Dosłownie przed chwilą wróciłam z Gdańska.
I tak naprawdę nie wiem od czego zacząć, tyle się dzisiaj wydarzyło.
Być może są to bardzo prozaiczne rzeczy, jednak te prozaiczne właśnie są dla mnie najważniejsze.
Wspólnie spędzone chwile z dziećmi - ostatnie w te wakacje.
I mogłoby się wszystko nie udać - dworzec z niewiadomych przyczyn został zamknięty i nie mieliśmy rano gdzie kupić biletów.
Na szczęście w pociągu też można było je zakupić i bez dodatkowych opłat.
Młodego dzisiaj miało z nami (ze mną i z córką) nie być, ponieważ nie chciał jechać do Gdańska.
Babcia jednak pospieszyła z pomocą i poprosiła go o muszelki...
Morze było chłodne i spokojne.
Nie potrafię pływać w tak zimnej wodzie.
Trzy tygodnie temu woda była jednak znacznie cieplejsza.
Kiedy wracaliśmy z plaży minęliśmy jakiegoś bezdomnego, który obładowany był śpiworami.
Mamrotał coś pod nosem, że nie ma nigdzie ławek.
Po raz drugi zobaczyłam go jak przechodził obok Mc Donaldu, w którym siedziałam razem z dziećmi (na wolnym wybiegu).
Przechodząc kiwał z dezaprobatą na ludzi głową, którzy objadali się frytkami i innymi bzdetami.
Widziałam jak zerkał na czyjś obładowany jedzeniem stolik.
Jednak nikt na niego nie zwracał uwagi. Wszyscy zajęci byli faszerowaniem własnych tyłków.
Podeszłam i zapytałam, czy jest głodny.
Rozpłakał się i powiedział, że nic nie jadł przez cztery dni...
Miałam przy sobie jeszcze jakieś jedzenie, dałam mu też kawę, której i tak nie powinnam pić ze względu na pęcherz. Parę groszy...
Udało mi się również zorganizować patrol, który miał przewieźć go do przytułku.
Mam nadzieję, że został tam "szczęśliwie" dowieziony.
Nie wiem, bo musiałam już wracać z powrotem na dworzec.
Trochę się martwię o tego człowieka, ale wierzę, że Bóg się nim zaopiekuje i że patrol nie nawalił.
Rzecz jasna, bezdomny wyraził zgodę na dostarczenie go do przytułku, którego adresu nawet nie znał (dlatego też nie korzystał z tej formy pomocy).
Jestem szczęśliwą posiadaczką telefonu z internetem, więc wyszukanie właściwego numeru telefonu nie stanowiło żadnego problemu.
Ten bezdomny naprawdę szczerze płakał.
Ze smutku, oraz z wdzięczności...
Problemy bezdomności, a także alkoholizmu to najczęstsze problemy, z którymi spotkałam się w trakcie wakacji, we wszystkich swoich krajoznawczych podróżach.
I przed wakacjami i na miejscu też...
I tak naprawdę nie wiem od czego zacząć, tyle się dzisiaj wydarzyło.
Być może są to bardzo prozaiczne rzeczy, jednak te prozaiczne właśnie są dla mnie najważniejsze.
Wspólnie spędzone chwile z dziećmi - ostatnie w te wakacje.
I mogłoby się wszystko nie udać - dworzec z niewiadomych przyczyn został zamknięty i nie mieliśmy rano gdzie kupić biletów.
Na szczęście w pociągu też można było je zakupić i bez dodatkowych opłat.
Młodego dzisiaj miało z nami (ze mną i z córką) nie być, ponieważ nie chciał jechać do Gdańska.
Babcia jednak pospieszyła z pomocą i poprosiła go o muszelki...
Morze było chłodne i spokojne.
Nie potrafię pływać w tak zimnej wodzie.
Trzy tygodnie temu woda była jednak znacznie cieplejsza.
Kiedy wracaliśmy z plaży minęliśmy jakiegoś bezdomnego, który obładowany był śpiworami.
Mamrotał coś pod nosem, że nie ma nigdzie ławek.
Po raz drugi zobaczyłam go jak przechodził obok Mc Donaldu, w którym siedziałam razem z dziećmi (na wolnym wybiegu).
Przechodząc kiwał z dezaprobatą na ludzi głową, którzy objadali się frytkami i innymi bzdetami.
Widziałam jak zerkał na czyjś obładowany jedzeniem stolik.
Jednak nikt na niego nie zwracał uwagi. Wszyscy zajęci byli faszerowaniem własnych tyłków.
Podeszłam i zapytałam, czy jest głodny.
Rozpłakał się i powiedział, że nic nie jadł przez cztery dni...
Miałam przy sobie jeszcze jakieś jedzenie, dałam mu też kawę, której i tak nie powinnam pić ze względu na pęcherz. Parę groszy...
Udało mi się również zorganizować patrol, który miał przewieźć go do przytułku.
Mam nadzieję, że został tam "szczęśliwie" dowieziony.
Nie wiem, bo musiałam już wracać z powrotem na dworzec.
Trochę się martwię o tego człowieka, ale wierzę, że Bóg się nim zaopiekuje i że patrol nie nawalił.
Rzecz jasna, bezdomny wyraził zgodę na dostarczenie go do przytułku, którego adresu nawet nie znał (dlatego też nie korzystał z tej formy pomocy).
Jestem szczęśliwą posiadaczką telefonu z internetem, więc wyszukanie właściwego numeru telefonu nie stanowiło żadnego problemu.
Ten bezdomny naprawdę szczerze płakał.
Ze smutku, oraz z wdzięczności...
Problemy bezdomności, a także alkoholizmu to najczęstsze problemy, z którymi spotkałam się w trakcie wakacji, we wszystkich swoich krajoznawczych podróżach.
I przed wakacjami i na miejscu też...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz