Prześcigam się ze zmęczeniem bardziej niż z jazdą na lodzie, na butach.
Ale kiedy jesteśmy już w temacie.
Dzisiaj pewna pani, starsza wiekiem, poślizgnęła się na schodach w przychodni tak, że mogłaby wylądować w najlepszym wypadku... z powrotem w przychodni.
Za tą panią maszerował pan z laseczką (drewnianą), też starszy człowiek.
Nie wiem, może to był jej mąż, chociaż chyba nie.
Dzieliła ich odległość kilku metrów ;)
Ten pan poruszył moje serce na tyle, że widząc trud jaki wkłada w chodzenie odczułam głęboką potrzebę pomodlenia się za niego.
Pomodliłam się też za tą panią która maszerowała przed nim.
W momencie kiedy skończyłam się za nią modlić wpadła w poślizg.
Być może był to przypadek wynikający z rachunku prawdopodobieństwa.
Kiedyś pomyślałabym właśnie w ten sposób.
Jednak Bóg wiele razy uchronił mnie przed przykrościami, a czasem nawet przed niebezpieczeństwami.
Ochronił też przed moimi własnymi grzechami.
Jeśli obezwładniała mnie w życiu jakaś pokusa, a głęboko modliłam się uprzednio o Bożą pomoc i... pokusa nie mijała, myślałam sobie, hmm, gdzie jest to o czym mówią inni chrześcijanie?
Boża interwencja.
Ni stąd ni zowąd zaczynały się jednak dziać niepozorne rzeczy, zmieniać okoliczności.
A to zawołała mnie nagle mama: "pomóż babci, teraz".
A to ktoś przyszedł w odwiedziny z zapytaniem o stan kranu.
Innym razem otrzymałam w odpowiednim momencie mail z wiadomością, na którą długo czekałam.
Mail się wyświetlił wytłuszczonym drukiem na otwartej w komputerze skrzynce pocztowej, a jego treść całkowicie zaabsorbowała moją uwagę.
Zdarzały się też sytuacje, w których Bóg nie pomagał mi.
Działo się tak wtedy, kiedy nie modliłam się Bożą pomoc.
Nie podejmowałam wyzwania i nie walczyłam o siebie, oraz o prawidłową relację z Bogiem zawczasu!
Całkiem prawdopodobne, że modlitwa uchroniła tę panią przed upadkiem.
Pozdrawiam.
Ale kiedy jesteśmy już w temacie.
Dzisiaj pewna pani, starsza wiekiem, poślizgnęła się na schodach w przychodni tak, że mogłaby wylądować w najlepszym wypadku... z powrotem w przychodni.
Za tą panią maszerował pan z laseczką (drewnianą), też starszy człowiek.
Nie wiem, może to był jej mąż, chociaż chyba nie.
Dzieliła ich odległość kilku metrów ;)
Ten pan poruszył moje serce na tyle, że widząc trud jaki wkłada w chodzenie odczułam głęboką potrzebę pomodlenia się za niego.
Pomodliłam się też za tą panią która maszerowała przed nim.
W momencie kiedy skończyłam się za nią modlić wpadła w poślizg.
Być może był to przypadek wynikający z rachunku prawdopodobieństwa.
Kiedyś pomyślałabym właśnie w ten sposób.
Jednak Bóg wiele razy uchronił mnie przed przykrościami, a czasem nawet przed niebezpieczeństwami.
Ochronił też przed moimi własnymi grzechami.
Jeśli obezwładniała mnie w życiu jakaś pokusa, a głęboko modliłam się uprzednio o Bożą pomoc i... pokusa nie mijała, myślałam sobie, hmm, gdzie jest to o czym mówią inni chrześcijanie?
Boża interwencja.
Ni stąd ni zowąd zaczynały się jednak dziać niepozorne rzeczy, zmieniać okoliczności.
A to zawołała mnie nagle mama: "pomóż babci, teraz".
A to ktoś przyszedł w odwiedziny z zapytaniem o stan kranu.
Innym razem otrzymałam w odpowiednim momencie mail z wiadomością, na którą długo czekałam.
Mail się wyświetlił wytłuszczonym drukiem na otwartej w komputerze skrzynce pocztowej, a jego treść całkowicie zaabsorbowała moją uwagę.
Zdarzały się też sytuacje, w których Bóg nie pomagał mi.
Działo się tak wtedy, kiedy nie modliłam się Bożą pomoc.
Nie podejmowałam wyzwania i nie walczyłam o siebie, oraz o prawidłową relację z Bogiem zawczasu!
Całkiem prawdopodobne, że modlitwa uchroniła tę panią przed upadkiem.
Pozdrawiam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz