi mówić obcymi językami, których się nigdy nie uczył, a inni choć również nie znają tych języków, otrzymują zdolność przekazania treści tego, co zostało powiedziane.
Tych wszystkich darów udziela Duch święty, rozdzielając je nam wszystkim według własnego uznania.
(Pierwszy Kor. 12, 1-12)             

3 stycznia 2016

Kilka słów o nawróceniu

Nawróciłam się ponad sześć lat temu.
I można by powiedzieć, że to było siedem lat temu, jednak moje życie - a ściślej mówiąc postępowanie - w ogóle nie świadczyło o przemianach, które dokonują się w takich momentach w sercu człowieka.
Siedem lat temu rozpoczął się dość trudny okres w dziejach mojego życia, a wydarzenia, które wtedy miały miejsce całkowicie zaabsorbowały moją uwagę i odsunęły od Boga, do którego ledwo zdążyłam przylgnąć - choć to i tak zbyt mocne słowo.
Rok później byłam już na tyle połamana, żeby zrozumieć, że przez życie nie mogę iść w pojedynkę.
Pewnego dnia, kiedy siedziałam na ławce w parku, przyszła do mnie myśl, aby poprosić znajomą o Biblię.
Wysłałam do niej sms, na który dość długo nie odpowiadała.
Zrobiło mi się trochę głupio, wszak była niedziela - dzień wolny od pracy - i pomyślałam, że odpoczywa, albo po prostu spędza wolny czas z rodziną.
Nie odpisywała jednak dlatego, ponieważ w momencie kiedy chciała sięgnąć po telefon, kot go łapą zrzucił i telefon rozsypał się na drobne części. Po jego złożeniu całkowicie się zablokował i przestał działać.
Znajoma wówczas pomodliła się i telefon nagle odblokował się.
Być może sprawa wydaje się prozaiczna, a dla niektórych przypadkowa, jednak takich sytuacji miałam znacznie więcej.
Zwłaszcza wtedy, kiedy chciałam iść do zboru, albo wtedy kiedy zaczynałam się modlić.
Jednego razu tuż przed wyjściem z domu na nabożeństwo zapalił mi się kabel od pralki, innym razem nagle zachorowałam na grypę żołądkową... Jeszcze innym razem mama zrobiła awanturę.
I tak to szło. Często coś stawało mi na przeszkodzie.
Dzisiaj - tytuł bloga nie jest przypadkowy - miewam wzloty i upadki w wierze, jednak moim życiowym celem jest żyć blisko Boga i nigdy - nawet w tych najtrudniejszych momentach - nie tracić wiary, oraz nadziei.
Modlę się o poszerzanie swoich /duchowych/ granic (o podobne rzeczy modlił się Jabes -  biblijna postać), a także o otwartość na Boży - jak dotąd zakryty przede mną - plan dla mojego życia.
Diabeł będzie dokładał wszelkich starań i wynajdywał sposoby na to aby odsunąć nas od Boga.
Dlatego bardzo ważna jest codzienna modlitwa i czytanie Słowa Bożego, którego on tak nienawidzi.
Z czasem wszystkie wydarzenia w życiu ułożą się w logiczną całość.
Pozdrawiam serdecznie.

