Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Blog chrześcijański. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Blog chrześcijański. Pokaż wszystkie posty

16 grudnia 2015

Porządki

Na blogu robię dzisiaj małe porządki.
Poprawiam błędy i...generalnie rzecz biorąc poprawiam co się da.
W sumie to nie byłabym sobą gdybym się do czegoś nie doczepiła.
Czuję się już jednak znacznie lepiej.
Wstąpiły we mnie nadzieja i wiara.
Wierzę, że to Bóg napełnia serce nadzieją.
Nadzieją na bliżej nieokreśloną przyszłość, której już nie muszę w stu procentach kontrolować.
Nadzieją na to, że będzie dobrze, jakkolwiek będzie. Przecież nie jestem sama. Nie ja tylko podejmuję decyzje.
Kilka miesięcy temu obiecałam napisać o swoim nawróceniu i o tym w jaki sposób w moich rękach znalazła się Biblia.
Pamiętam o tej zapowiedzi, dlatego postaram się niebawem nadrobić zaległości.
Chciałabym także na blogu powrócić do tematu psychologii w kościołach, a także psychologii w świecie.
To naprawdę bardzo szeroki temat i podejrzewam, że nie zdążę w najbliższych dniach opracować go szczegółowo.
Czytałam kilka prac chrześcijan, którzy także pokwapili się wytknąć palcem to i owo temu nie mającemu z chrześcijaństwem wiele wspólnego nurtowi.
Postaram się jednak temat rozszerzyć i podzielić kilkoma nowymi spostrzeżeniami, których nie odnalazłam w innych związanych z tym tematem pracach.
Psychologia wdarła się już jakiś czas temu do kościołów i zdaje się mieć wysokie aspiracje do konkurowania ze Słowem Bożym. Czasem jest to jakby uzupełnianie Słowa Bożego o nowe "niezbędne" dla dobrego rozumienia Ewangelii treści...
Ale o tym szerzej kiedy indziej.

6 sierpnia 2015

Światło

Gdyby ten blog mógł być formą pamiętnika...
Byłaby to raczej specyficzna książka.
I obawiam się, że zbyt niezrozumiała dla wielu.
Co prawda nie interesują mnie statystyki, ale pochopne uwagi też raczej nie.
Aktualnie jestem Chrześcijanką bez zboru.
I nie to, że nie ma w moim mieście żadnego zboru.
Zostałam w nim dość szybko zaklasyfikowana do takich, którzy raczej nie osiągają spektakularnych efektów w drodze podążania za Jezusem.
Przyznaję. Fajerwerków raczej brak.
Gdyby jednak przeczytać od początku te wszystkie świadectwa, o których napisałam na blogu.
Mogłabym powiedzieć, że ta wyboista droga, którą przeszłam, usłana jest prawdziwymi diamentami.
Jednakowoż jest tak kręta, że nie ma sensu o niej pisać.
Jednak to, że podążało się krętą drogą można dostrzec dopiero z pewnej odległości.
I nie chodzi wcale o dystans do problemów, który nabiera się z czasem upływających dni, albo lat.
Bardziej chodzi o właściwe fundamenty.
O to, że Jezus otwiera (chciałabym powiedzieć: otworzył) mi oczy.
O to, że Biblia jest księgą piękną, a zarazem bardzo prostą.

Nikt nie chodzi w Twoich butach, nikt nie wie, jaką drogę Ty przeszedłeś (dlatego nikt nie ma prawa Cię osądzać).
Zawsze jednak warto mieć u boku dobrego przewodnika i właśnie na te dopiero nadchodzące dni.
Bóg przecież nie powiedział jeszcze swojego ostatniego słowa.
Wierzysz?

Za jakiś czas napiszę o tym, jaką drogę Pismo Święte musiało przejść zanim wpadło w moje ręce.
To takie małe świadectwo będzie.
Pozdrawiam.

4 sierpnia 2015

Biwak

O biwaku napiszę innym razem.
No i oczywiście będę sypać piaskiem po oczach.
Piaskiem z Sahary!

Pohybel

Znowu nie powinnam pisać...
Sterta bałaganu i klejąca się podłoga, nie zrobiony obiad.
Do tego zmęczenie, oraz zmęczenie upałem.
Nagrzany asfalt dodatkowo podtrzymuje wysokie temperatury.
Fajnie, że powróciło do Polski lato.
Jutro pewnie pojadę z córką nad jezioro, miejskim autobusem.
To są rzeczy bardzo prozaiczne.
Bo ja... chyba nie mam zbyt wielkich wymagań od życia - na szczęście.
Mam za to nieco większe wymagania od Boga.
Od Niego wymagam rzeczy niemożliwych.
Podobno jest specem od zadań niewykonalnych.
To dobrze. Nawet bardzo dobrze.
Domagam się sprawiedliwości.
Ale tylko w tej jednej kwestii... (w innym wypadku bałabym się prosić).
W tej, w której jedynie Ty Panie byłeś świadkiem.
Sen.

Kartoteka przypadków

Ja tylko na chwilkę, bo nie mam zbyt wiele czasu...
Jakaś dziwna passa ostatnio mnie prześladuje.
Wczoraj po powrocie do domu zastałam syna baaardzo niegrzecznego.
Zachowywał się skandalicznie.
Najprawdopodobniej to wpływ gier komputerowych.
Dzisiaj mama obudziła mnie telefonem przed godziną czwartą nad ranem, bo pomyliły jej się godziny.
Wczoraj wieczorem, mój kolega, poczuł się nagle dobrze (na coś tam cierpi) i przyciskał mnie o spotkanie, bo nazajutrz może już się czuć znacznie gorzej i np.nie chcieć wyjść z domu.
Spotkaliśmy się w parku, ale niestety dysponowałam swoimi nieszczęsnymi piętnastoma minutami tylko.
Cały czas biegiem w zasadzie...
W trakcie tych 15 minut zdążył mi popsuć humor swoimi wywodami na temat psychologii i stwierdzeń w stylu "terapia środkiem do celu".
Mam jedno, ale bardzo przykre doświadczenie w tym temacie, więc z jej założeniami mocno się nie zgadzam - po głębszej analizie.

Nad moim miastem latają chmary kruków.
Nie wiem, może są to wrony, zresztą nieważne.
Efekt zawsze jest ten sam.
Dziwne wrzaski czarnych ptaszysk...

Zmiana kierunku.
Nie jesteś sam.
Na szczęście i w tych trudnych doświadczeniach też.
Z Bogiem.

29 lipca 2015

Wiarygodność

Zadzwonił wczoraj do mojego syna jakiś pan z ogłoszenia.
Miał przyjść dzisiaj do niego i odkupić kartę graficzną.
Umówili się punktualnie co do godziny, raz nawet tamten przestawił godzinę spotkania.
Dzieciak czekał na faceta cały dzień, stresował się, gładził pudełko z kartą, sprawdzał czy wszystko w nim gra, itd.
Gość nie przyszedł, nie zadzwonił, nie odwołał wizyty. Choćby przez szacunek dla drugiego człowieka.
Kilka dni temu, tak dla odmiany, napisał do mnie kolega z podstawówki (a potem nawet zadzwonił).
Chciał się spotkać ze mną, bo... muzycy przecież mają wspólne tematy.
Ja nawet cieszyłam się na to spotkanie, ponieważ też chciałam sobie z nim pogadać i o muzyce też.
Głusza i cisza, a termin spotkania już chyba minął.
Wystarczyło przecież, choćby coś wymyślić...


Jest mi przykro.
Przykro mi z tego powodu, że nie jestem w stanie dać dziecku tego o czym marzy.
Mój syn odkłada na nowy komputer.
Ja, pomagam mu na tyle na ile potrafię.
Jednak niepotrzebnie znowu zawiódł się na człowieku.
To na razie tylko dzieciak, a już się przysposabia... do dorosłości.

W czasach kiedy mój dziadek był młody, słowo oznaczało SŁOWO.

28 lipca 2015

Poland

Dzisiaj pan ze sklepu z ubraniami powiedział mi żebym nie przeklinała.
Ja tylko zażartowałam, że zamiast napisu "England", na koszulce powinien widnieć napis "Poland".
No ale jasne. Trzeba swoje chwalić zamiast... narzekać.
Problem polega na tym, że ludzie zdychają.
Ci trochę słabsi i ci trochę mniej przebojowi.
Ci, którzy wolniej się uczą, albo ci którzy mają chore nogi.
Ci, którzy leczą się na depresję, albo ci, których nie stać na leki.
Mniejsza o to.
Przecież nie wszyscy są piękni, zdrowi, młodzi i zdolni.
W drugiej grupie plasują się złodzieje.
Przecież nie wszyscy...
Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego.

27 lipca 2015

Miłość


Przykro patrzeć na swoich bliskich.
Na swoich bliskich, których tak bardzo kocham.
Niektórzy starzeją się i cierpią.
Niektórzy po prostu nie mają środków do życia.
Nie jestem w stanie pomóc dziadkowi i babci.
Śmierć jest przecież nieuchronna.
A oni są już bardzo starzy.
Dzisiaj śnił mi się dziadek.
Stał gdzieś pośród młodych ludzi i łamał się z nimi chlebem.
To na znak oddania swojego życia Jezusowi.
Bardzo się o niego martwię.
Chcę go jeszcze kiedyś zobaczyć.
W ogóle chciałabym zobaczyć jeszcze wielu innych ludzi.
Nawet tych, którzy nie poznają mnie na ulicy.
Jeśli nie teraz, to później. Poczekam.

