28 lutego 2016

Blog, życie, to nie film

Witam czytelników po dłuższym czasie nieobecności...:)
Nie bardzo ostatnio miałam czas aby robić nowe wpisy.
Ale jestem, pamiętam, wciąż sercem z blogiem i swoimi czytelnikami:)
A u mnie zmiany powoli gonią inne zmiany.
I wyzwania - i te związane z pracą, i te inne - duchowe.
Być może o wszystkim napiszę, ale nie teraz, nie w tym miejscu - piszę z komputera służbowego.
Wiara w praktyce, świadczenie o sobie, jako o Bożym Dziecku bywa naprawdę trudne.
Iść pod prąd - to zdecydowanie trudne.
Czasem wystawić się na pośmiewisko, kpiny innych, uśmieszki.
Powiedzieć o sobie: "jestem chrześcijaninem".
Ale o wszystkim napiszę, ale nie teraz, jestem zbyt zmęczona, może i nieco smutna.

Obejrzałam wczoraj przepiękny film, z cyklu "wyciskacz łez".
Polecam gorąco, wklejam do niego link:
https://www.youtube.com/watch?v=xarbtmKA6SU
Tak pokrótce: gdybym miała ująć kwintesencję filmu w kilku słowach, to powiedziałabym, że film jest o woli Bożej. I o naszym jej (nie)rozumieniu.
Myślę, że na tym autor książki - w oparciu o którą nakręcono film - starał się skupić najbardziej.
Zapraszam do obejrzenia filmu, a potem do podzielenia się swoimi na jego temat przemyśleniami
Pozdrawiam serdecznie :)

2 komentarze:

  1. Ciekawa propozycja filmowa, przy czasie na pewno obejrzę :)

    OdpowiedzUsuń

Jeśli byłeś tu, przeczytałeś wpis, pozostaw komentarz, podziel się swoimi spostrzeżeniami z innymi.