Uwieńczeniem dnia było zrobienie... gromadki zakupów w Biedronce.
To moja codzienna cowieczorna rozrywka.
Kiedy obładowana nadmiarem towaru dodreptałam do kasy ( towar miałam w kartoniku po mlekach ), z wierzchołka góóóry zakupów spadło na ziemię masło.
Jakaś pani, która w wyścigu do kasy była pierwsza - bo mnie wyprzedziła - schyliła się ze współczuciem i położyła masło z powrotem na wierzchołek Mont Everestu.
Za chwilę jej mąż dołączył do akcji i okazał się prawdziwym gentlemenem, ponieważ przepuścił mnie na pozycję pierwszą w kolejce do kasy.
- Tym razem pani przeholowała.
Dodał jeszcze po cichu pomagając mi wyładować towar z kartonika " jakiś numerek... telefonu ? ".
Yyyyyyy?
- To bardzo ładnie z państwa strony, że mnie przepuściliście do kasy.
Ja też czasem przepuszczam. Zwykle jednak jak ktoś ma mniej rzeczy ode mnie.
- Ja tam zawsze przepuszczam - dodał mąż -, jak mają mniej i nawet jak mają więcej ode mnie. I tak jest całe życie. I nic z tego nigdy nie mam. Zawsze wychodzę na zero.
- Ale to później punktuje - zauważyła żona.
- Przytaknęłam posłusznie głową, bo wiem, że dobre uczynki... posłusznie wracają.
- Zawsze zdążysz potem jeszcze jakieś zakupy donieść...- dodała na koniec.
To moja codzienna cowieczorna rozrywka.
Kiedy obładowana nadmiarem towaru dodreptałam do kasy ( towar miałam w kartoniku po mlekach ), z wierzchołka góóóry zakupów spadło na ziemię masło.
Jakaś pani, która w wyścigu do kasy była pierwsza - bo mnie wyprzedziła - schyliła się ze współczuciem i położyła masło z powrotem na wierzchołek Mont Everestu.
Za chwilę jej mąż dołączył do akcji i okazał się prawdziwym gentlemenem, ponieważ przepuścił mnie na pozycję pierwszą w kolejce do kasy.
- Tym razem pani przeholowała.
Dodał jeszcze po cichu pomagając mi wyładować towar z kartonika " jakiś numerek... telefonu ? ".
Yyyyyyy?
- To bardzo ładnie z państwa strony, że mnie przepuściliście do kasy.
Ja też czasem przepuszczam. Zwykle jednak jak ktoś ma mniej rzeczy ode mnie.
- Ja tam zawsze przepuszczam - dodał mąż -, jak mają mniej i nawet jak mają więcej ode mnie. I tak jest całe życie. I nic z tego nigdy nie mam. Zawsze wychodzę na zero.
- Ale to później punktuje - zauważyła żona.
- Przytaknęłam posłusznie głową, bo wiem, że dobre uczynki... posłusznie wracają.
- Zawsze zdążysz potem jeszcze jakieś zakupy donieść...- dodała na koniec.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz