Zupełnie nie spodziewałam się takiej sytuacji.
Siedziałam na tapczanie i modliłam się, a tu nagle córka przybiegła z płaczem, że kot spadł z parapetu.
I że sobie gdzieś poszedł potem.
Słyszałam kiedyś, że koty mają miękkie lądowania, ale taka wysokość to już jest ładny kawałek drogi.
Wczoraj, wyglądając z okna "za kotem", zaczęłam szacować prędkość z jaką mógł spadać.
Nie pamiętam dobrze lekcji fizyki (i tak nigdy ich specjalnie nie rozumiałam), ale coś mi świta, że prędkość z jaką spada ciało na ziemię, zależna jest... tzn. że wszystkie ciała spadają z jednakową prędkością.
Ale kot przecież nie jest aż taki ciężki, to i może ryzyko obrażeń mniejsze.
Głowa do góry. Pewnie wróci za parę dni.
Siedziałam na tapczanie i modliłam się, a tu nagle córka przybiegła z płaczem, że kot spadł z parapetu.
I że sobie gdzieś poszedł potem.
Słyszałam kiedyś, że koty mają miękkie lądowania, ale taka wysokość to już jest ładny kawałek drogi.
Wczoraj, wyglądając z okna "za kotem", zaczęłam szacować prędkość z jaką mógł spadać.
Nie pamiętam dobrze lekcji fizyki (i tak nigdy ich specjalnie nie rozumiałam), ale coś mi świta, że prędkość z jaką spada ciało na ziemię, zależna jest... tzn. że wszystkie ciała spadają z jednakową prędkością.
Ale kot przecież nie jest aż taki ciężki, to i może ryzyko obrażeń mniejsze.
Głowa do góry. Pewnie wróci za parę dni.