10 maja 2015

Czytelnicy

Obawiam się, że przez to grzebanie w blogu pogubiłam swoich czytelników.
Pokasowało się wszystko, chociaż pierwotnie założenie było inne, związane z pozycjonowaniem, czy jakoś tak, albo inaczej ;)
Tak czy siak, większość tych najciekawszych wpisów sukcesywnie powrzucam w międzyczasie na bloga.
Może swoją działalność twórczą traktuję zbyt serio, ale bloga nie piszę przecież tylko dla siebie.
Już pisałam o tym wcześniej, że kiedy zastanawiałam się nad tym, czy pojawią się nowe tematy na bloga  - nowe świadectwa - otrzymałam słowo "poczekaj".
Ono odnosiło się bezpośrednio do tego co ma pojawić się we wpisach.
Wszystko okaże się po czasie, jednak jestem dobrej myśli (mimo, że nie cierpię internetu i google).
Pozdrawiam i dobrej nocy.
Padam ze zmęczenia.

W toalecie

Przypomniało mi się coś właśnie.
Ok 10 lat temu postanowiłam kilka swoich pobożnych życzeń tyczących się mojego życia, powierzyć Panu.
Nie byłam jeszcze osobą nawróconą, tzn. nie wierzyłam w Jezusa i Jego zmartwychwstanie, jednak wierzyłam w Boga i w to, że nas wysłuchuje*.
Modlitwa przypominała koncert życzeń.
Panie, proszę Cię o:
-
-
-
-
-
- pianino
- podróże
- pracę
- pieniądze
-
-
-
-
- I o:

- "wszystko"- usłyszałam czyjeś wyraźne i głośne słowo, które wcięło się w moje słowa i nagle...
ucichłam.
Nie sądziłam, że faktycznie Ktoś mojej modlitwy słuchał* i w dodatku jeszcze mi na nią odpowiedział!
Zaczęłam się śmiać.
Faktycznie, moja modlitwa przypominała...koncert życzeń.
Przyznam, że od tamtej pory nie modlę się w ten sposób.
Zwracam też dużą uwagę, na dziękczynienie.
Bóg nie jest naszym służącym, ani czarodziejem.
A my nie powinniśmy traktować Go wyłącznie jak osobę, która musi spełniać wszystkie nasze zachcianki.
Całe szczęście, że Bóg ma poczucie humoru!!

Proście, a będzie wam dane

Kiedyś miałam psa - tzn. miałam do czasu aż przejechał go samochód.
Po tym wydarzeniu moja córka wpadła w ogromną rozpacz i "zażyczyła" sobie drugiego psa.
Tak bardzo było mi jej żal, że zgodziłam się, ale jedynie na ratlerka.
Ratlerki są małe i wydawało mi się, że przez to mniej kłopotliwe (?).
Jakiś czas później jedna pani odsprzedała nam swojego malutkiego ratlerka, szczeniaczka, ale potem się rozmyśliła i zabrała go z powrotem.
Niestety, dla córki był to podwójny cios.
Mijały miesiące.
Ratlerków brakowało w ogłoszeniach (tak między prawdą, a Bogiem to sama ociągałam się z zakupem psa, bo wiedziałam, że ciężar wychodzenia z nim na spacery i tak końcem końców spadnie na moją głowę).
Razu pewnego wybrałyśmy się z córką na spacer, do parku.
Po drodze mijałyśmy ludzi, którzy spacerowali ze swoimi pieskami. Córka była bardzo smutna.
Pamiętam, że powiedziała z rezygnacją takie słowa: "ja już nigdy nie będę miała psa".
Odpowiedziałam jej, że będzie miała i że Pan Bóg da jej psa, ale odpowiedniego (poprzedni ciągle uciekał, to taki typ był).
Była bardzo załamana i chyba moje słowa specjalnie nie pocieszyły jej, mimo to idąc cały czas modliła się.
Kiedy zdążyłyśmy przejść przez cały park, mijając po drodze wszelkiego rodzaju maści psów, doszłyśmy do mostku, a tam zobaczyłyśmy biegającego, małego kotka.
Córka odruchowo pogłaskała go, bo kotek przyszedł do niej i zaczął się łasić.
Stało się jednak tak, że kotek nie chciał się już od nas odczepić - zapewne przez to, że go pogłaskała.
Poszedł za nami do domu i mimo, że wcześniej próbowałyśmy go od nas odgonić, nie chciał odejść.
Pomyślałam, że kotek jest czyjś i dlatego wystawiłam go za drzwi. Po prostu bałam się, że go komuś "ukradłyśmy".
Kilka razy jeszcze go wystawiłyśmy za drzwi, jednak wracał do nas za każdym razem, zwykle po jednym dniu - bardzo brudny.
Raz zaprowadziłam go z powrotem na miejsce, na którym go spotkałyśmy (mostek), jednak nie chciał tam zostać. Myślałam, że może ma gdzieś nieopodal swój dom, w którym opłakują go właśnie jakieś dzieci.
Jednak kot chciał u nas zostać, być może i nie miał dokąd wracać.
Pozostał z nami do dzisiaj.
I choć można powiedzieć, że modlitwa nie została wysłuchana według naszej prośby, to jednak została wysłuchana.
Bóg naprawdę zaskakuje, chociaż może zdarzyć się tak, że da nam zamiennik tego o co prosiliśmy - tysiąc razy lepszy zamiennik - kota ;)
Z kotem nie musimy wychodzić na spacery, zostałam jednak poproszona o to, żeby kupić mu smycz.