13 lipca 2015

Każdy ma jakiegoś kota

Ciężki dzień, ciężki...
Ale dla kota.
Nie wiem co się z nim dzieje teraz, po tym jak spadł z drugiego piętra.
Chodził po parapecie i spadł, a potem gdzieś sobie poszedł.
Kiedy wybiegłam na ulicę, już go nie było.
A u mnie wszystko w porządku. Tak prawie.
Zawsze jest "prawie", ale to moja norma.
Tak musi być widocznie.
Zauważyłam, że jeśli jakiś facet za długo się na mnie gapi, to po jakimś czasie zaczynam się rumienić.
Dobrze jest, jeśli wtedy da mi spokój.
I chociaż mi się nie podoba, to zwykle i tak się denerwuję.
Spojrzeniem też można wejść na czyjś teren.
Kiedyś byłam z dzieckiem u psychologa księdza.
Zrobił ze mną wywiad, po czym  gapił się na mnie przez ok. 2 minuty.
Cały czas zastanawiałam się o co mu chodzi, po czym gdzieś pod koniec drugiej minuty doszłam do wniosku, że...
Właściwie to nie doszłam do żadnego wniosku, oprócz takiego, że za długo patrzył mi się w oczy (obserwacja?).
Potem zaczęłam się rumienić, bo sobie coś głupiego o nim pomyślałam.
Na szczęście to była pierwsza i ostatnia nasza wizyta u księdza dyrektora.

A co z kotem?
Chciałabym żeby wrócił...

12 lipca 2015

Schody

Kurcze, naprawdę nie wiem, dlaczego niektóre modlitwy trwają latami, zanim zostaną wysłuchane.
Wszystko jest takie niewymierne.
Przed chwilą siedziałam na schodach, trochę się odseparowałam od świata.
Kiedy zatopiłam się w modlitwie, zauważyłam u góry na schodach kota.
Gapił się na mnie z wytrzeszczonymi oczami.
Potem zaczął się ocierać o słupki od poręczy, a później zszedł po schodach i mrucząc zaczął ocierać się o mnie.
Ciekawe co w takiej kociej głowie siedzi?
Po modlitwie czuję znowu takie ciepło na czubku głowy, wyraźną zmianę...
Mimo, że zmian brak.
Niektórzy mówią, że wiara jest dla mięczaków.
Nieprawda.
Wiara jest dla prawdziwych twardzieli.

7 lipca 2015

House Every Weekend

W Polsce teraz straszne upały są.
Miałam dzisiaj jechać z córką nad jezioro, ale niestety czynniki niezależne od nas stanęły nam na drodze.
Dopiero chyba w weekend wybierzemy się gdzieś, być może nad morze.
Nie wiem jeszcze tylko, czy pojedziemy do Gdańska, czy do Sopotu.
Wujek niestety nie chce nas teraz zaprosić do siebie, bo jest chory, więc pewnie będziemy dryfować po Trójmieście sami, tzn. ja i dzieci.
Póki co, rower uzależnia mnie od siebie.
Wieczorami lubię jeździć na wieś, przez pola, łąki i lasy.
Ostatnio w lesie widziałam nawet sarnę. I chyba się wystraszyła roweru, bo zdążyłam zobaczyć tylko jej biały zadek.
No i widziałam też kunę, która przebiegła mi przez drogę.
Może to była kuna, a może coś innego, w każdym bądź razie wyglądało jak fretka.
Dzisiaj być może też się wybiorę gdzieś na rowerze.
Myślę, że nie bardzo daleko, bo jestem trochę niedospana, a przez to zmęczona i nieco osłabiona.
Jednak dążenie do spartańskiej kondycji jest ostatnio moim cichym hoplem, a to z uwagi na to - ale tylko po części -, że mimochodem oglądam kanał Viva, na którym większość ludzi w teledyskach jest nieźle wygimnastykowanych i bardzo mi się to podoba.
Ot, taki szczegół (nie zamierzam paradować w gaciach po ulicy tak jak oni).
No i ostatni szczegół: uwielbiam teledysk Zowie "House Every Weekend" ;)

4 lipca 2015

Spokój

Mam ostatnio coraz większą potrzebę wyciszenia.
Niestety moje życie składa się zwykle ze słuchania, albo może z "wysłuchiwania", co ogólnie bywa czasem bardzo męczące.
Nie lubię zbyt gadatliwych ludzi - jestem introwertyczką -, a zwłaszcza wtedy, kiedy nie mają nic sensownego do powiedzenia.
Problem polega na tym, że większość ludzi jednak nie ma nic sensownego do powiedzenia...
Zauważyłam, że przez ten harmider wokół mnie, nie słyszę Ducha Świętego.
Po prostu jest za głośno, a Duch Święty jest bardzo cichutki...
Ok.
Idę na rower.

