17 lipca 2016

Talenty

Tak na marginesie, to jestem pod wielkim wrażeniem ludzi, którzy dla wiary, w trosce o życie innych, wszystkie swoje talenty jakie posiadają używają po to, aby głosić Ewangelię. Głosić Jezusa i Jego zmartwychwstanie.
Są to aktorzy, którzy grają w filmach chrześcijańskich.
Są to muzycy, którzy grają muzykę chrześcijańską.
Pisarze, którzy piszą chrześcijańskie książki.
Piosenkarze, którzy używają swojego głosu aby wysławiać imię Jezus.
Są to ludzie, którzy ponad swoje dobro kładą na pierwszym miejscu dobro innych.
Być może nie zawsze, być może nie są w tym wszystkim doskonali.
Ale jest to piękne. Jakże niemodne.
Życie jest takie kruche. Ulotne jak atrament.
Jestem na początku swojej drogi jako muzyk amator.
Gram na pianinie, albo grałam kiedyś.
Ściągnęłam wczoraj specjalny program do mixowania muzyki. Dopiero zaczęłam go rozkminiać.
Nie wiem, czy cokolwiek z tego wyjdzie.
Jeśli Bóg mi nie pomoże, jeśli Mu swoich umiejętności nie powierzę, nic z tego nie wyjdzie.
Nie ułożę piosenki na mixserze, nie przeniosę gotowych już kawałków z keyborda.
A nawet jeśli.
Będzie to tylko sztuka dla sztuki. Jeśli sztukę w ogóle będzie przypominać.
"Szukajcie najpierw Królestwa Bożego i jego sprawiedliwości, a wszystko inne będzie wam dodane"
Mat. 6,33.

Film "Armagedon"

Wklejam link do chrześcijańskiego filmu.
Z perspektywy tego co mówi na temat dni ostatecznych Biblia, ale też z perspektywy dzisiejszych wydarzeń film nabiera innego wymiaru.
A jest to produkcja z 2009 roku.
Polecam.
https://youtu.be/LOwkU07ncS8

Psycholog

Kiedy wszystko układa się dobrze, kiedy nasza wiara zdaje się być niezachwiana, okazuje się, że wcale nie jest taka niezachwiana, że byle podmuch wiatru, a drzewo staje się zbyt giętkie.
Skąd się biorą te luki?
Każdy odpowiedź znajdzie sam, w swoim serduchu.
Jedno z moich dzieci było niegrzeczne w szkole, padła sugestia żeby pójść z nim do poradni i zrobić mu testy.
Szkoła się skończyła, wniosek o zrobienie testów wypuścił kiełki, zapomniałam go cofnąć.
Z konsekwencji poszliśmy na te badania i na samo dzień dobry spotkałam się z bardzo chłodnym, nieprzyjemnym przyjęciem - mnie jako rodzica, a dzieciak też się czuł niekomfortowo.
Pani psycholog wtłaczała w nas rzeczy, które tak naprawdę nie istniały, były sztucznymi, przez nią nadmuchanymi tworami. Do tego przybrała postawę taką podejrzliwą, podważającą wiarygodność moich słów. Z założenia atakująco - krytyczną.
Sama siebie skwitowała, powiedziała, że nie zamierza się bawić w policjanta wypytując kolejno o sytuację rodzinną.
Po tych testach stwierdziła, że dzieciak był nieufny do niej, w związku z tym powinien iść na terapię.
Obawiam się trochę tej jej opinii na piśmie.
Jako chrześcijanka nie godzę się z psychologią  - dla mnie wizyta tam to była czysta formalność, oraz pomyłka jak się okazało, o czym powinnam wiedzieć od początku.
Nie to, że każdą myśl zawartą w psychologii przekreślam, ale nie zamierzam się bawić w... detektywa, który wyruszył w podróż ze szkiełkiem w ręku.
Moim szkłem jest Biblia, a Gwiazdą Polarną Jezus.
Także w tej opisanej przez siebie sprawie również muszę zawierzyć Jezusowi.
Zawierzyć każdy następny dzień.

16 lipca 2016

Głupie życie

Mam sporo do opisania, w zasadzie nie wiem od czego zacząć.
A pewnie nie o wszystkim mogę...
Zauważyłam jak bardzo Bóg mi na wszystkich moich drogach pomaga.
I doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że na wiele tych łask tak po prostu nie zasługuję.
Wszystko się układa w taki dziwny puzzel.
Ja bardzo często popełniam błędy (zapewne jak każdy - no ale bardziej od siebie wypada zacząć, przynajmniej w tym wypadku).
Błędy, które popełniam wynikają z roztargnienia, a najczęściej z pośpiechu i braku zastanowienia.
Jestem za nie dla siebie dość surowa.
Nie wiem dlaczego tak się dzieje.
Być może dlatego, że czasem uderzają w moich najbliższych, a jeśli nie, to zanim się coś stanie (a zwykle się nie stanie) oczyma wyobraźni widzę, że tak się stać może.
I wcale nie chodzi o to, że strach ma wielkie oczy.
Chodzi o to, że Dobry Bóg jest ode mnie o wiele mądrzejszy i o wiele silniejszy.
Żeby dać temu świadectwo musiałabym opisać najpierw całe swoje głupie życie. I byłoby mi naprawdę wstyd.
To bardzo duża sztuka umieć zaufać. Tak, żeby wynik był constans.
Żeby umieć zaufać i przestać się martwić.
Idę się pomodlić :)

Ucisz się...

Zlazłam coś takiego w internecie...
Ładne :)
https://www.youtube.com/watch?v=3XYyU98XjtY 

12 lipca 2016

...

To jest coś takiego, że ty jesteś nie w porządku, a ktoś, w stosunku do ciebie, jest bardzo w porządku.
I wtedy czujesz się taki zależny. Masz tylko ogrom wdzięczności i niczego już nie możesz dać w zamian. Bo masz tyle na sumieniu... Robi się czasem tak po prostu głupio i wstyd.
Nie dość, że ci nikt nie dał w twarz, albo wtedy też, kiedy niczego złego nie zrobiłeś. Po prostu sobie cicho siedziałeś i czekałeś.
W takich momentach poznaje się przyjaciół.
To tak jakbyś dostawał prezenty za to tylko, że jesteś.
Dzieci dostają prezenty.  I to obojętnie czy na nie zasługują, czy nie. 
Dzieci się kocha, bo są dziećmi. Bo są nasze.
Bóg nas kocha, a my jesteśmy Jego dziećmi.
Jeśli byłeś tu, przeczytałeś wpis, pozostaw komentarz, podziel się swoimi spostrzeżeniami z innymi.