Podziękowania

Chciałam serdecznie podziękować garstce czytelników, która mój blog odwiedza.
To właśnie dla pojedynczych osób zawiesiłam działalność na tak bardzo ukochanym moim starym blogu (nie ujawniam nazwy tamtego bloga, ponieważ z pewnych względów chcę pozostać anonimowa - tam nie byłam anonimowa).
Jeżeli jakiejkolwiek osobie, moje świadectwa, w jakimkolwiek stopniu pomogą, będę bardzo szczęśliwa.

Na koniec wklejam odpowiedź jaką dzisiaj otrzymałam od redakcji bloga:

Witamy 
Pragniemy serdecznie podziękować Pani za czas spędzony na prowadzeniu bloga na naszej platformie.
Życzymy Pani wszystkiego co dobre !

Pozdrawiamy

Perspektywa

Każdy dzień przynosi bardzo wiele dobrego.
Mozół wychowywania dzieci, mozół robienia zakupów i porządków bez najmniejszych efektów. Mozół zmęczonych oczu i zdartego gardła.
Bolących uszu od wysłuchiwania pyskówek.
Usłyszałam niedawno "szczęściara".
Powiedziała mi to osoba, która o zdrowym dziecku może jedynie pomarzyć.

Bycie Chrześcijaninem

zdecydowanie nie jest sprawą prostą.
Jeżeli chodzi o nudę, to o to się martwić nie muszę.
Chrześcijanie zwykle kojarzyli mi się z nudziarzami.
Zresztą, znam kilku takich.
Jakby kij połknęli.
Na wszystko gotowe odpowiedzi, zwykle bardzo nabożne.
I bardzo dobrze.
Ja raczej sama przypominam kij.
Lekko nadłamany.
I ciężko czasem przyjąć do wiadomości, że Bóg takich ludzi nie usuwa ze swojej ścieżki.
A ludzie oczekują fajerwerków.
Jeśli odstajesz od reszty, bo dajmy na to: masz trudne dni, to burzysz wizerunek innych.
Najważniejsze jest to, żeby być prawdziwym.
Najlepszym papierkiem lakmusowym byłaby  przymusowa podróż do Iraku, albo Arabii Saudyjskiej.
I tyle w temacie.
(parę dni temu)

Wiara

Parę słów o mojej wierze...
Nie jestem zrzeszona w żadnej organizacji, nie chodzę do kościoła.
Przed paroma laty nawróciłam się w kościele protestanckim.
Jakiś czas odwiedzałam też kościół zielonoświątkowy, jednak moje wizyty na coniedzielnych nabożeństwach były niesystematyczne.
Za to właśnie solidnie mi się oberwało, jak i za to, że po pracy nie chciałam przychodzić na nauki przygotowujące mnie do chrztu.
Nie mogłam przychodzić, ponieważ musiałam z dziećmi lekcje odrabiać, oraz chciałam spędzić po całym dniu nieobecności, choć trochę czasu z rodziną.
Poza tym, nie podobało mi się w kościele odbieganie od zdrowych nauk Chrystusa - znacznie, lecz niezauważalnie.
Bardzo nie lubię, kiedy łączy się Chrześcijaństwo z psychologią, na którą tak uczulona jestem.
I choć zdaję sobie sprawę z tego, że psychologia zawiera w sobie wiele mądrości - np. psychologia poznawcza, która zajmuje się procesami poznawczymi jest kierunkiem stricte naukowym - ale jeśli traktować ją jako całość, to jest błotem.
Niewiele różni się od filozofii New Age, która nie dość, że nie uchroniła mnie przed piekłem, to jeszcze pomogła mi się tam dostać (prawie na całe szczęście).
Nie podoba mi się także gadanie w zborach o tym szaleńcu Benny Hinnie. 
Jeśli jeszcze nie słyszałeś o słynnym kaznodziei, to proszę obejrzyj filmik z nabożeństw, na których uzdrawia chorych.
Czasami miłość do Chrystusa zamienia się w fanatyzm, a niekiedy w idealizowanie siebie, w idealizowanie kościoła i ludzi w nim zgromadzonych (ale nigdy poza nim).
Wkrada się pycha i zamiłowanie do osądzania.
Wycofałam się - wg niektórych osób, to droga prowadząca na pohybel.
Jednak nie oznacza to, że zrezygnowałam z Boga.
Wręcz przeciwnie.
Coraz bardziej mnie zadziwia i ... coraz bardziej pochłania.
Na razie cenię sobie prywatną relację, w której drugi człowiek nie bruździ.
Być może kiedyś się to zmieni, tzn. mam nadzieję, że znajdę swoje miejsce w jakimś kościele.
W chwili obecnej i tak zbyt dużego wyboru w tej kwestii nie mam.
W katolickim też nie czuję się najlepiej. Ale o tym kiedy indziej.
Pozdrawiam!

kwiecień 2015r.
Jeśli byłeś tu, przeczytałeś wpis, pozostaw komentarz, podziel się swoimi spostrzeżeniami z innymi.