30 czerwca 2015

Rower

Kiedyś obiecałam wstawić fotki z wycieczki rowerowej.
Dzisiaj właśnie pojechałam na przejażdżkę za miasto, na wieś, ale oprócz czterech przyklejonych do twarzy much - nie licząc jednej połkniętej -, żadnych innych pamiątek nie przywiozłam, ponieważ - o ironio - córka rozładowała mi telefon tuż przed wyjazdem.
Piękne są te polskie łąki i lasy i pola. I zdewastowane przystanki autobusowe i puszki piwa na nich i wszystko inne też.
Albo nie. Najpiękniejsza jest fabryka chemikaliów.
Na szczęście widziałam ją tylko na horyzoncie.
No i jeszcze - ale tylko oczyma wyobraźni - widziałam swoją wysportowaną sylwetkę, też na horyzoncie.
Czego to ja nie widziałam...
Tak czy siak, kocham jazdę na rowerze.
Dotleniona głowa jest bardziej skora do optymizmu.
Za to mniej skora do narzekań i gadatliwości...

27 czerwca 2015

Strach

Zabić miłość przez tchórzostwo?
Można tak?
A można.
Odpowiedź, która w modlitwie się pojawiła, opowiadała o czyimś strachu.
A właściwie o... "wystraszeniu się"...
Tak, tak. Mogłam nie pyskować tyle.

Osobiście uważam, że jestem wyjątkowym tchórzem.
Ale nie potrafię wyobrazić sobie tego, żeby strach miałby mnie powstrzymywać przed kochaniem.
A bardziej - przed uzewnętrznieniem uczuć.
Koleżanka (ta od rowerów wodnych) powiedziała, że ja z miłości potrafiłabym wskoczyć w ogień.
Nie rozumiem mężczyzn.
Nie rozumiem mężczyzn, którzy się boją.
Boją się, bo nie potrafią zaufać.
Nie miałam w planie nikogo krzywdzić.
Wolałabym samą siebie skrzywdzić najpierw, aniżeli.....................

Dziwne czasy.

10 maja 2015

Łódź

Paskudny dzisiaj miałam sen.

Odżyły w nim smutne wspomnienia o dawnej miłości.
Ta miłość siedziała na łodzi, przy samym dziobie i odwrócona była w stronę morza.
Kiedy ja przemierzając morze zbliżałam się do brzegu - nie wiem czy swoją łodzią, czy na piechotę, kontem oka obserwowałam tę swoją miłość. Ale ona obojętnie patrzyła w siną dal.
I nie wiedziałam czy to tylko pozory zewnętrzne, czy prawda jego serca.
Nie można tak nagle przecież wyłączyć guzik, po tym jak się go włączyło.
Nie można?
Nie. Serce to nie kalkulator.
Czy aby na pewno?
Amen ?

Piątek 17 kwietnia

Ps

Zapomniałabym.

Bóg częściej zaczął do mnie przemawiać od czasu, kiedy pisać na swoim starym blogu zaprzestałam.
Widocznie tego ode mnie chciał - tego, żebym to Jemu chwałę oddawała, np. tutaj, opowiadając o tym, jak wiele dobrego dla mnie uczynił.
Tak na marginesie - na tamtym blogu pożegnała mnie tylko jedna stała czytelniczka.
Przemiła dziewczyna, nie blogerka.
Miałam wielu, różnych czytelników (najczęściej wśród blogerów), którzy odwiedzali mój blog tylko wtedy, kiedy ja odwiedzałam ich blogi i pozostawiałam na nich komentarze.
Wiem, śmieszne to.
Oczywiście, nie piszę o okresach kiedy blog ukazywał się na głównej stronie jednego ze znanych serwisów.
Wtedy statystyki bardzo rosły, czasem do 50 tys.wejść dziennie.
Ale w blogowaniu nie o statystyki chodzi.
Nie liczy się ilość wejść, lecz jakość wpisów.
Zdaje się, że położyłam i jedno i drugie.
Dobrej nocy, albo dzień dobry.
W każdym razie ja (s)padam :)

kwiecień 2015r.
Jeśli byłeś tu, przeczytałeś wpis, pozostaw komentarz, podziel się swoimi spostrzeżeniami z innymi.