11 listopada 2015

Listopad

Połowa dnia już dawno za nami, a ja niestety dzisiaj nic konstruktywnego jeszcze nie zrobiłam, ponieważ dopiero wstałam z łóżka. Po kilkunastu godzinach snu nadal czuję się zmęczona.
Boli mnie głowa, jednak już nie tak mocno, mdłości na szczęście też ustąpiły.
Bardzo możliwe, że to grypa, albo, że lekarz wczoraj przeholował z zastrzykami - dostałam ich chyba osiem, jak nie więcej. 
Dzień jakiś taki melancholijny, pada deszcz - czyli, że znowu.
O tym, że dzisiaj święto narodowe, nie będę wspominać, chociaż - w radio patriotycznie bardzo.
Google też zrobiło nam miłą niespodziankę w postaci biało - czerwonych napisów z bocianem pomiędzy literkami (to żart?).
Sporo ostatnio czytuję wiadomości politycznych i przyznam, że najbardziej rozbawiają mnie ironiczne komentarze pod adresem cyrku z naszej areny politycznej.
Daruję sobie jednak szczegóły, każdy (oprócz mnie) w domu przecież ma telewizor..
Sporo też ostatnio czytywałam proroctw dla świata, oraz dla Polski i to też na moją głowę nie podziałało jak balsam - a wręcz odwrotnie.
Ojciec Klimuszko powiedział tuż przed śmiercią, że na skutek bomb zrzuconych do Atlantyku, nastąpi ogromne wypiętrzenie wód i kawał Europy, ale i nie tylko Europy (np. Ameryka) znajdzie się pod wodą.
Np.Elbląg, o którym ojciec wspomniał, gdyż w nim mieszkał, też znajdzie się pod wodą.
Moje miasto, podobnie jak Elbląg znajduje się kilkadziesiąt km od morza, jednak wzniesione jest znacznie wyżej od Elbląga.
Zobaczymy co będzie, ale chyba nie będzie tak super. Mimo, że nie wszystkie proroctwa wyglądają identycznie (chodzi mi głównie o proroctwa głoszone przez chrześcijan), to jednak w dużej mierze się pokrywają/uzupełniają (przede wszystkim Polska wg proroków jest miejscem stosunkowo bezpiecznym, a wręcz najbezpieczniejszym).
Biblia jednak jest najbardziej wiarygodnym źródłem , niestety dość mocno zaszyfrowanym.
Mimo to nie jesteśmy zwolnieni - jako chrześcijanie - z obowiązku czytania Pisma Świętego i nie poprzestawaniu na informacjach bądź co bądź niewiadomego źródła....
Fasadowanie się kapokami i tak nic nie pomoże bez oczyszczenia serca w modlitwie i szczerej pokuty.

Pozdrawiam.

3 września 2015

Boża obecność

Czasami myślimy, że Bogu umykają jakieś rzeczy - sprawy i wydarzenia, które nie ułożyły się po naszej myśli.
Zwłaszcza wtedy, kiedy faktycznie układają się w złe puzzle.
Często w modlitwach, ale i nie tylko przekonuję się o tym, że Bóg jest przy nas cały czas obecny - i w tych dobrych i w tych złych chwilach także.
Przekonuję się o tym wtedy, kiedy otrzymuję cichutkie odpowiedzi, albo podpowiedzi, albo wtedy kiedy jestem zaskakiwana tym z jaką siłą może działać modlitwa.
To, że Diabeł (albo też my sami) układa puzzle w złą układankę nie oznacza tego, że Bóg nie poukłada klocków na nowo, albo tego, że coś uszło Jego uwadze.
Myślę jednak, że lepiej modlić się przed każdym przedsięwzięciem zawczasu.
Boże prowadzenie to piękna rzecz, a zaufania Bogu uczymy się przez całe życie.
Zaufania jednak nie możemy nabrać, jeżeli nie pozostaniemy z kimś w bezpośredniej relacji.
Tę relację budujemy właśnie dzięki modlitwie i czytaniu Pisma Świętego.
Pozdrawiam i miłego dnia życzę.

6 sierpnia 2015

Światło

Gdyby ten blog mógł być formą pamiętnika...
Byłaby to raczej specyficzna książka.
I obawiam się, że zbyt niezrozumiała dla wielu.
Co prawda nie interesują mnie statystyki, ale pochopne uwagi też raczej nie.
Aktualnie jestem Chrześcijanką bez zboru.
I nie to, że nie ma w moim mieście żadnego zboru.
Zostałam w nim dość szybko zaklasyfikowana do takich, którzy raczej nie osiągają spektakularnych efektów w drodze podążania za Jezusem.
Przyznaję. Fajerwerków raczej brak.
Gdyby jednak przeczytać od początku te wszystkie świadectwa, o których napisałam na blogu.
Mogłabym powiedzieć, że ta wyboista droga, którą przeszłam, usłana jest prawdziwymi diamentami.
Jednakowoż jest tak kręta, że nie ma sensu o niej pisać.
Jednak to, że podążało się krętą drogą można dostrzec dopiero z pewnej odległości.
I nie chodzi wcale o dystans do problemów, który nabiera się z czasem upływających dni, albo lat.
Bardziej chodzi o właściwe fundamenty.
O to, że Jezus otwiera (chciałabym powiedzieć: otworzył) mi oczy.
O to, że Biblia jest księgą piękną, a zarazem bardzo prostą.

Nikt nie chodzi w Twoich butach, nikt nie wie, jaką drogę Ty przeszedłeś (dlatego nikt nie ma prawa Cię osądzać).
Zawsze jednak warto mieć u boku dobrego przewodnika i właśnie na te dopiero nadchodzące dni.
Bóg przecież nie powiedział jeszcze swojego ostatniego słowa.
Wierzysz?

Za jakiś czas napiszę o tym, jaką drogę Pismo Święte musiało przejść zanim wpadło w moje ręce.
To takie małe świadectwo będzie.
Pozdrawiam.

25 lipca 2015

Igła w stogu siana

Tak gwałtownej ulewy, jak ta, która przeszła dzisiaj nad miastem nie widziałam jeszcze nigdy.
Ulice przypominały potoki i gdyby nie to, że ten ulewny deszcz nie trwał zbyt długo, skończyłby się to "murowaną" powodzią.
Piwnicę jeszcze do tej pory mamy całą zalaną.
Niestety woda wybiła też szambo, które ulokowane jest w piwnicy.
Na szczęście najgorsze już mamy za sobą.
Co jednak wprawiło mnie w największe osłupienie, to to, że najwięcej wody, oraz gnoju z szamba zebrało się w miejscu, na którym stał karton z Bibliami.
Jeszcze rano pisałam o tym jak je stamtąd wyniosłam w minioną niedzielę.
Od niedzieli leżą na komodzie...
Czyste, pachnące, bezpieczne.
Czy coś więcej powinnam jeszcze dodać?


Tak. Bóg chroni, to co należy do Niego.


Na koniec dopowiem tylko tyle, że znaczna część książek zostanie spalona.
Mam na myśli te ubrudzone pomyjami, doszczętnie zamoczone.
Niestety nie mamy warunków do bawienia się w eko pralnię...

Niezbędny minimalizm

Boli mnie głowa, rano obudziłam się z okropnym kacem.
Nie piłam, to tylko stan przypominający kaca.
Bywa, że budzę się rano z jakimiś mdłościami i bólem głowy.
Może to reakcja na stres?
Cokolwiek...
Zapomniałam o czymś napisać.
Ostatnio, w niedzielę, kiedy byłam w piwnicy, znalazłam stertę książek.
Przygotowane są na sprzedaż, albo na wydanie ich w dobre ręce.
Po co mają leżeć i kurzyć się...
Książki zmagazynowała tam mama, a ja uratowałam tylko te (kilka miesięcy temu), które dla mnie coś ważnego znaczyły.
Znacznej części książek pozbyłyśmy już wcześniej, ale od pewnego czasu cała sprawa ucichła i te, które ostały się przed zmianą lokalizacji zostały wyniesione właśnie do piwnicy.
Widocznie taki los książek - na nowo zostały przyobleczone w grubą warstwę kurzu.
Tego dnia postanowiłam zejść do piwnicy po karton.
Potrzebowałam znaleźć taki, w którym mogłabym przechować zimowe rzeczy z szafy - czyli bardzo duuuży.
Rzecz jasna, zbroję się na wypadek nalotu z kosmosu - bryłek lodu.
To tak na za 15 lat.
A tak całkiem serio, to swetry latem nie są mi do szczęścia zupełnie potrzebne.
Chciałam zanieść je na strych, niech sobie spokojnie leżą i czekają na zimę, robiąc miejsce w szafie bardziej przewiewnej garderobie.
Jedyny karton, który mnie satysfakcjonował zajmowały właśnie książki, których nowi właściciele najwyraźniej nie pojawili się w odpowiednim czasie.
Zaczęłam wyciągać je z pudła i ku swojemu zaskoczeniu znalazłam na jego dnie kilka egzemplarzy Biblii, jakąś książkę o modlitwie i jeszcze inną, też z modlitwami.
Widocznie mama chciała się ich pozbyć, a może i nie, dlatego właśnie zostały ukryte w głębokich czeluściach.
Dużą niebieską Biblię zaczęłam kartkować, po czym otworzyłam ją - ot tak, bezmyślnie - na rozdziale Izajasza 33.
Ten tekst dosłownie wbił się we mnie, odpowiedział na kilka krótkich, ale bardzo istotnych pytań.
Wiedziałam i czułam, że niektóre słowa Bóg skierował bezpośrednio do mnie.
Wykorzystał daną sytuację, oraz to niesforne, a może i obskurne miejsce po to, by móc odpowiedzieć na nurtujące mnie pytania.
Wniosek jest taki, że warto robić porządki w szafie i że wszystko czego do szczęścia potrzebujemy... i tak Bóg we właściwym czasie nam ofiaruje, a czasem po prostu...objawi.
Oczywiście, warunek jest taki, że nie możemy uprawiać samowolki.

16 lipca 2015

Świadectwa ludzi, którzy widzieli Niebo

Na stronie, do której link podaję poniżej można znaleźć przepiękne świadectwa ludzi, którzy przeżyli śmierć kliniczną.
Obejrzałam chyba już wszystkie i powiem tyle, że zrobiły na mnie mocne wrażenie.
Naprawdę skłaniają do zastanowienia się nad sobą i nad swoim dotychczasowym życiem.
Jeśli ktoś nie wierzy w Boga, to może warto aby zapoznał się z relacjami z podróży do Nieba i wysłuchał tego co mają do powiedzenia ludzie, którzy... w zasadzie nie powinni już żyć.
Zapraszam.

https://www.youtube.com/playlist?list=PL_RzR3XzM96UkAQTHMWjPuAisU7Xg5q3a

9 lipca 2015

Einstein

Czy Bóg zmienia zdanie?
W Biblii pełno jest wersetów dotyczących tego, że Bóg nie zmienia zdania.
Ale są i przykłady na to, że usilna modlitwa sprawiedliwego potrafi zdziałać cuda.
Nie będę sypać teraz wersetami, nie mam ich w głowie.
Czytałam kiedyś piękną historię, która rozgrywała się gdzieś w czasach średniowiecza.
Dotyczyła ona małżeństwa - bardzo biednych, ale pobożnych ludzi -, które z jakichś powodów nie mogło mieć dziecka.
Puenta była taka, że mimo, iż Bóg powiedział, że nie da im dziecka (powiedział im to przez proroka, który w modlitwie prosił o dziecko dla nich), to po latach jednak urodziło im się dziecko.
Stało się tak dlatego, że nie ustawali w modlitwie i mimo wcześniejszych modlitw o potomka, które w zasadzie nie zostały wysłuchane - nie odwrócili się od Boga.
Wkleiłabym link do tego opowiadania, ale jego chyba już nie ma na tej stronie.

A teraz, zanim pójdę spać, wkleję jeszcze fragment mojej rozmowy z nastoletnim synem.
O coś się mnie pytał, nie pamiętam już jednak o co :)

Ja: (...) Czy ty myślisz, ze ja jestem chodzącym Einsteinem ?
Młody: Nie. Einstein by na te czasy nic nie rozkminił.
Nawet jak się porusza w Mario strzałkami.

Zmienna pogoda

Poranny smutek osiągnął swoje apogeum, do przed chwilą.
Nie wiem kiedy ostatni raz czytałam Pismo Święte, ale z braku alternatyw na poprawę samopoczucia (nawet modlitwa nie skutkowała), złapałam za Biblię.
Księgę otworzyłam ot tak, na przypadkowej stronie.
Jest w Biblii sporo zakładek ze ścinków papierów, rysunków, sprawdzianów dzieci i Bóg raczy wiedzieć z czego jeszcze.
Otworzyłam Księgę na małym kwiatuszku z papieru, który podarowała mi niegdyś córka.
Kwiatuszek oznaczył rozdział Izajasza 62.
O dziwo, przeczytanie rozdziału bardzo mi pomogło (gdyby nie to, nie miałabym ochoty, ani siły robić nowego wpisu na blogu).
Czuję teraz na czubku głowy takie ciepło i  "rzeźkość", a moje samopoczucie diametralnie się zmieniło.
Ogólnie jestem sfrustrowana walką.
I już sama nie wiem, czy to walką z Bogiem, czy walką przed Bogiem, z samą sobą.
Nęka mnie nadal kilka problemów z przeszłości, których sama nie potrafię poukładać.
Odpowiedzi, na które liczyłam nie pojawiły się.
"Masz być cierpliwa"- ta, jak widać musi mi w zupełności wystarczyć.
Muszę być bardzo czujna, żeby nie pomylić się i nie zasymilować jakichś swoich własnych myśli...
Dlatego dobra relacja z Bogiem - silna i mocna, oparta na systematycznej  modlitwie są najlepszymi drogowskazami dla osoby szukającej swojej drogi (no i oczywiście czytanie Pisma Świętego).
Cóż. Nikt nie powiedział, że będzie lekko.

Chmury zawisły nad moim domem i nad domami sąsiadów, jednak mój nastrój na szczęście nie przypomina już tego za oknem.
O, właśnie wyszło Słońce.

29 maja 2015

Sól


Dzisiaj miałam dzień piękności.
Rzęsy opatrzyłam henną (po to żeby nie musieć używać tuszu), a włosy farbą do włosów.
Z dietą na razie idzie jak po grudzie, ale nie ma co się dziwić.
Do lata jeszcze kilka dni przecież pozostało ;)
Jednak to nie jest tak do końca, że żyję tylko próżnościami.
Czasem pozwalam sobie na zwykłe drobiazgi, ludzkie umilacze.
Z bardziej obiecujących nowin dopowiem tylko tyle, że zaczęłam na nowo zaglądać do Biblii.
W końcu, w końcu, dopiero.
Po raz drugi natknęłam się na wersety o świeczniku i wietrzejącej soli (wczoraj po raz pierwszy - w innej Biblii).
Naprawdę czuję, że potrzebuję odbudowania głębokiej relacji z Bogiem.
Przecież jestem solą, a ja sobie daję wciskać kity, że jestem po to, żeby musieć robić 1001 niepotrzebnych rzeczy na minutę i... zapominać o swojej prawdziwej naturze.
O powołaniu.
Nienawidzę tego świata - i bardzo dobrze.
Kiedy czytam Pismo Święte coraz bardziej dociera do mnie, że nie jestem z tego świata.
Nie wiem jednak dlaczego pozwalam sobie czasem na "skoki w bok".
To oczywiście taka metafora, dlatego wzięłam słowa w cudzysłów.
Wiele szkody wyrządzili mi ludzie, którzy z założenia mieli pomagać.
Ech, faryzeusze.
Ja teraz przez nich kuśtykam.
Jednak nie czas się zatrzymywać na ubolewaniu, nie czas się nad sobą roztkliwiać.
Jest wyjście, jest droga, nie kręta, ale prosta.
Jest wyjście z zamętu i ze spustoszenia - tak.
Ten zamęt ze szczegółami został opisany w Biblii.
Wiele nauk ucho łechce.
Większość ludzi cały czas kłamie.
Po co słuchać kłamstw?
Trzeba mierzyć wysoko, jesteśmy cenni.
Bardzo cenni.
Odkupieni krwią Jezusa.


Jeśli byłeś tu, przeczytałeś wpis, pozostaw komentarz, podziel się swoimi spostrzeżeniami z innymi.